~15~

856 104 1
                                    

Gdy byłam pod domem zatrzymałam auto. Wyszłam z niego i ruszyłam wprost do swojego pokoju. Wszyscy spali więc nie było zagrożenia, że mnie ktoś zobaczy. Christian spał w swoim pokoju wiec bez problemu weszłam do swojego zamykając drzwi na klucz. Zabrałam czyste rzeczy do spania i poszłam do łazienki.  Zdjęłam koszulkę i zaczęłam przyglądać się głębokiej ranie na swoim brzuchu, zadaną tym jebanym scyzorykiem.
Ściągnęłam resztę  ubrań i weszłam pod prysznic. Cholerstwo strasznie mnie bolało.  Wiem dzień dwa zagoi się.. Zaczęłam delikatnie myć swoje ciało i włosy.  Gdy skończyłam wyszłam i opatuliłam się białym ręcznikiem.  Podeszłam do lustra i ujrzałam nieprzyjemny widok. Rozwalona warga, brew i sine oko. Brawo!
Alkohol na szczęście wyparował.  Nagle usłyszałam cichy stukot w drzwi.
No to zajebiście...
Wyszłam z łazienki i stanęłam pod drzwiami.
- Carmen wiem, że tam jesteś.-Powiedział alfa.
- Czego chcesz?- Zapytałam.
- Pogadać...
- Dzisiaj już chyba dużo powiedziałeś.  Dobranoc!- Odpowiedziałam  i odeszłam od drzwi. Słyszałam ciche westchnienie i oddalającą się kroki alfy.
Oby to wszystko do jutra zeszło.-Pomyślałam.  Przebrałam się i wskoczyłam do miękkiego łóżka przykrywając się po same uszy.

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Wstałam i od razu poszłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że po siniaku nie zostało ani śladu.  
Za to na koszulce jest sporo krwi... Podciągnęłam materiał i spojrzałam na ranę zadaną wczoraj. -No nie wygląda ładnie.- Stwierdziłam i zaczęłam przemywać ją delikatnie.
Gdy mniej więcej ogarnęłam sprawę przebrałam się w czarne rurki i biały t-shirt z czarnym napisem nike. Długie włosy związałam w wysokiego kitka. Oczy podkreśliłam tuszem po czym udałam się na dół. Schodząc z góry słyszałam rozmowy i głośne śmiechy.
Weszłam do salonu gdzie od razu przywitano mnie bardzo miło. Weszłam do kuchni i usiadłam na jednym z barowych stołków. Musiałam uważać na swoją ranę wiec zrobiłam to powoli i delikatnie. Wiedziałam, że rana zakryta jest opatrunkiem i żadne wścibskie oko tego nie zauważy.
- Carmen może masz ochotę na  sałatkę z kurczakiem ?- Zapytała  mnie Daniell.
- Nie dziękuję. - Odpowiedziałam i nalałam sobie kawy do kubka.
Hmm.. A gdzie jest alfa ? W ogóle gdzie jest Asper, Atis, Matt, Mitis, Rafael i Louis?
- Ofelia?
- Hm?
- Gdzie są wszyscy ?- Zapytałam.
- Poszli zrobić sobie trening.- Odpowiedziała.
-Aha..- Wstałam od blatu i wolnym krokiem udałam się na dwór. Stado wilków ganiało się  jak małe dzieci. Asper i Christian stali pod drzewem i obserwowali chłopaków.
Gdy Atis mnie zobaczył od razu zaczął biec w moją stronę.
No to ładnie mam przechlapane.
Ruszyłam biegiem w stronę drzew. Rana jak na złość paliła żywym ogniem. Potknęłam się o gałąź i wylądowałam na brzuchu. Szybko odwróciłam się na plecy, a już  po chwili wisiał nade mną ogromny puchaty wilk.
- Jesteś taki puszysty.- Powiedziałam patrząc się głęboko w oczy Atisa. Ten polizał mnie po całej twarzy zostawiając na niej ślinę.
- Aa.. Zabije cię! - Krzyknęłam i zaczęłam się wycierać.
Nagle wilk spoważniał i zaczął obwąchiwać mój brzuch. W jednej sekundzie stał nade mną Atis w ciele człowieka.
- Carmen zrobiłem ci coś czuje krew.- Mówił zdenerwowany.
Przybiłam piątkę ze swoją głową i zrobiłam minę. "Zamknij się albo cie wykastruje"
- Cii...
Chłopak zrobił zdziwioną minę i pomógł mi wstać.
- Dlaczego czuje krew ?!
- No cicho ! Pajacu...
- Carmen ?!
- Idź do chłopaków ja wracam do domu . I masz być cicho ! Potem ci wszystko wytłumaczę.
- Ale..
- Żadnych ale !- Powiedziałam i powoli skierowałam się  w stronę domu. Jak na złość z za krzaków wyszedł Christian.

Rzuciłam się biegiem w stronę domu. Otworzyłam drzwi i potykając się o dywan przebiegłam przez salon aż dotarłam do łazienki i się w niej zamknęłam..

           ~Christian~
Poszedłem sprawdzić co robi Atis z Carmen. Gdy wyszedłem z za krzaków zauważyłem, że Carmen idzie w stronę domu. Gdy mnie zauważyła zaczęła biec. Nie rozumiejąc o co chodzi spojrzałem w stronę Atisa, który śmiał się najwidoczniej z zachowania Carmen.
Poszedłem za nią. Muszę sprawdzić co się stało, a przy okazji przeprosić ją.  Szczerze mówiąc to, że Carmen sprowadziła watahe Aspera... To nie był wcale taki głupi pomysł. Teraz to zrozumiałem.. Zamieniłem się w człowieka i wszedłem do domu.
- Widział ktoś Carmen?- Zapytałem dziewczyn, które pochłaniały sałatkę z miski..
- Jest w łazience... Tak szybko biegła, że o mało co się nie zabiła.- Odpowiedziała Daniell z pełna buzia.
Podszedłem do drzwi łazienki i zapukałem...
- Carmen otwórz.

             ~Carmen~

- Carmen otwórz. - Powiedział alfa i szarpnął za klamkę.
-Po co? Jestem zajęta..
-Carmen... Wiem ze coś jest nie tak.-Mówił alfa bardziej zdenerwowany.
-Wszystko jest...ała.. Szlak by to! - Krzyknęłam z bólu i dopiero teraz sobie uświadomiłam co zrobiłam! IDIOTKA. Próbowałam przemyć ranę czystą wodą,  a zrobiłam tylko gorzej ! I do tego alfa jest przekonany, że coś jest nie tak...
-Carmen!!
- Już już... -Odpowiedziałam, otworzyłam drzwi i szybko poprawiłam bluzkę.
Alfa wszedł niepewnie do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
- Dlaczego czuję krew ?- Zapytał patrząc mi w oczy które zrobiły się groźne.
- Ja...
- Ten dupek ci coś zrobił. - Krzyknął Christian.
Mój mózg od razu zaalarmował, że chodzi o Atisa!
- O nie nie nie on nie ma z tym nic wspólnego!.- Powiedziałam i chwyciłam za rękę wychodzącego już z łazienki chłopaka.
- Pokaż  i powiedz kto ci to zrobił!- Krzyknął alfa, a ja aż podskoczyłam ze strachu.
Podniosłam skrawek koszulki i odkleiłam opatrunek który był przesiąknięty wodą i krwią .
- Kurwa.- Syknął niezadowolony. Uklęk na kolana i zaczął przyglądać się ranie. Szybko wstał i zaczął przeszukiwać szafkę.  Widziałam jak wszystkie jego mięśnie się napinają. A twarz zrobiła się poważna.
- Trzeba to przemyć.- Powiedział alfa i wyszedł z łazienki.
-No łał bystry jest.-Pomyślałam.

Po chwili wrócił z jakaś kolorową buteleczką.
- Ofelia mi to dała.. Kazała przemyć tym ranę. - Powiedział i posadził mnie na wannie. Wziął do ręki buteleczkę i zaczął lać mi bezbarwny płyn w miejsce rany.
- Kto ci to zrobił. - Zapytał po chwili już spokojniej.
-Pojechałam wczoraj do baru... I tam trzech kolesi napadło mnie za barem
..- Urwałam i syknęłam z bólu.
- Sukinsyny...znajdę i zabije...
- Przestań nie warto...
- Tu chodzi o ciebie... Dla ciebie wszystko warto.- Powiedział i podniósł mnie (na pannę młodą) 
Tak przeniósł mnie przez salon i zaniósł do sypialni.
Położył mnie na łóżko i wyszedł.
Uff...- Odetchnęłam.
Nie było aż tak źle..
Położyłam głowę na miękka poduszkę. Moje oczy zrobiły się ciężkie. Próbowałam z tym walczyć, lecz po paru minutach poddałam się i zasnęłam...

Carmen new wolf story  cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz