Chapter twelfth

1.4K 75 4
                                    

Czas ucieka jak piasek przez palce. Stałam przed ogromnym budynkiem należącym do marki Gucci przyglądając mu się uważnie z uśmiechem na twarzy. Pamiętam jakby to było dzisiaj; przerażona przekroczyłam próg ogromnego oszklonego wieżowca. Stres nie odpuszczał mnie na krok. Zaśmiałam się pod nosem kręcąc głową; od tamtego czasu minęły 182 dni.
Pojechałam windą na najwyższe piętro, weszłam do biura w którym znajdowały się kreacje na sezon "lato 2014"
- Moja muza!- Karl przywitał mnie buziakiem w policzek. Tak! Stałam się muzą Karla Lagerfeld! Siwy mężczyzna pociągnął mnie za rękę w strone parawanu gdzie czekała na mnie dwie sukienki w których miałam otwierać i zamykać najważniejszy pokaz w całym roku. Po przymiarce wsiadłam do limuzyny, która zawiozła mnie do obiektu w którym odbyć się miało zaprezentowanie kolekcji. Pierwsze co zrobiłam skierowałam się do fryzjera. Właśnie Jose kończył prostować mi włosy kiedy mój nowy IPhone dał o sobie znać.
- Bardzo ważna informacja- usłyszałam głos po drugiej stronie telefonu. Westchnęłam i przewróciłam teatralnie oczyma. Fryzjer cicho zachichotał pod nosem.
- Też miło Cię słyszeć tato- odpowiedziałam lekko podirytowana. Ani cześć, ani pocałuj mnie w dupę.
- Kończę karierę- powiedział jakby nic. Prawie zakrztusiłam się własną śliną!
- Jak to kończysz karierę?!- wydarłam się do słuchawki. Jestem pewna, że tata odsunął komórkę od ucha.
- Słońce- powiedział spokojnie.- Mam 36 lat i poważną kontuzje kolana. Zasilałem szeregi Barcy 18 cudownych lat. Czas oddać opaskę komuś innemu.- wytłumaczył, a ja westchnęłam cicho na jego słowa. Tata bardzo przysłużył się klubowi; kiedyś trzeba odwiesić koszulkę i schować korki do szafki.
- Kiedy oficjalnie ogłosisz odejście? Kiedy ostatni mecz i impreza?- zasypałam go masą pytań.
- Karierę zakończę 14 maja po meczu. O imprezie pogadamy jak wrócisz- powiedział i się rozłączył. Czyżby zapomniał, że dzisiaj mam ostani pokazał i siadam w samolot lecący do Barcelony? Podziękowałam za ogarnięcie włosów, a następnie ruszyłam na stanowisko wizażystów. Po godzinie byłam gotowa; makijaż, fryzura, sukienka. Spojrzałam na zegarek; jeszcze pół godziny do pokazu. Postanowiłam sprawdzić instagrama. Natknęłam się na profil taty; wstawił zdjęcie na którym byli (prawie) wszyscy piłkarze Dumy Katalonii. Siedzieli pod ścianą z moim zdjęciem, która znajdowała się w willi taty. Pokazywali serduszka i robili kacze dzióbki. Zjechałam w dół i przeczytałam dopiske do wpisu- "Jesteśmy z Ciebie tacy dumni! 💕 @carapuyol". Przyjrzałam się uważnie fotografii; na zdjęciu niestety nie było Rafinhy. Właśnie! Alcantara! Wyciągnęłam kartkę, którą za godzinę miał mu dostarczyć kurier lotniczy.
List; Miesiąc V-miesiąc VI
"Drogi Rafaelu!
Pół roku minęło nim się obejrzałam. Nie będe pisać jak mi świetnie, że zapomniałam i wymazałam Cię z pamięci. Dlaczego? Skłamałbym! Przyjaciel, którego tutaj poznałam, powiedział mi, pewnego wieczoru podczas wypłakiwania się w jego ramie, że zapomnę. Nie będę wspominać Cię już w nocy. Nie będe czekać aż wyświetlacz telefonu się podświetli i zobaczę kopertę z Twoimi imieniem, albo nieodebrane połączenie właśnie od Ciebie. Powiedział, że słysząc naszą piosenkę nie zwrócę na nią uwagi. Powiedział, że z biegiem czasu zdołam usunąć wszytskie wiadomości, które ze sobą wymieniliśmy. Dam radę skasować zdjęcia, które Ci robiłam. Wbijał mi do głowy, że któregoś wieczoru leżąc w łożku nawet przez chwile nie zagościsz w mojej głowie. Brzmi realnie, prawda? To stos bzdur! Minęło pół roku czyli sześć miesięcy, sto osiemdziesią dwa dni, a ja nadal nie zapomniałam. Pamiętam wesołe ogniki, które skakały w Twoich ciemnych tęczówkach. Pamiętam cudowny uśmiech. Pamiętam zapach skóry i smak ust. Pamiętam ciepło ciała, każdy pieprzyk czy malutkie znamię. Pamiętam szybki puls towarzyszący Tobie tamtej wyjątkowej nocy. Pamiętam wszystko! Za Boga nie mogę się Ciebie pozbyć Alcantara. ~ Cara." Białą kartkę złożyłam na cztery części i podałam zamkniętą w białej kopercie listonoszowi.
- Cara! Za trzy minuty wychodzisz!- krzyknął kierownik pokazu. Wstałam i ruszyłam w strone wybiegu.
                                                                                                ***
Po pokazie pożegnałam się z projektantem i osobami, które pracowały ze mną bite pół roku. Pojechałam na lotnisko, przeszłam przez odprawę; wsiadłam do samolotu ostatni raz rzucając okiem na Japonię. Założyłam na uszy duże słuchawki i pogrążyłam się w rozmyślaniach przy powolnej melodii, która szybko mnie znużyła. Przebudziłam się dopiero kiedy samolot zetknął się z ziemią. Spałam kilkanaście dobrych godzin; nieźle Cara, nieźle.
Wstałam z siedzenia i właściwie to wybiegłam z samolotu na płytę lotniska. Pociągnęłam nosem najlepsze powietrze na świcie! Katalońskie powietrze! Zadowolona z końca podróży udałam się po walizki, a następnie pojechałam do domu. W taksówce kierowca pytał się mnie czy tata naprawdę kończy karierę. Powiedziałam mu, że na dniach wszystko będzie wiadomo. Odkluczyłam drwi, wniosłam walizki po schodach i po cichu udałam się do swojej sypialni. Spojrzałam na szafkę nocną; zegarek na niej stojący wskazywał godzinę drugą w nocy. Byłam tak zmęczona, że nie chciało mi się nawet iść pod prysznic. Jednakże po tak długiej podróży wypadałoby się odświeżyć, prawda? Wyjęłam piżamę z szafy i skorzystałam z prysznica. Wykończona lotem i zmianą strefy czasowej padłam na łóżko i po chwili słodko drzemałam.

You breathe.. || Rafinha AlcântaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz