Chapter fourth

2K 88 0
                                    

Obudziły mnie jasne promienie Hiszpańskiego słońca wdzierające się do mojej sypialni. Przetarłam oczy i wyskoczyłam z łóżka kierując się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i lekko pomalowałam. Wróciłam do pokoju, włączyłam pocztę i zaczęłam przeglądać wiadomości; jedna szczególnie przykuła moją uwagę.
"Szanowna pani Caro Puyol! Pisze do pani z propozycją półrocznego kontraktu z marką Gucci. Bylibyśmy zaszczyceni gdyby została Pani twarzą naszej kampanii w Japonii. Kontrakt trwałby od sierpnia grudnia bieżącego roku do kocha kwietnia przyszłego roku."
Przeczytałam e-mail z trzysta razy; nie mogłam w to uwierzyć! Byłam bardzo szczęśliwa! Postanowiłam narazie nic nie mówić najbliższym o ofercie, którą miałam zamiar przyjąć. Nie mogłam zmarnować takiej szansy, prawda? W wyśmienitym humorze zeszłam na dół zjeść wspólne śniadanie z tatą.
- Jakie plany na dzisiejszy piękny dzień?- zapytał z pełna buzią płatków owsianych.
- Brak planów- westchnęłam mieszając łyżeczką w kubku z kawą.
- Może pojedziesz ze mną na trening?- zapytał. Pokiwałam ochoczo głową; doskonale wiedziałam, że tacie zależy na mojej obecności na treningach czy meczach. Posprzątałam po posiłku, przechwyciłam telefon i ruszyliśmy do samochodu. Na miejscu byliśmy po 20 minutach.
- Cześć!- przywitałam się z piłkarzami, którzy dotarli szybciej. Usiadłam na ławce i bawiłam się telefonem, który po chwili położyłam obok.
- Nawet się nie przywitasz?- powiedział skruszonym głosem. Rzuciłam się na szyje bramkarzowi machając nogami na prawo i lewo; z boku musiało wyglądać to z lekka komicznie. Chłopcy zaczęli zbierać się na trening, a ja zorientowałam się, że zapomniałam swojego iPhon'a. Tak oto mądra Cara zafundowała sobie spacer korytarzami stadionu! Weszłam do szatni i zaczęłam rozglądać się za telefonem.
- Zajebiście!- fuknęłam. Byłam pewna, że zostawiłam moje "maleństwo" na ławce, a go nie ma. No magia!
- Czegoś szukasz?- usłyszałam znajomy głos za plecami. Odwróciłam się na pięcie obrzucając pomocnika złowrogim spojrzeniem. On jakby nic wyciągnął mój telefon zza pleców i pomachał mi nim przed nosem. Sięgnęłam ręką po moją własność, a Brazylijczyk po prostu go schował. Bezczelny, po prostu bezczelny!
- Oddaj!- warknęłam w jego stronę.
21-latek pokręcił głową posyłając mi cudowny uśmiech. Nie chciał po dobroci? Trzeba było podstępem!
- Pójdźmy na kompromis; telefon za coś- powiedziałam przyglądając się jego reakcji.
- Telefon za buziaczka- pokazał palcem na polik. Zbliżyłam się do Rafinhy; kiedy nachylił się po całusa wyrwałam mu IPhon'a z ręki i wybiegłam z szatni jak poparzona. 2:0 dla mnie Alcantara!
Trening trwał dobrą godzinę; nie pamiętam kiedy ostatnio się tyle śmiałam. Chłopcy zachowywali się komicznie! Enrique wygwizdał koniec treningu, a piłkarze zaczęli schodzić się do szatni. Szłam z tylu ramie w ramie z Roberto rozmawiając sobie o jutrzejszym meczu wyjazdowym z Arsenalem. Weszliśmy do szatni; dobrze się rozsiadłam kiedy tata poprosił mnie o szampon. Jak można pójść umyć włosy bez szamponu?! Chwyciłam buteleczkę i ruszyłam w stronę natrysków. Podałam szampon zapominalskiemu; już byłam przy ostaniej kabinie kiedy ktoś wciągnął mnie pod lodowaty strumień wody i przygniótł do ściany prysznica. Przetarłam oczy; przede mną stał Rafinha w samych bokserkach. Ciemne zmierzwione włosy i uroczy uśmiech. Po ciele spływały mu strużki wody. Nigdy nie czułam się tak niezręcznie! Naga klatka pomocnika przygniatała mi biust; kto nie czułby się zażenowany w takiej sytuacji?! Poczułam palące rumieńce na policzkach. Odepchnęłam delikatnie piłkarza i wyślizgnęłam się spod prysznica. Wróciłam do szatni cała mokra! 2:1 dla Ciebie cholerny piłkarzu. Na mój widok wszyscy zaczęli zwijać się ze śmiechu.
***
Wróciliśmy z tatą do domu; zjedliśmy obiad i zrobiliśmy maraton filmowy. Niby nic takiego, ale dla mnie i taty było to bardzo ważne. Kocham go, a on mnie; każda chwila spędzona razem jest dla nas na wagę złota. Pożegnałam się z ukochanym "staruszkiem" i wróciłam do swojej sypialni. Wzięłam prysznic, zapakowałam małą torbę podróżną. Położyłam się do mojego ukochanego łóżka; dobrze przysnęła kiedy mój telefon postanowił dać o sobie znać. Przesunęłam palcem po ekranie odczytując treść wiadomości.
Od nieznajomy, do Cara; Chętnie powtórzę wspólny prysznic, tyle, że toples~ Rafinha :)
Pokręciłam głową cicho śmiejąc się pod nosem. Cwaniak spisał sobie mój numer!
Do Rafinha, od Cara; Powinieneś się leczyć :P
Od Rafinha, do Cara; Cara, złośnico!
Odłożyłam telefon na szafkę oddając się w objęcia Morfeusza.

You breathe.. || Rafinha AlcântaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz