Przebudziłam się około godziny 10:00. Według planu treningowego taty nie było już w domu. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zjadłam szybkie śniadanie. Zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie na Camp Nou. Tym razem nie łatwo było mi wejść na trening. Każdy kto mnie zauważył odrazu mnie zagadywał; ochrona, sztab medyczny, trener Barcy B. Przymknęłam prze korytarz bez większych komplikacji. Wzięłam kilka wdechów i weszłam na boisko na którym piłkarze Dumy Katalonii rozgrzewali się przed rzutami z 11 metrów. Chłopcy byli pochłonięci ćwiczeniami; wykorzystując ich nieuwagę podeszłam do trenera.
- Zgadnij kto to?!- zapytałam zasłaniając mu oczy dłonią. Po dosłownie sekundzie znajdowałam się w objęciach Enriqe.
- Cały czas śledziłem Twoją karierę mała.- powiedział uradowany wypuszczając mnie ze stalowego uścisku. Zabrałam mu gwiazdek i dmuchnęłam w niego z całej siły.
- Do roboty lenie!- krzyknęłam tak głośno, że było mnie słychać chyba w samej stolicy Hiszpanii. Piłkarze Barcelony spojrzeli w naszą stronę właściwe rownocześnie. Ich miny były bezcenne! Myślałam, że Pique, Messi i ter Stegen pogubią zęby. Wszyscy rzucili się w moją strone, a ja w duchu modliłam się o wyjście z tego przytulasa cało. Na samym końcu udało mi się zamienić słowo z Fabregasem.
- Co u niego? Dlaczego go nie ma?- zapytałam Hiszpana, który nadal przytulał mnie do swojego umięśnionego ciała.
- Zmarkotniał, nie ma w nim życia. Miał kontuzje i pare dni wolnego.- zaspokoił moją ciekawość, a mi zrobiło się przykro. Wiedziała, że to co działo się z Rafinhą to tylko i wyłącznie moja wina. Po treningu ukochana Blaugrana przebrała się i pojechaliśmy wszyscy do domu spędzić trochę czasu razem. Wygłupialiśmy się, graliśmy na konsoli i gadaliśmy. Mając ich (prawie) wszystkich przy sobie zdałam sobie sprawę, że są dla mnie jak jedna wielka rodzina, której bardzo mi brakowało. Piłkarze zmyli się późno wieczorem. Posprzątałam po kolacji i przytragałam do salonu dwa kubki z herbatą i miskę popcornu. Usiadłam na kanapie kładąc głowę na twardym ramieniu taty.
- Jestem z Ciebie bardzo dumny- powiedział głaszcząc mnie po dłoni. Tego mi brakowało! Brakowało mi taty. Jego ciepłego głosu, silnego ramienia i serca, które było przepełnione miłością do mnie i piłki.
- Wiem tato- uśmiechnęłam się delikatnie. - Jesteś pewien, że chcesz zakończyć karierę?- zapytałam dla pewności.
- Zastanawiałem się nad tym wystaczającą długo Cara- odpowiedział. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić wielkiej Barcelony bez fenomenalnego Puyola. Włączyliśmy nasz ulubiony film i oglądaliśmy go tak jakbyśmy widzieli go pierwszy raz.
- Nadal go kochasz?- wstał z kanapy i usiadł na fotelu na przeciwko mnie. Wyłączył telewizor, a w ogromnym salonie zapanowała totalna cisza.
- Nie, nie kocham. Alcantary nie ma już w moim życiu- skłamałam siląc się na obojętny ton. Wzrok taty zrobił się wręcz palący i przeszywał mnie na wylot.
- Możesz mówić, że Go nie ma, ale w Twoich smutnych oczach on cały czas jest.- pocałował mnie w czoło, a następnie wyszedł zostawiając mnie samą.
***
Kolejne trzy dni minęły mi przerażajaco szybko. Załatwiałam sprawy odnośnie imprezy pożegnalnej taty, która miała się odbyć dzień przed meczem; chciała żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dzisiejszego dnia mogłam trochę odetchnąć. Zjadłam śniadanie pojechałam na trening chłopaków z którego ledwo doczołgałam się do szatni. Messi gonił mnie kwadrans po boisku; co jak co, ale Argentyńczyk ma ładne przyśpieszenie i chyba nigdy się nie męczy
- Leoś, masz picie?- powiedziałam rozkładając się na kafelkach. Wskazał gestem ręki na sportową torbe i ruszył na poszukiwania swoich bokserek, które schował mu Adriano.
- Dani- wyjęczałam wyciągając w jego stronę rękę. Brazylijczyk uśmiechnął się pod nosem i pomógł mi wstać. Sięgnęłam butelkę z wodą ze sportowej torby napastnika z numerem "10" nagle w szatni rozległ się przeraźliwy krzyk dwojga piłkarzy; podskoczyłam chyba pod sam sufit wylewając na kogoś całą zawartość butelki.
CZYTASZ
You breathe.. || Rafinha Alcântara
FanficDwa różne charaktery, dwoje różnych ludzi; co się stanie kiedy los postawi ich na jednej i tej samej drodze? *** On- przystojny, młody piłkarz, który wrócił do swojego klubu po rocznym wypożyczeniu. Liczy się dla...