Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a ulice pokryte były warstwą białego puchu. Teraz, późnym wieczorem, Londyn wydawał się być opuszczony, nikt więc nie zostawiał śladów na śnieżnej powierzchni.
Zimno ma swoje plusy i minusy. Jest w stanie zakonserwować ciała, ale jednocześnie sprawia, że - szczególnie wśród najbiedniejszych - w noce takie jak ta jest ich coraz więcej.
W chłodnym, oświetlonym tylko paroma świecami pomieszczeniu z oczywistych względów panowały warunki idealne do przechowywania zwłok.
Ubrany na czarno mężczyzna pogładził powierzchnię dębowego drewna, a potem przesunął palcami aż do niedużej, przytwierdzonej gwoździami tabliczki podpisanej niedbale zaledwie pół godziny temu.
"R.I.P. [l/n] [f/n]"
Jej rodzina była biedna i, gdy dziewczyna zamarzła na śmierć, nie stać jej było na pogrzeb. Ciało mogło przeleżeć największe mrozy, by potem powoli ulegać rozkładowi na ulicach Londynu jak wiele ciał wcześniej. Ale to było zbyt piękne, by mógł pozwolić mu się zmarnować.
Delikatne, prawie zamarznięte. Pozbawione śladów ran i chorób, tylko trochę brudne. Zgon nastąpił zaledwie godzinę temu, więc nie zdążyło wystąpić stężenie pośmiertne. Choć normalnie nie zdążyłoby jeszcze wystygnąć, przyczyną śmierci było właśnie zimno. Jasna skóra, długie, skołtunione włosy opadające na ramiona, drobne ciało przykryte jedynie cienką warstwą ubrania, bo wszystko co mogło się przydać rodzina zabrała w chwili śmierci.Wziął ciało na ręce, wyjął z trumny i położył delikatne na stole, odsuwając na bok napoczęty obiad.
Przeczesał palcami skołtunione włosy, uznając, że właśnie w takiej formie wyglądają najlepiej. Z reguły przygotowywanie ciał do pogrzebu wiązało się z obowiązkiem podążania za wytycznymi klientów. Tym razem mógł robić to, co chciał. Ciało było jego i nikomu oprócz niego samego nigdy nie będzie dane go podziwiać.
- [f/n]-san, byłaś piękną, młodą kobietą. - Rozpiął guziki jej czarnej bluzki. - Powiedz, żadnemu młodzieńcowi nie było dane oglądać twojego ciała? Cóż za marnotrawstwo.
Delikatnym, niepośpiesznym ruchem zdjął z niej wszystkie ubrania, podziwiając śnieżnobiałą cerę, na której zaczęły odbijać się refleksy migoczącego z boku światła świec. Pod warstwą ubrań wcale nie było dużo brudu, jedyne na włosach ostał się kurz i zamarznięte kropelki wody tworzące srebrną warstwę utrzymującą włosy nieruchomo prawie jak lakier.
To ciało zdecydowanie zasługiwało na specjalne przygotowanie do opuszczenia tego świata.
Podszedł do trumny, by poprawić poduszki. Potem wrócił, by włożyć ciało z powrotem do środka. Przez cały czas nie przestawał mówić.
- Milady, jaki kolor lubisz najbardziej? Śmiem twierdzić, że fiolet doskonale podkreśli twą siną cerę. Teraz tego nie widać, ale gdy twoje ciało zacznie stygnąć i się rozkładać, właśnie ten kolor będzie wyglądał najlepiej... Mimo wszystko, twoja uroda aż prosi o uwiecznienie w tym właśnie momencie, a w tym właśnie momencie...
Odsunął się od stołu i zajrzał do wazonu ze świeżymi kwiatami, wydającymi się powoli zamarzać w tym zimnie, jednak ściętymi jeszcze tego samego dnia, przechowywanymi do tej pory w specjalnej cieplarni. Wśród nich, nieco z brzegu, spoczywał krwistoczerwonej barwy gwoździk. To ten kwiat w pierwszej chwili wydał mu się idealny.
Dłonie dziewczyny złożył na podołku, a kwiat włożył między palce, tak, że łodyżka tkwiła między nogami.
Uśmiechnął się, wpatrując w swoje dzieło. Podniósł wieko trumny, spowijając martwą damę ostatnim spojrzeniem.
- Właśnie teraz, [f/n]-san, jesteś najpiękniejsza.
★
CZYTASZ
𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫𝐥𝐚𝐧𝐝 || 𝐎𝐧𝐞𝐒𝐡𝐨𝐭𝐲
FanfictionWitajcie, dzieci ziemskiego padołu! Nie dręczcie się już dłużej, odpocznijcie! Na łonie krainy wyobraźni wszystko może się Wam przydarzyć, cokolwiek tylko zapragniecie... Ostatnio najwyższe notowanie to #95 w fanfiction. Celem jest #1, oczywiście :D...