16. Powroty

2.9K 229 110
                                    

Nowy rozdział i moja skromna osoba serdecznie witamy was w Nowym Roku! Ta część opowiadania będzie dość długa, więc zanim zabierzecie się za czytanie upewnijcie się, czy macie trochę wolnego czasu, coś do picia i wygodne siedzenie. Enjoy!

***
Do przyjazdu Kacpra zostały: 2 dni
Budzik. Jest 06:30. Wstaję, zanim i on to zrobi i idę do łazienki, aby wykąpać się zanim i on będzie miał na to ochotę. 07:00 on się budzi, a ja całuję go w policzek i lecę do garderoby, aby wybrać sobie zestaw na dziś. 07:15 jemy w jadalni wspólne śniadanie przygotowane przez panią Helenkę. 7:45 limuzyna Wiktora odwozi mnie pod szkołę.

Teraz nic nie może pójść źle. Będą się ze mnie śmiać, kpić, pokazywać palcami, ale mi nie wolno się nawet zdenerwować, bo ktoś może stwierdzić, że powinienem wrócić do psychiatryka, a w tedy naprawdę się tam dostanę. Nie obchodzi mnie to, jedyne czego pragnąłem od ostatniego miesiąca to świętego spokoju. Spokoju i ciszy za wszelką cenę. Tylko tego tak naprawdę potrzebowałem.

Wszedłem do szatni, a tam większość mojej klasy zaciekle rozprawiała o zadaniach domowych i obgadywała nauczycieli. Usiadłem, w kącie blisko wyjścia i jak najszybciej zacząłem się przebierać.

- O patrzcie kto wrócił. Nasz psycholek Dominik! - Powiedział jeden z moich klasowych "kolegów".
- Daruj sobie. - Powiedziałem szorstko, lecz bardzo spokojnie.
- Lalaa... a te włoski to Ci też w tym domu bez klamek pomalowali, czy to już we własnym zakresie? - Zapytał drugi bufon, a ja już ledwo wytrzymywałem.
- A co chcesz farbę pożyczyć? - Wszyscy zamilkli, kiedy ściągnąłem z siebie parkę.
- O kurwa... - Nie miałem pojęcia o co im chodziło.
- Co znowu wam nie pasuje? - Zapytałem oburzony.

- Jeść wam też tam nie dają? - Zapytała chuda Anka. Na moje nieszczęście miałem dziś na sobie tylko koszulkę i cienki sweterek, więc świetnie widać było moją odchudzoną sylwetkę. Postanowiłem już nie odpowiadać. Zmieniłem buty i wyszedłem z szatki.
- Dominik, zaczekaj. - Usłyszałem w oddali głos biegnącego za mną Dawida. Nie zamierzałem się zatrzymać. Co więcej przyśpieszyłem kroku i zniknąłem mu z oczu na klatce schodowej wśród tłumu pierwszoklasistów.

Kiedy siedziałem przy kaloryferze, na przeciwko drzwi do klasy, w której mieliśmy mieć pierwszą lekcję Dawid przechodził koło mnie z grupką rówieśników, ale tym razem nie był już tak śmiały, żeby zagadać. Wchodząc do klasy zobaczyłem, że kilka rzeczy się zmieniło od chwili, kiedy ostatni raz byłem w szkolę, a największą różnicą było to, że w mojej ławce nie siedział już Dawid. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przez długi czas nie było mnie w szkole, więc po co miał być sam, ale to co zrobiło na mnie wrażenie, to to że na jego miejscu siedział ktoś nowy.

Był to szczuplutki, jeszcze szczuplejszy niż ja obecnie, chłopak o starannie ułożonych do góry czekoladowych włosach.
- Ty chudy... patrz z kim będziesz siedział. - Krzyknął jeden z chłopaków, lecz został od razu uciszony przez naszą wychowawczynię.

- Dominiku. Jak się czujesz? Wszystko już w porządku? - Zapytała półszeptem kobieta po czterdziestce z tlenionymi włosami.
- Tak, pani profesor. Już wszystko w porządku. - Uśmiechnąłem się i zająłem miejsce obok nowego dla mnie kolegi.

- Filip, miło mi. - Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, na co ja lekko ją uścisnąłem.
- Dominik. - Chłopak spojrzał na mnie swymi czerwonymi oczami.

- Nosisz soczewki? - Zapytałem.
- Nie wcale... mam takie naturalne. - Prychnęliśmy obaj cicho, a potem już skupiliśmy się na lekcji. A przynajmniej Filip, bo ja nie mogłem oderwać wzroku od jego cieniuteńkich rączek. Ale przecież to było normalne, bo według nich byłem "u czubków", więc nie jestem już normalny.

Kości Policzkowe (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz