Nine

258 28 0
                                    

     Czemu zawsze miała ochotę zetrzeć mu ten durny uśmieszek z twarzy?
    - Czego więc się spodziewałeś? - wymruczała. Odgarnęła włosy z czoła.
     - Szczerze? Że choć raz dasz za wygraną. - założył ręce na ramiona.
    - Jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia, to lepiej się streszczaj. - warknęła. Typowe dla niego gierki nie trafiały w jej gust.
    - Jeśli cię to interesuje, zrobiłem śniadanie. - odciął się.
    Nie mogła powstrzymać błysku w oczach. J e d z e n i e.
    - Dla mnie? - spytała z powątpiewaniem, choć była niemal pewna.
    Uśmiechnął się. Cholera. Był zbyt ładny.
    - Nieśmieszne, Annabeth.
    - Wcale nie miało być śmieszne... - wybąkała zbita z tropu. Zbyt miły. Zbyt radosny.
     To nie Andy, z którym zazwyczaj miała do czynienia.
     Poszła za nim do kuchni. Na blacie leżał talerz, a na nim jajecznica z dwoma kromkami chleba. Poczuła, jak burczy jej w brzuchu. Naprawdę była głodna. Wzięła się do jedzenia, mając nadzieję, że nie wygląda przy tym jak neandertalczyk. Kątem oka zobaczyła, jak Andy popija wodę. Musiał zjeść wcześniej. Ciekawe, o której wstawał. Nie miała pojęcia, która w ogóle była godzina. Straciła rachubę czasu. Skończyła jeść i odłożyła naczynia do zlewu i pozmywała po sobie. Miała nadzieję, że zaraz do pokoju wpadnie Ashley i przywita się z nią, nieważnie, jak brutalnie i histerycznie przedwczoraj go potraktowała, ale tak się nie stało. Kurde. Znowu zostali sami. Z doświadczenia wiedziała, że to nie zwiastowało n i c dobrego.
    - Skończyłaś? Możemy iść. - usłyszała głos za sobą.
     Nie musiała nawet pytać, gdzie. Szli tą samą drogą co zwykle. Dwa dni głodu dawały się we znaki, ale strawiony posiłek dodawał jej nieco energii. Otworzył drzwi od wielkiej sali i zapalił światła, tak jak wtedy. Znowu ten pokój z wielkim lustrem. Kazał jej stanąć na środku, na przeciwko niego.
    - Zrób ze mną tak, jak zrobiłaś z tamtym meblem. - powiedział swoim hipnotyzującym głosem. Gdy mówił, wpatrywała się w jego poruszające się wargi. Spojrzała na niego, nie rozumiejąc.
   - Słucham?
   - Po prostu to zrób. Jesteś w tym dobra, gdy nad sobą nie panujesz. - odparł, patrząc jej w oczy. Poczuła, jak się czerwieni. Cholera, cholera, cholera.
    Niezręczna chwila. Oczywiście, że miała ochotę go uderzyć - zawsze miała na to ochotę. Nie była sadystką, ale... zrobił jej zbyt wiele, żeby mogła sobie odmówić. Nie był wart więcej od kawałka drewna, więc przyszło jej to z łatwością, jakby wydarzenia z wczoraj odeszły w zapomnienie.
    Rzuciła się na niego. Popchnęła go, po czym próbowała cisnąć w stronę ściany. Wiedziała, że się nie opierał - jasne, że robił to tylko po to, by mogła się wyżyć, inaczej dawno leżałaby na ziemi. Ścisnęła go za ramiona i chciała kopnąć, lecz on nagle się obudził - w drugiej chwili przetoczyli się na podłogę. Leżała nad nim. Widziała, jak wbija w nią spojrzenie błękitnych oczu, próbując wyprowadzić ją z równowagi. Sądził, że miała do niego słabość. Wiedziała, że musi wykonać teraz decydujący ruch. Cóż, mogła go skopać albo poddusić, mogła też go spoliczkować, ale w chwili, gdy uniosła dłoń, coś w niej pękło. Patrzył na nią intensywnie i wyczekująco. Widziała, że obserwuje jej kolejny ruch. No dalej, zrób to, odezwał się jakiś głos w jej głowie. Była silna. Wymierzyć cios, tego właśnie oczekiwał. Słyszała, jak ciężko dyszy, studiując każdy fragment jej twarzy.
    W tej sytuacji mogłaby nawet go zabić. Wystarczyłoby skręcić mu kark, zanim zdążyłby cokolwiek zauważyć. Widziała to wielokrotnie na filmach, ale czy była w stanie? Wyobraziła sobie, jak jego oddech ucieka mu z ust, a ocean w oczach gaśnie i ciemnieje z każdą ostatnią sekundą.
    Przymknęła powieki, a gdy je otworzyła, wymierzyła mu cios w twarz. Musiało boleć. W jednej chwili złapał ją w talii i teraz znajdowała się pod nim. Jej oddech stał się nienaturalnie szybki, a źrenice rozszerzyły się. To był trening, ale jak daleko mógł się posunąć? Mógł ją uderzyć, przecież już próbował. W tej chwili nie było wyjścia awaryjnego. Delikatnie złapał ją za podbródek i spojrzał głęboko w oczy. Mimo woli zadrżała pod jego dotykiem. Jego oczy przeszywały ją na wylot. Nie miała zielonego pojęcia, co to mogło oznaczać, ale nie chciała, by przestawał. To tak, jakby nagle ją zahipnotyzował. Ciało przy ciele. Oddech przy oddechu.
    - Mam nadzieję, że nie... - ze 'snu' wyrwał ją czyjś głos. Delikatnie uniosła głowę i zobaczyła Ashleya. Zrobiła się czerwona jak burak. - Przeszkadzam. - skończył, patrząc na nich i unosząc brwi. Wyglądał na zszokowanego.
    Tak, to wyglądało dwuznacznie. Andy delikatnie odsunął się od niej i wstał, nie odrywając od niej wzroku. Czuła się, jakby zostawił na jej ciele swoje diabelskie piętno, gdyż w pierwszej chwili nie mogła się ruszyć. Gdy podał jej rękę, bez wahania ją ścisnęła i się podniosła. Między ich dłońmi przebiegła iskra. Szybko schowała ją do kieszeni.
    - Szczerze mówiąc, przeszkadzasz, ale mniejsza z tym. - mruknął Andy.
    Ashley posłał mu znaczące spojrzenie, po czym przejechał po niej wzrokiem.
    - Hej, Ann, pomyślałem, że potrzebujesz ubrań. Wybieram się dziś do miasta i mógłbym cię ze sobą zabrać. Kupilibyśmy ci coś ładnego. - wyszczerzył się w łobuzerskim uśmiechu. Stary, dobry Ashley, co z tego, że znała go coś koło siedemdziesięciu godzin i nie mieli zbyt dobrych wspomnień. Dałaby wszystko, żeby się stąd wyrwać i ubrać coś, co w miarę możliwości było 'jej'. Dałaby wszystko, by zobaczyć Londyn.
    - Jak śmiałabym odmówić? - uśmiechnęła się, pokazując szereg równych zębów. Spojrzała niepewnie na Andy'ego, pragnąc jego błogosławieństwa. Skinął głową, lecz wydawał się być taki...nieobecny. Standard.
    - Ok. Będę czekał za jakieś piętnaście minut w aucie. - rzucił, po czym obdarzając ich ostatnim, niezwykle dziwnym spojrzeniem, wyszedł.
    - Naprawdę mogę jechać? - upewniła się, że nie śni na jawie.
    - Musisz mieć ubrania. - odrzekł tylko. - Zasługujesz na to.
    Z całego swojego szczęścia miała ochotę rzucić mu się na szyję, choć wiedziała, że to szaleństwo. Zresztą, wspominając ostatnie chwile, nadal czuła się zawstydzona.
    - No idź, przygotuj się. Trening skończony.
    Zostawiając go samego, czuła się dziwnie.

Dark Ocean || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz