Seventeen

315 22 0
                                    


      Przez dłuższą chwilę siedziała oniemiała z filiżanką w zastygłej dłoni.

Pasek informacyjny się nie mylił. 'Andy Biersack', nie musiała powtarzać tego w myślach, by dobrze zrozumieć, co właśnie powiedział. Do tego ten cholerny wianuszek jego fanek wprost za jej plecami. Na jego widok zaczęły chichotać i szeptać między sobą, a ona żałowała, że do jej uszu dochodzą takie przymiotniki jak 'boski', 'nieziemski', 'cudowny'.

Od tego wszystkiego zrobiło jej się niedobrze. Choć czuła dziwną przewagę nad grupą tych tępych czternastolatek ze względu na to, że ją pocałował.

'Nie rób sobie nadziei, Ann. Nie jesteś nikim ważnym, pamiętasz?'

To tak cholernie bolało.

- Coś się stało? - nie miała ochoty nawet patrzeć na zmartwioną twarz Jaspera, czy jak on się tam u diabła nazywał. Spojrzała na dno swojego kubka, czarne i bezkresne, zupełnie jak jej dusza.

Nagle odechciało jej się pić.

- Ależ skąd. - wiedziała, że mamrotanie pod nosem to zły nawyk, ale nie potrafiła z nim walczyć. - Idę do toalety.

Nie czekała na uprzejme skinienie głowy. Poderwała się z siedzenia i ruszyła we wskazanym kierunku, zupełnie, jakby ktoś ją gonił.

Gdy znalazła się w łazience o lekko pożółkłych, białych kafelkach i wielkim lustrze wiszącym nad blatem, zachciało jej się płakać. Przemyła twarz wodą i z rozzłoszczeniem dostrzegła, że jej policzki płoną jeszcze większym szkarłatem. Oparta na łokciach wpatrywała się w swoje odbicie, mając nadzieję, że to tylko zły sen. W uszach miała tylko powolne odgłosy wody odbijającej się o ceramiczny zlew.

Co ten człowiek z nią zrobił?

Nie chodziło o to, jak wyglądała. Chudsza o dobre pięć kilo, śmiertelnie blada, niemal jak on, o oczach zmrużonych ze zwykłego zmęczenia. Była zmęczona. Przez cały czas. Ludzie wciąż pytali, czy jest w porządku, a ona zaczynała mieć serdecznie dosyć. Widzieli to, równie dobrze jak ona, ale ona próbowała to ignorować. Prawie została przyłapana z Ashem... Nawet jeśli był jej znajomym, co powiedziałaby matce? Och, mamo, to mój nowy chłopak, jest gwiazdą rocka, starszy tylko osiem lat, tak, lubi się zabawiać, choć w gruncie rzeczy go nie znam, wolę jego najlepszego przyjaciela, jest trochę młodszy, ale o wiele bardziej popieprzony. Najgorsze było to, że to nie robiło na niej żadnego wrażenia. J e g o słowa robiły na niej wrażenie, i to zbyt wielkie.

Po prostu zapomnij, Annabeth, i pozbądź się problemu.

Niestety, nie każdemu przychodzi to z taką łatwością, Andy.

Usłyszała, jak drzwi uchylają się, a za nią staje jedna z dziewczyn ze znienawidzonego stolika. Ubiór, który postanowiła przemilczeć, był tylko elementem całkoształtu tworzącego jej wizerunek. Miała włosy ufarbowane na czarno, długie paznokcie niezgrabnie pomalowane czarnym lakierem, ciemne, krzaczaste brwi i twarz upstrzoną piegami. Wyglądała jak dziecko rozpaczliwie próbujące wyrwać się w dorosłość, ukrywając swoją niedojrzałość pod warstwą makijażu i farbą do włosów. Z perspektywy Annabeth dawało to odwrotny efekt. Była zbyt przenikliwa, i o kilka lat mądrzejsza od dziewczyny.

Ponoć nie powinno się oceniać po okładce.. No cóż.

Przez chwilę patrzyła się na nią świecącymi oczami.

- Jesteś jego fanką, prawda? - wypaliła szybko Ann, spoglądając na jej odbicie.

Trzynastolatka zawahała się.

Dark Ocean || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz