- Za pierwszym razem uznałem, że zrobiłaś to przypadkowo, teraz śmie sadzić, że było to celowe- usłyszałam głos, który był jak miód na moje popękane serce, które właśnie biło jak oszalałe. Niepewnie podniosłam wzrok, a świat się zatrzymał.
- Rafinha- wyjąkałam nieodrywając od niego oczu. Właściwie się nie zmienił; oprócz lekkiego zarostu i inaczej ułożonych włosów. Lekko się uśmiechnął kiwając na mnie palcem. Miałam ochotę rzucić się mu na szyje, ale nie mogłam. Nie po tym jak wyjechałam bez słowa. Stałam jak słup soli wpatrując się w niego; może chciałam nacieszyć oczy? Sama nie wiem. Poczułam ciężką dłoń na swoim ramieniu.
- Chodź Cara, odwiozę Cię do domu- znowu ter Stegen przyszedł mi z pomocą. Pożegnałam się z piłkarzami siląc się na ciche "cześć". Wsiadłam z bramkarzem do sportowego samochodu, który ruszył zatłoczonymi ulicami Barcelony w kierunku willi mojego taty.
- Dzięki za podwózkę- powiedziałam otwierając drzwi. Miałam zamiar wysiąść kiedy blondyn chwycił mnie za nadgarstek.
- Nadal go kochasz, prawda?- spytał delikatnie poluźniając uścisk. Wbiłam tępo wzrok w wycieraczkę.
- Ty nigdy nie przestałaś go kochać- powiedział odgarniając mi włosy za ucho. Uśmiechnęłam się blado i wyszłam z auta.
- Jestem tato!- krzyknęłam zostawiając buty i torebkę w korytarzu.
- Chodź do salonu- usłyszałam. Jak powiedział tak zrobiłam. Rozsiadłam się na wielkiej kanapie obok taty.
- 14 maja po meczu kończę oficjalnie karierę- powiedział. Widziałam, że jest to dla niego bardzo trudne. Pogłaskałam tatę po ręce dodając mu otuchy.
- Chciałbym żebyś była wtedy ze mną- powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Zawsze podczas ważnych spotkań czy też mniej ważnych byłam przy nim, a jego ostatniego meczu za żadne skarby świata bym nie opuściła.
- Oczywiście, że będę- pocałowałam go w policzek. Zatrzymałam się przy schodach i krzyknęłam: - Jutro impreza!- pobiegłam do góry i tyle mnie widzieli.
***
Leżałam na swoim łożku tępo wpatrując się w biały sufit. Myślałam nad sytuacją, która miała miejsce dzisiaj po treningu. Czułam się jak skończona kretynka; po sześciu miesiącach nie było stać mnie na nic więcej niż "Rafinha". Zebrałam tyłek z łóżka, wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam z domu. Wolnym krokiem chodziłam po uliczkach Barcelony bez żadnego celu. Nie zorientowałam się kiedy nogi przyprowadziły mnie na mały mostek nad wodą. Weszłam na drewnianą konstrukcje i usiadłam w połowie jej długości. Przymknęłam oczy i zadałam sobie w myśli pytanie; czy żałuje, że wyjechałam? Wiecie co? Gdybym mogła nie wsiadłbym do samolotu tamtego listopadowego dnia! Z mojego zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos i dotyk dłoni na moim poliku. Otworzyłam oczy, a świat po raz drugi zatrzymał się w miejscu.
- Mam coś fajnego- pomocnik Blaugrany wyciągnął zza pleców butelkę wina; zaśmiałam się pod nosem. Po niecałym kwadransie procentowy napój "wyparował".
Przez dwie godziny siedzieliśmy w ciszy, której nikt nie miał zamiaru przerwać. Wstałam z miejsca klepiąc 21-latka po plecach.
- Będę się już zbierać- powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Wróciłam do willi; wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę i zasnęłam.
***
Następnego dnia wstałam w miarę wcześnie. Kiedy zeszłam na dół taty już nie było, także mogłam zająć się przygotowaniami odnośnie imprezy. Po południu przyjechał katering, dekoratorzy i cała reszta. Kiedy upewniłam się, że wszystko jest jak powinno poszłam wsiąść długa relaksacyjną kąpiel. Pachnąca wskoczyłam w ciuchy odpowiednie do zaistniałej okoliczności. Zrobiłam makijaż, spryskałam się ulubionym perfumem i zeszłam na dół. W salonie byli już wszyscy najbliżsi; piłkarze z partnerkami i sztab. Chwyciłam kieliszek z szampanem, który wypiłam do samiutkiego dna.
- Wpadłaś w alkoholizm?- obróciłam się gwałtownie mierząc Rafaela złowrogim spojrzeniem. Podniósł ręce w geście obronnym i zniknął pośród gości. Wirowałam z Leo Messim na parkiecie kiedy zostałam odbita. Nie musiałam patrzeć na twarz mężczyzny z którym tańczyłam; poznałabym dotyk tych rąk i zapach wody kolońskiej nawet z tysiąca kilometrów.
- Co zamierzasz zrobić dalej?- zapytał obracając mnie w okół własnej osi.
- Wracam do Portugalii- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Alcantara przycisnął mnie do siebie gładząc ręką po odkrytych plecach.
- Zachowujmy się jakbyś nigdy nie wyjechała i nie złamała mi serca. Daj mi jeden dzień, a później zrobisz co zechcesz - powiedział delikatnie całując moje czoło. Poczułam się znowu taka bezpieczna i kochana.
- Dobrze- przystałam na prośbę Brazylijczyka. Wtuliłam się w jego ramiona wybuchając płaczem jak małe, bezbronne dziecko.
![](https://img.wattpad.com/cover/57700822-288-k780504.jpg)
CZYTASZ
You breathe.. || Rafinha Alcântara
FanfictionDwa różne charaktery, dwoje różnych ludzi; co się stanie kiedy los postawi ich na jednej i tej samej drodze? *** On- przystojny, młody piłkarz, który wrócił do swojego klubu po rocznym wypożyczeniu. Liczy się dla...