Rozdział 3. Może jednak coś dla kogoś znaczę.

1.4K 58 4
                                    

Zdawałam sobie pytanie, czy ktoś kto się kiedykolwiek ze mną przyjaźnił, chciał tego czy zadań domowych. Wszyscy ciągle mi mówią, że jestem mądra i wogóle, ale mnie to wcale nie cieszy nie mam chłopaka ani przyjaciół. Kiedyś byłam inna....
Przed szkołą czekałam na moją siostrę, która miała po mnie przyjechać. Usiadłam na ławce i patrzyłam przed siebie. Widziałam park, w którym jesień wygląda przepięknie. O jednym zapomniałam wspomnieć, była tam całująca się para młodych ludzi. Jeżeli on zaprosił ją tu na spacer widać, że z niego romantyk. To miejsce ma taki urok. Też chciałabym, aby jakiś chłopak mnie tu zaprosił. Zjadłam obiad w domu i poszłam na tor motocrossowy, gdzie był już mój dobry kumpel Tony, nie wie jaka jestem w szkole, jak się uczę i jakie zdobyłam laury. Tutaj nie mogę trenować w normalnych ciuchach, owszem przychodzę ubrana w normalnym stroju, tylko przebieram się od razu po przyjsciu w kevlar. Po chwili wsiadłam na motor i trenowałam, zmeczyłam się bardzo. Niestety, siostra nie mogła mnie odebrać, bo pojechała do koleżanki po notatki z zajęć. Wracałam na piechotę przez centrum miasta z kevlarem w plecaku. Niestety spotkałam naszą drużynę, która wygrała jak się później dowiedziałam. Widziałam jak niosą swojego kapitana, czyli Louisa. Byli bardzo zadowoleni. Gdy już oddaliłam się od nich, ktoś mnie zawołał:
- Ally, zaczekaj chwilę proszę. - chcąc nie chcąc odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego chłopaka. Chyba miał na imię Lukas, bo kiedyś chłopak Mamdy tak go wołał.
- Hey - powiedziałam
- Hey. Co tam u ciebie?
- Dobrze - powiedziałam, wachając się. - A u ciebie?
- Fajnie, wygraliśmy wiesz?
- Domyślam się..
- Chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć jutro?
- Yyy.. Okey. - powiedziałam, nie będąc przekonana do końca czy dobrze robię, ale zaryzykuje, nie mam nic do stracenia..
- To jutro o 18 przyjdę po ciebie. Zapiszesz mi adres? - powiedział i wskazał na rękę.
- Yyy.. Spoko - wyciągnęłam z plecaka długopis i zapisałam adres.
- To do jutra ślicznotko - powiedział i posłał mi buziaka
- Cześć.
Zastanawiałam się po co on to robi. Przecież jest koszykarzem licealnej drużyny, która gra w miedzyszkolnych i krajowych zawodach. Może się założyli.. Nie wiem, wolę nie gdybać, bo może tylko sobie to wmawiam. Mam nadzieję, że traktuje mnie poważnie.

następnego dnia rano

Ubierałam buty, gdy usłyszałam domofon do drzwi, szybko chwyciłam klamkę i otworzyłam wrota. A w nich ukazał się mój najlepszy przyjaciel Brian, który chodził ze mną do poprzedniej szkoły. Jest on brunetem o brązowych oczach, małym nosku i ustach. Jest dobrze zbudowany i ma szczupłą sylwetkę, naprawdę wygląda bardzo dobrze. Jeździmy razem na motorach. Zawsze bardzo dobrze się dogadaliśmy, dobrze nam się rozmawia, wspieramy się w tych trudnych i łatwych chwilach, nigdy się nie okłamaliśmy, jest dla mnie bardzo bardzo ważny. Kocham go i jesteśmy jak brat i siostra, również nasi rodzice się przyjaźnią i zazwyczaj razem wyjeżdżamy na wakacje.
- Hej stara, co tam? - powiedział a ja przytuliłam go najmocniej jak umiem od 3 klasy gimnazjum tak bardzo mi go brakowało na co dzień, bo musiał wyjechać z rodzicami na dwa lata, ale wrócił i będę go miała przy sobie.. Już zawsze...
- Hej młody. Pogadamy później, bo muszę do szkoły iść.
- Niespodzianka! Chodzę z tobą do klasy. - on mówi poważnie?
- Serio? W końcu będę miała przyjaciela w klasie. - powiedziałam rozradowana
- Czuję zaszczyt - powiedział z uśmiechem
- Chodźmy, bo się spóźnimy.
- No dobra dobra.
Pojechaliśmy autobusem, którym ja codziennie jeżdżę. Brian jeździł na motocrossie jak ja, ale to stare dzieje. Miał wypadek, ale już wszystko dobrze. Teraz to już nikt nie będzie mnie gnębił w szkole. Mam przyjaciela. Weszłam z Brianem do klasy, gdzie byli już wszyscy popularni, czyli Louis i jego zagraja. Usiadłam w ławce i czekałam na dalszy ciąg zdarzeń. Wszystkie dziewczyny od razu otoczyły moje przyjaciela, który był zdziwiony, że od razu ma takie powodzenie.
- I co Ally nawet u niego nie masz szans.. - powiedział Tomlinson, siadając obok mnie
- Co? O co ci chodzi?
- Nawet u tego casanovy nie masz szans..
- Nie obchodzi mnie to. Czyli skoro Briana nazwałeś casanovą to ty możesz być nazywany lovelasem i podrywaczem?
- Hahhahahaha, twoja pierwszą cięta riposta, gratuluję! - zaczął się śmiać Louis
- Zamknij się i odejdz stąd, ja siedzę z Ally - powiedział Brian, który dopiero co podszedł do mojej ławki
- A co jeśli nie?
- Będziesz miał ze mną do czynienia..
Szatyn odszedł, a ja szepnęłam Brianowi ciche dzięki.

Hej to ja! A oto kolejny rozdział, chociaż nie gwiazdkujecie i komentujecie, więc chyba wam się nie podoba :((

Basketball Player //Louis Tomlinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz