Rozdział. 11 Sąd? Prawa rodzicielskie?

92 16 2
                                    

- Mamo, pójdziemy dziś na lody?- Zapytała Jania takim głosem jakby była smutna.
Nie mogłam jej odmówić, jest u nas zaledwie kilkanaście godzin  i chce aby poczuła się dobrze. Ubrałam Janie, wzięłam także torebkę i poszłyśmy na lody.
Całą drogę rozmawiałysmy o tym jak chciałaby mieć urządzony pokój, ponieważ planowaliśmy z Michałem zrobić mały remont. Doszłyśmy na miejsce.
- Proszę? - powiedziała pani sprzedająca lody.
- Jania jakiego chesz loda?
- Poproszę miętowy.
- Poproszę jednego miętowego oraz owoce leśne.
- Juz podaje.
Zjadłyśmy lody i poszliśmy do centrum handlowego. Postanowiłam, że pójdziemy pooglądać także meble do pokoju. Około 2 godziny później Michał dołączył do nas. Jania była niezdecydowana! Wszystko jej się podobało! Zrobiło się już późno wiec poszliśmy do domu.
- Jania! Michał! Co chcecie na kolacje?- Zapytałam.
- Mamusiu ja chcę jajeczniczke.- Powiedziała Jania i poszła szybko się bawić lalkami.
- Ja też mogę zjeść jajecznice.- Powiedział i mnie pocałował w policzek.
- Dobrze kochanie.
Przygotowałam jajecznice, zjedliśmy ją i poszliśmy na kanapę. Mała zasnęła i Michał przeniósł ją do łóżka.
Oglądaliśmy telewizję i długo rozmawialiśmy o tym jak będzie to wszystko wyglądało w przyszłości, życie w rodzinie. Około 03:00 w nocy Jania zaczęła strasznie kaszleć. Szybko obudziłam Michała i jechaliśmy z małą na pogotowie.
Zrobili jej badania i postanowili aby jechać z nią rano do szpitala. Całą noc nie spałam, czuwałam nad moją księżniczką aby nic jej się nie stało.
Rano odrazu po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala. Zaczęto jej robić badania, nie wiedziano co jej jest. Podano jej leki i kaszel powoli znikał. Lekarze po jakimś czasie stwierdzili że nie ma sensu trzymać dziecka w szpitalu, także przypisali jej leki i wpisali do domu. Michał i ja bardzo się o nią martwiliśmy. Chociaż nie byłam jej rodzoną matką kochałam ją ponad życie tak jak Michała. Tak wogóle nie wiedziałam czy Jania nie jest poszukiwana lub cokolwiek innego. To zresztą mnie też niepokoiło że po tym jak się z nią zżyłam zabiorą mi ją. Dziwnie to Zabrze ale to było tak jakbyśmy ją trzymali u siebie nielegalnie... Poprosiłam Michała aby iść na policje i wyjaśnić to wszystko. Naprawdę się bałam, nie wiedziałam co mnie czeka.
Ale musieliśmy być silni i rozwiązać tą sprawę. Było już około 16:00 poszliśmy na komisariat tylko ja i Michał, Janie zostawiliśmy u mojej dobrej znajomej ponieważ nie chcieliśmy jej stresować. Zanim weszłam na komisariat zaczęłam się trzęść, bałam się porostu. Ale cóż weszliśmy, przywitalismy się i zaczęliśmy o tym rozmawiać. Komisarze nam wyjaśnili jak to wszystko będzie wyglądać, że odbędzie się w sprawa sądowa aby przydzielić mi i Michałowi opiekę nad Janią. Rozprawa miała się odbyć za 4 dni. Cały czas byłam nadzieji że mała księżniczka zoatanie u nas. Byłam pod ciągłym stresem, brałam tebletki uspokajające a Jania dopytywała się co mi się stało. Postanowiłam jej nic nie mówić aby nie była smutna ani nic. Wyjaśniłam jej że mam ciężkie dni i nie chce o tym mówić. Popatrzyła na mnie, przytuliła się i powiedziała:
- Mamo nie płacz wszystko będzie dobrze. Kocham Cię mamusiu!
- Jania ja ciebie tez kocham!
Poszłam się położyć a Michał się nią zajął. Miałam okropny sen że nie zostały nam przydzielone prawa rodzicielskie do Jani. Na szczęście to był tylko sen... Nie wyobrażam sobie życia bez niej. To cześć mojego życia i oddałabym za nią wszytko.

PrzyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz