~17~

881 102 2
                                    

Od godziny dyskutowaliśmy o tym co należałoby zrobić.
Każdy z nas miał jakiś pomysł. Wszyscy byli zdenerwowani i pobudzeni. Ja chyba jako jedyna starałam się zachować jakiś ład i porządek. Nie mogłam sobie pozwolić na chwilę leku bądź zwątpienia.
Przeżyłam piekło i wydostałam się z niego. I mam taki zamiar zrobić to teraz!


~ 2 godziny później~

Czułam strach.. Lecz nie był to mój strach... Wiem, że cała moja była wataha i ta co mam teraz, jest gotów.
Gotów by bronić siebie.. A ja jestem gotów by bronić ich..

Ja, Asper i Christian staliśmy bacznie obserwując teren w około domu. Każde z nas było skupione i przygotowane do walki.
Widziałam jak lazurowe oczy pięknego czarnego wilka suną i dokładnie obserwują las.
Podeszłam bliżej mojego alfy i delikatnie trąciłam go nosem. Chciałam mu dać otuchy... Jakoś wesprzeć.
W końcu to mój pomysł by zostać i bronić domu jak i jego mieszkańców. A jeżeli się coś nie uda i wszyscy polegną? Nie ! Nie mam prawa tak myśleć. Odwróciłam się w stronę obydwu watah. Natrafiłam na spokojny wzrok Atisa, który patrzył na mnie z zaufaniem. Atis jest moim przyjacielem... Wraz z Flos uratowali mnie. Jestem im wdzięczna i cieszę się, że mam takich przyjaciół, którzy po raz drugi chcą mi pomóc. I choć nie ma tu Flos to wiem, że modli się o nas.

Nagle do moich uszu doszło głośne wilcze wycie przez, które sierści najeżyła mi się na całym ciele. Odwróciłam się i ujrzałem bandę wściekłych wychodzących z lasu wilków.
Jeden z nich stał na czele. Jego brązowa sierści była brudna od krwi. Przez jego pysk i oko przechodziła długa blizna. Z pyska ciekła ślina, a jego żółte oczy były utkwione w mojej osobie. Podeszli bliżej i stanęli dwa metry od nas.
Asper wraz z Christianem stanęli bliżej mnie.. Tak jakby chcieli mnie ochronić...

-Kogo my tu mamy.- Powiedział po zmianie w człowieka ich przywódca.
Zrobiłam to samo po czym spojrzałam mu w oczy, które były w odcieniu zgniłego żółtego koloru.
-Czego chcecie?- Zapytałam, a Asper i Christian zamienili się w ludzi.
-Waszej śmierci kotku... - Odpowiedział po czym posłał do mnie mrożący krew w żyłach uśmiech.
- Ale co my takiego zrobiliśmy, że chcecie naszej śmierci co?!
- Słuchaj mała nie lubię tego skurwiela - Pokazał w stronę Christiana- A ty właśnie dołączyłaś do jego zasranej paczki. A tak w ogóle mam taki kaprys..
Widziałam jak mięśnie Christiana się napinają. Był wściekły i to na maksa.
- Słuchaj ty wyleniały kundlu... Wypierdalaj mi stąd! - Powiedział alfa podchodząc bliżej żółtookiego.
- O widzę, że grzeczny synuś mamusi wydoroślał.. Ojoj jaka szkoda takiej buźki..- Powiedział i rzucił się w stronę Christiana. Widziałam jak wbija pazury w ciało alfy musiałam mu jakoś pomóc! Rzuciłam się na żółtookiego zmieniając się w locie i zwalając go tym samym z Christiana .
Wataha Atisa świetnie współpracowała z naszą.
Poczułam okropny ból w lewej nodze i dostrzegłem rudego wilka, który próbował chyba mi ja odgryźć. Warknęłam z bólu i rzuciłam się z pazurami na rudego. Gdy zobaczył moją reakcję zaczął uciekać. Goniłam go dobre 5 minut po czym dopadłam i odgryzłam głowę. Wróciłam się w miejsce mojego domu i dostrzegłem ze Atis i Evi mają kłopoty składające się z czterech dorodnych wielkich wilków. Nie zastanawiając się pobiegłam im na pomoc. Wszędzie ktoś się gryzł i szarpał. Wbiegłam pomiędzy Atisa i Evi odciągając  tym samym uwagę od nich. Poczułam palący ból w okolicy gardła i lewej łapy. Z całych sił próbowałam przygnieść mojego przeciwnika do drzewa. Gryzłam i szarpałam czując ciepłą krew spływającą mi do gardła. Wtedy moje ciało napięło się. Wzrok jak i słuch wyostrzyły się. I widziałam tylko jego. Jak dwa wielkie wilki atakują go i wysysają z niego ostatki życia. Przed oczami miałam jego lazurowe oczy i ten wspaniały, szczery uśmiech. Nie mogę go stracić!
Moja bestia wydostała się z klatki. Nie przejmowałam się tym ,że znów mogę nie zmienić się w człowieka. Biegłam, a łzy spływały mi po zakrwawionym pysku. Rzuciła się na jednego z nich i bez opamiętania wyrywałam mu kończymy. Gdy z nim skończyłam odwróciłam się w stronę ostatniego, który stał zakrwawiony nad ciałem mojego ukochanego. Od razu go rozpoznałam.. Te oczy...
Syn Sue stał i patrzył wprost na mnie. Ruszyłam biegiem w jego stronę. Chciałam go zabić, dopaść i zniszczyć.
A on stał i czekał. Czekał aż go zabije.
Nie! Zabicie go, to dla niego jak wybawienie !
Zatrzymała się i zmieniłam w człowieka. Podeszłam do niego i powiedziałam.
- Nie zabije cię... Bo taka świnia jak ty, która zabiła swoją matkę nie zasługuje na śmierć... Kiedyś cię dorwę, a wtedy mi za to zapłacisz.- Uklękłam przy moim alfie.
Oddychał ale było z nim naprawdę źle.
Podniosłam głowę i stwierdziłam, że większość z obydwu watah stoi na nogach.
- Zanieście do domu wszystkich co nie mogą stać o własnych siłach.
I pomożecie mi... proszę..- Powiedziałam po czym mój głos po prostu się załamał.

________________________________
Hej wilczki;**
I oto następny rozdział. .. Mam nadzieję, że czytacie.!
Pozdrawiam ❤

Carmen new wolf story  cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz