007.

71 2 0
                                    

Dziewczyna strasznie bała się, że rozmowa może się skończyć już jako kłótnia, ale w jej głowie pojawiła się też optymistyczna wersja, że zakończy się ona inaczej. Sama nie była pewna którą opcję bardziej by wolała. Nie była pewna czy jest w stanie wybaczyć chłopakowi, nie była pewna czy uczucie, które ogarnęło ja kiedy tylko zobaczyła chłopaka jest prawdziwe, czy ta tęsknota nie jest tylko jakimś złudnym odczuciem, jakie czasem miewała. Bała się mu zaufać drugi raz, bała się że znowu ją zostawi bez słowa a w jej życiu stanie się znowu coś złego, akurat wtedy kiedy nie będzie miała nikogo przy sobie.
Chłopak bał się tej rozmowy bardziej niż blondynka, na którą patrzył właśnie z góry, jak idzie jej wspinanie się do domku. Bał się, że zrani dziewczynę, bał się, że go znienawidzi albo sam nawet nie wiedział co mogłoby się stać. W sercu tlił nadzieję, że jednak wszystko się ułoży, ale ta nadzieja od razu gasła, kiedy przed oczami stawał mu obraz pełnych złości, bólu i czegoś jeszcze, czegoś czego nie rozumiał w jej oczach, kiedy się spotkali po raz pierwszy od jego powrotu. Cały ten czas jego głowy nie opuszczała myśl że zachował się jak idiota, że zranił ją i nawet nie mógł być zdziwiony gdyby dziewczyna powiedziała mu, że ma 'spadać na drzewo banany prostować'. Bał się odrzucenia z jej strony, bał się, że będzie miała to co chciał jej powiedzieć głęboko gdzieś, ale po części był na to przygotowany, wiedział że taka sytuacja po prostu może się zdarzyć. Czy chciał aby tak było? Oczywiście że nie. Codziennie o niej myślał, zastanawiał się co u niej, jak się czuję i jak zniosła jego wyjazd. Każda komórka jego ciała tęskniła za nią, zawsze chciał od tak jak za dawnych czasów pobawić sie z kimś, pobiegać a przede wszystkim pośmiać się i opowiedzieć komuś wszystko. Tylko Alex ufał bezgranicznie, powiedziałby jej o wszystkim, bo po prostu nie potrafił jej okłamywać. Tylko ona mogła wyczuć kiedy to robił. Za dobrze go znała. Nie chciał tracić kariery, a przede wszystkim swoich fanów, ale wiedział że gdyby musiał wybierać między tym wszystkim a nią, po prostu by to zrobił bez wahania. Czy tak nie postępują przyjaciele?
Kiedy brunet podał dziewczynie rękę, a ona nadal zaspana wgramoliła się do domku, oboje usiedli obok siebie na małych plastikowych krzesełkach, ledwo wciskając w nie swoje za duże tyłki. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie widząc w kącie pluszowe misie, zabawkowe autka i inne pamiątki z dzieciństwa. Alex siedziała ciągle ze skamieniałą twarzą, wpatrując się prosto przed siebie. Unikała spojrzenia chłopaka jak ognia. Po jej głowie krążyły tylko myśli czego od niej w tej chwili chciał, że musiał ją w środku nocy wyciągać na dwór. Noc nie była zimna ale i tak było lodowato jak dla dziewczyny, z porównaniem do cieplutkiej kołderki pod którą jeszcze chwilę temu spała.
- Alex - brunet odezwał się pierwszy, obracając głowę w jej stronę. Dziewczyna tępo patrzyła przed siebie tylko słuchając lekko zachrypniętego głosu swojego dawnego przyjaciela. - Tęskniłem - poczuła jego oddech na szyi, a kiedy usłyszała jego szept przy uchu trochę się wystraszyła, a jej ciało przeszedł dreszcz. - Alex, tak strasznie chciałbym ... - szatyn nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział jak zacząć.
- Justin, nie, proszę - szepnęła bliska płaczu blondynka, podciągając nogi pod brodę - nie chcę tego słuchać - oparła czoło o zgięte nogi, które obejmowała ramionami
- Musisz mnie wysłuchać choć raz - szepnął. Wiedział że ta rozmowa będzie najcięższą w jego życiu - chyba. Bał się że będzie musiał odejść, zostawić ją w spokoju i nie wtrącać w jej życie. Dziewczyna tego nie chciała ale z drugiej strony tak strasznie chciała zapomnieć. - Proszę - głos chłopaka brzmiał, jakby za chwilę miał się załamać, jakby za chwilę miał paść jak małe dziecko i rozpłakać się.
Zaskoczyło to blondynkę. Zaczerpnęła powietrza wiedząc że raczej już sobie długo nie pośpi w swoim łóżku ponieważ chyba spędzi tutaj jeszcze trochę czasu, słuchając tłumaczeń chłopaka. Spojrzała na niego i przytaknęła słabo głową dając mu znak, że jest gotowa i czeka na wyjaśnienia, które pewnie i tak będzie miała gdzieś. Chłopak zamiast zacząć mówić od razu kiedy tylko dziewczyna pozwoliła mu się wytłumaczyć, póki miał czas, nie potrafił. Nie wiedział jak zacząć rozmowę aby nie zapomnieć o niczym i żeby to miało ręce i nogi. Nabrał parę głębokich wdechów aby przybrać trochę odwagi.
- Byłem tchórzem i nadal jestem - zaczął cicho - nie wiem czemu wyjechałem bez słowa, byłaś i nadal jesteś dla mnie kimś ważnym, moją przyjaciółką. Bałem się, że mówiąc ci że wyjeżdżam zranię cię jeszcze bardziej. Miałem piętnaście lat, nie myślałem tak jak teraz - oparł głowę o ścianę leżącą za nim i zamknął oczy przerywając na chwile.
- A teraz co myślisz? - wzrok dziewczyny był utkwiony w kawałku ściany, który niczym się nie wyróżniał. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się przez ciemność w tamtym kierunku.
- Myślę że to był największy błąd mojego życia - szepnął, otwierając oczy i wlepiając wzrok w sufit domku - Teraz wiem że źle zrobiłem, wiem że nie powinienem tego robić, powinienem coś powiedzieć, jakoś się pożegnać lub zabrać ze sobą. Wtedy się tylko bałem, że jeszcze bardziej cię zranię żegnając się, wiedząc, że już jutro mnie nie będzie. Kiedy tylko telefonowałem do dziadków, a było to prawie codziennie, pierwsze co robiłem to pytałem o ciebie. Kiedy byłem w Stanach, przez cały ten czas codziennie rano kiedy tylko spojrzałem na zegarek, przeliczałem szybko jaka jest u ciebie godzina i myślałem o tym co robisz. Czy jesteś w szkole, czy właśnie jesz obiad, myślałem o tym w co się teraz bawisz. Tak strasznie za tobą tęskniłem. Nawet nie wiesz ile razy chciałem do Ciebie zadzwonić - poruszał swoimi stopami, które luźno leżały przed nim w rozkroku.
- Ale nawet tego nie potrafiłeś zrobić - sarkazm, który chłopak wyczuł w głosie zielonookiej strasznie go zranił. Ten żal, ta złość i ten smutek jaki emanował przez nią całą ranił go bardziej niż wszystko inne. Nigdy nie chciał aby jakakolwiek dziewczyna, a szczególnie ona przez niego cierpiała.
- Nawet tego - szepnął pod nosem patrząc na zagapioną przed siebie dziewczynę - Bałem się, że powiesz jak bardzo mnie nienawidzisz, a jak do ciebie nie zadzwonię i nie usłyszę tych słów nie będzie mnie bolało, ale i tak je od ciebie usłyszałem - nabrał ze świtem powietrza a potem głośno je wypuścił - nawaliłem, a te słowa bolały bardziej niż wszystko inne. Nie chciałem aby to tak wyszło. Jako piętnastolatek myślałem, że zależy ci na tym aby spełniło się moje marzenie - dopiero teraz dziewczyna uświadomiła sobie, że to co mówił chłopak było cholerną prawdą. To ona mu powtarzała, że kiedyś będzie gwiazdą, żeby spełniał swoje marzenia, a on tylko posłuchał jej rady. Czuła się winna, za to, że obwiniała chłopaka. W jej oczach pojawiły się łzy, łzy złości na samą siebie, a przed oczami pojawił się obraz żyletki i jej dawnych świeżych ran. Myślała teraz o tym jak bardzo chciałaby się ukarać za to, że najprawdopodobniej sama skazała siebie na cierpienie, że to przez nią samą tyle się nacierpiała - Nawet to nie twoja wina, w końcu sama powtarzałaś, że chłopacy dojrzewają o dwa lata później - zaśmiał się cicho pod nosem a w jego głowie pojawiło się dobrze mu znane wspomnienie jak bawili się w domku na drzewie i dziewczyna zawsze musiała udawać wielką dorosłą, a chłopak po prostu bawił się rozwalając wszystko dookoła. - Przeliczając na twoje, miałem wtedy tylko trzynaście lat - uśmiechnął się pod nosem - Jak ma się trzynaście lat to się nie myśli - dotknął jej ramienia na co ciało dziewczyny zdrętwiało a ją samą ogarnęła panika. - Uwierz mi, że zrobiłbym wszystko aby cofnąć czas - chłopak miał jej jeszcze tyle do powiedzenia, chciał jej tyle powiedzieć, ale nie wiedział jak.
- Ale nie cofniemy już czasu - szepnęła dziewczyna podnosząc głowę i prostując nogi. Otarła mokre policzki i plecami oparła się o drewnianą ścianę znajdującą się za nimi - Justin, choćbym nie wiem co zrobiła, nie potrafię już zaufać, nie tobie, nie nikomu - przełknęła głośno ślinę, wzdrygając się
- Przepraszam, wiem że te słowa nic nie zmieniają ale na prawdę nie wiem co mógłbym zrobić więcej - uśmiechnął się blado kiedy dziewczyna spojrzała w jego stronę - tak bardzo tęskniłem za tobą - położył rękę na jej kolanie lekko je klepiąc dla rozluźnienia atmosfery. Dziewczyna od razu zareagowała. Wpierw jej ciało przeszedł dreszcz, a już po chwili stała na równych nogach oddalona o jakiś metr od chłopaka - Alex, wszystko okay? - zapytał, również podnosząc się tak jak dziewczyna.
- Nie... To znaczy tak, wszystko okay - powiedziała bardziej, jakby chciała siebie samą przekonać niż chłopaka - Przepraszam - szepnęła od razu a na jej twarzy zagościł blady uśmiech, całkowicie szczery.
- Tęskniłem za tym domkiem - brunet porozglądał się po domku, obracając dookoła własnej osi - Nic się nie zmieniło, nawet nic nie zostało ruszone odkąd pamiętam - jego czekoladowe oczy skupiły się teraz na blondynce - byłaś tu, kiedy mnie nie było? - zapytał podchodząc bliżej. Tak bardzo chciał się do niej przytulić, móc chociażby jej ciało wtulić w swoje, chciał poczuć jej słodki owocowy zapach, który prześladował go trzy lata, ale nie wiedział czemu, dziewczyna bała się jego dotyku.
- Nie było mnie - uśmiech z jej twarzy, choć mały, od razu zniknął a zamiast niego pojawił się grymas.
- A tak, twoja mama mówiła - uśmiechnął się do dziewczyny chcąc zobaczyć jak odwzajemnia uśmiech, ale tego nie zrobiła. - Jak tam było w Virginii ? Ładnie tam prawda? Dawałem tam dwa razy koncert, nie widziałem cię - Brunet był przekonany, że taka była prawda, żałował że nie spotkał nigdzie chociażby przez przypadek dziewczyny, że nie zauważył jej blond czupryny w tłumie, którą by i tak rozpoznał z daleka.
- Tak szkoda. Fajnie było - uśmiechnęła się blado. Nie chciała aby chłopak znał choć ułamek prawdy z tego co przeszła przez ten czas - Justin, ja już muszę iść, jak mama się zorientuje, że wymknęłam się przez okno, łaziłam po dachu i siedziałam nocą z tobą w tym domku na drzewie to mnie zabije - blondynka zniknęła w dole, zsuwając ostrożnie stopy po szczebelkach drabiny.
Chłopak szedł tuż za nią, nie chcąc aby dziewczyna jeszcze mu uciekła. Przecież i tak sama by nie poradziła sobie z wejściem na dach.

Kiedy stanęli już na swoich nogach i zielonooka miała zamiar ruszyć w kierunku swojego domu, Justin przyciągnął ją do siebie zamykając w swoich ramionach. Dziewczyna w pierwszej chwili wystraszyła się i odrętwiała ale po chwili już czuła się jakby była w najpiękniejszym i najbezpieczniejszym miejscu na ziemi. Ramiona chłopaka, zaciskające się dookoła niej sprawiały że zapominała o wszystkim, że czuła się po raz pierwszy od tych cholernych trzech lat szczęśliwa, nie bała się. Chłopak czuł się podobnie. Po raz pierwszy od trzech lat miał ochotę na prawdę rozpłakać się ze szczęścia. W tej chwili nie potrzebował niczego innego niż przyjaciółki, która mocno ścisnęła go w pasie.

- Tęskniłem - szepnął jej do ucha. Jego zachrypnięty głos brzmiał o wiele doroślej przez co sprawił że lekko się wystraszyła. Odsunęła się od niego i weszła na pieniek ustawiony przez chłopaka - Pomogę - Chwycił pewnie jej biodra i na trzy, cztery ona podskoczyła a on pomógł jej się wypchnąć do góry. Uśmiechnęła się w podziękowaniu i stanęła na dachu. Teraz chłopak stał na pieńku, a jego wzrok był na wysokości jej śmiesznych kapci - Dobranoc - uśmiechnął się i odwrócił w stronę swojego domu i odszedł.

Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Cicho aby nie obudzić matki weszła przez okno i zamknęła je za sobą na zasuwkę. Położyła się pod kołdrę, która momentalnie ogrzała jej oziębłe ciało. W jej głowie pojawił się pewien mętlik. Nie docierało do niej to co się przed chwilą stało. Od tak wybaczyła Justinowi, od tak po prostu pogodziła się z nim. Mimo wszystko wiedziała że już nie będzie tak jak zawsze, nie będzie tak jak dawniej. Nie miała pojęcie dlaczego, ale kiedy chłopak chociażby delikatnie musnął je ciało, reagowała drżeniem, ale czuła pewnego rodzaju odrazę. Wiedziała że to jej przyjaciel, ale tak właśnie wszystko się przez te trzy lata zmieniło. Dopiero kiedy Justin ją przytulił miała pewność że jej nie skrzywdzi. Do jej głowy nasunęły się słowa chłopaka: "myślałem że zależy ci na tym aby spełniło się moje marzenie " . Teraz pamiętała je tak dokładnie. Pamiętała jak tylko namawiała go żeby robił wszystko po to aby zaryzykować, bo bez ryzyka marzenia się po prostu nie spełniają. Pamiętała jak codziennie mu mówiła aby kierował się w życiu tylko marzeniami i je realizować bo tylko one są ważne. Tak bardzo obwiniała chłopaka za wszystko co się stało, a tak na prawdę to nie była jego wina. Po prostu nie potrafiła zaakceptować że wyjechał i to bez niej aby spełniać swoje marzenia. Wstała po cichu z łóżka i podeszła do regału z książkami i wyjęła jedną z nich. Otworzyła na dobrze zapamiętanej stronie, a zamiast zakładki, coś srebrnego zaświeciło się w blasku księżyca.

Chłopak kiedy tylko zdołał przemknąć jak cień do swojego pokoju i ułożyć się wygodnie na łóżku, nie mógł odgarnąć myśli o zachowaniu dziewczyny. Tak strasznie się cieszył, że wszystko może zacząć się układać. Miał nadzieję że tak długo jak tu zostanie, dziewczyna będzie spędzała z nim jak najwięcej czasu będzie mogła. Już nie długo wakacje, a on miał nadzieję że może w końcu spędzi je wraz z rodziną i przyjaciółmi w komplecie. Radość jaka go w tej chwili rozpierała od środka, była niewyobrażalna, tak strasznie bał się odrzucenia i czegokolwiek innego ze strony Alex ale nie tego, że uśmiechnie się do niego i będzie mógł ją przytulić bo się pogodzą. Kiedy tylko pomyślał o ciepłym ciele blondynki przy jego, przypomniał sobie coś co go chyba najbardziej zdziwiło. Dziewczyna drżała za każdym razem kiedy tylko jej dotkną, albo choćby musnął. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem tego był pretekst, że najzwyczajniej było jej zimno.

Od autorki:

Słów 2232, więc rozdział całkiem długi. Przepraszam, że od środy nic nie przeniosłam, ale szkoła jest straszna. Mam nadzieję, że każdy z was wie o co chodzi. Zapraszam do polecania tego opowiadania znajomym i przede wszystkim zachęcam was do komentowania i dawania gwiazdek.


forever indestructible | jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz