~12~

1K 117 4
                                    

Zeszłam schodami trzymającą kurczowo dłoń mojego alfy, który dreptał tuż za mną. Nie miałam pojęcia jak zareaguje wataha.. Bałam się na samą myśl co mogą pomyśleć.. O mnie.. O nas.
- Spokojnie... Myślisz, że oni nie wiedząc co się dzieje między nami...- Powiedział alfa i zabawnie poruszał brwiami.

- No chyba...eh.. Sama nie wiem.

Weszliśmy jak gdyby nigdy nic do salonu w, którym siedziała cała wataha..
Wszystkie ciekawskie oczy skupiły się na naszych załączonych dłoniach.

Christian znacząco odchrząknął, a cała wataha jak na zawołanie wstała.
Nogi się pode mną uginały, a w gardle stała wielka gula.
Znałam ich tak dobrze, a bałam się spojrzeć komukolwiek w oczy. W końcu już drugi raz zawarłam związek. Nie mogę powiedzieć, że pierwszy raz był pomyłką bo tak w cale nie było. Po prostu pogubiliśmy się przez co na dwa lata straciłam człowieczeństwo.
A teraz stoję tu.. Po środku salonu trzymana za rękę z głową spuszczoną do dołu.

- Jak się już domyślacie jestem z Carmen. Chciałbym żebyście traktowali ją poważnie. Od teraz jesteśmy rodziną, jedną dużą rodziną.- Powiedział alfa i odwrócił mnie przodem do swojej klatki piersiowej, która miarowo opadała w górę i w dół. Złapał mnie za podbródek i uniósł delikatnie moją głowę tak aby nasze oczy mogły się spotkać.
Jego lazurowe oczy przeszywały mnie na wskroś. Usta były delikatnie uśmiechnięte, a dwudniowy zarost dodawał mu uroku.

- Kocham Cię.- Rzekł cicho alfa.
Czułam, że moje policzki palą czerwienią. A w kącikach oczu zbierają się łzy.
- Ja też cię kocham...- Odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę watahy. Wyprostowałam się i spojrzałam im w oczy. Każdy z nich uśmiechał się. Pierwszy odezwał się oczywiście Matt..
- Mordo ty moja!- Krzyknął i podniósł mnie wysoko okręcając parę razy w koło.
Postawił mnie na ziemię, a reszta watahy zaczęła mi składać gratulacje.

- Chłopaki obiad ! - Krzyczałam stawiając ostatni talerz na stole. Daniell nosiła dzbanki z sokiem, a Irene krzątał się jeszcze po kuchni. Do domu weszła banda przepoconych facetów.
- O nie nie nie! Pod prysznic raz dwa !- Pogroziłam palcem.
Alfa wszedł jako ostatni. Widziałam, że rozmawia przez telefon robiąc zniesmaczoną minę..
Czułam, że coś jest nie tak. Tak naprawdę raz jest dobrze, a raz do dupy. Dalej nie zapomniałam o śmierci Sue... Nigdy o niej nie zapomnę.
Z rozmyśleń wyrwała mnie duża męska dłoń na moich plecach.
- Coś się stało? - Zapytał Christian
- Nic... A z kim gadałeś?- Zapytałam.
Hm.. Może nie powinnam tak wypytywać. .. Ale w końcu jestem członkiem watahy, martwię się.

- A nic takiego.. Dzwonił mój kolega z pobliskiej watahy.
- I co chciał?
- Mają mały problem. Zaraz ci wszystko powiem. Choć jeść umieram z głodu.- Powiedział alfa, pocałował mnie w czoło i ruszył w stronę stołu.
Oczywiście nawet taki drobny gest wywołał u mnie uśmiech.
Podreptałam za moim chłopakiem i zajęłam miejsce przy stole między nim, a Mattem. Zaczęłam pałaszować pieczonego kurczaka z warzywami. Wszystkim wyraźnie smakowało bo po niecałych 15 minutach prosili o dokładkę. Gdy skończyłam jeść zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- O nie nie nie! Kochanie.. Irene wraz z Daniell posprząta. Chłopaki im pomogą w końcu Louis i Rafael nie zostawią swoich dziewczyn co nie ?- Stwierdził alfa robiąc podstępną minę.
-Jasne..-Odparli chórem.
-No okej... Ale..
-Nie ma żadnych ale skarbie..-Przerwał mi alfa i złapał za rękę mocno do siebie przyciągając.

-Chris... A co zamierzamy robić? -Zapytałam.
-A co chcesz robić hmm?
-Ej!
-Choć mam dla ciebie niespodziankę.-Powiedział Christian i pociągnął mnie za sobą na dwór.
Alfa prowadził mnie, coraz dalej i coraz dalej. W końcu dotarliśmy na miejsce. Do małej drewnianej chatki, w środku paliło się światło.

- To tu?- Zapytałam nie bardzo rozumiejąc.
- Tak to tu.- Odpowiedział Christian i otworzył drzwi. Weszłam do środka, a moim oczom ukazała się śliczna mała kuchnia połączona z małym salonem. Wszędzie były świeczki zapachowe z których unosił się piękny jagodowy zapach.

- Łał.. Jak tu pięknie..- Powiedziałam cicho zagłębiając się w ciemny korytarz.
- Tu jest łazienką, a tam sypialnia.- Pokazał palcem alfa.
Skinęłam głową i usiadłam na wygodnej sofie, która była na przeciwko dużego kominka.
- A tak w ogóle co my tu robimy?- Zapytałam.
- No wiesz, chciałem z tobą po być sam na sam.- Odpowiedział alfa i usiadł koło mnie.
Bez większego problemu wziął mnie na kolana składając na moich ustach namiętny pocałunek. Po dłuższej chwili oderwał się od moim gorących od pocałunku ust i chwycił moją dłoń. Odwrócił ja i przejechał palcem po tatuażu na nadgarstku.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy.. Patrzę w twoje piękne oczy i nie mogę się oprzeć. Kocham cię i wiem na pewno, że nie dam zrobić ci jakiejkolwiek krzywdy. Dzięki tobie chcę żyć... Carmen.- Złapał mnie delikatnie za brodę i uniósł moją głowę.- Nie widziałem piękniejszej wilczycy od ciebie. Moje serce zabiło szybciej gdy usłyszałem twój głos.

Teraz przypomniało mi się jak próbowałam zaciągnąć swoje rzeczy na górę klnąc pod nosem..Eh.. Wtedy pierwszy raz ujrzałem Christiana...

- Jesteś moją kobietą... Tylko moją. - Powiedział Christian i zatopił się w moich ustach. Nasze pocałunki były powolne ale gorące. Można rzec, że każdy dotyk Christiana był perfekcyjny. W głowie wciąż szumiały mi jego słowa .
Alfa przeniósł nas do sypialni. Opadliśmy na wielkie i miękkie łoże. Pocałunki były coraz głębsze i mocniejsze. Moje ciuchy jak i ciuchy Christiana leżały gdzieś na podłodze. Leżałam w samej bieliźnie czekając na więcej. Rozkoszowaliśmy się swoimi ciałami w przeróżne sposoby. W końcu zmęczeni zasnęliśmy przytuleni do siebie nagimi ciałami...

________________________________ Przepraszam, że dodaje dopiero teraz. Ale cierpiałam na brak weny...
Mam nadzieję ze się podoba, a nowy rozdział pokaże się już wkrótce ;** Pozdrawiam ❤

Carmen new wolf story  cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz