Pozornie, Shu Sakamaki wydawał się być najspokojniejszym i najbardziej opanowanym z braci. Leżąc całe dnie w jednej pozycji, nie poświęcając przesadnej uwagi praktycznie niczemu, koncentrując się na muzyce - a, jak wiemy, muzyka łagodziła obyczaje. Wyglądał na osobę, której może i powinno się unikać, ale nie należało się też zbytnio bać. W końcu można było odnieść wrażenie, że ten zawsze pozostanie zbyt leniwy, by w jakikolwiek sposób szukać na przykład zemsty na tych, którzy są poza zasięgiem jego rąk, gdy leży.
Shu Sakamakim należało zachwycać się z daleka. To wiedział każdy. Jeśli, jakimś sposobem, poświęcałaś mu więcej uwagi niż innym, najlepiej było, gdy stałaś daleko od niego, przypatrując mu się w kompletnej ciszy. Wtedy nawet, jeśli zdawał sobie sprawę z twojej obecności - a zdawał na pewno - taktownie ją ignorował, bo, jak długo nie przeszkadzałaś mu w jego drzemce, i on nie miał zamiaru ci w żaden sposób przeszkadzać. W końcu, zachwycanie się Shu Sakamakim było rzeczą całkowicie normalną.
I właśnie przez te pozory nikt nigdy nie spodziewałby się, że Shu Sakamaki kiedykolwiek postanowi wziąć sprawy w swoje ręce. Ba - nikt nawet nie wpadłby na to, że Shu Sakamaki mógłby zwrócić na kogokolwiek na tyle uwagi, by w ogóle zechcieć w jakikolwiek sposób działać.
Ale Shu Sakamaki był wampirem, a każdy wampir w pewnym momencie zaczyna czuć głód. Jako najbardziej egoistycznej istoty, jaką człowiek mógłby spotkać na swojej drodze, głód wampira był tym, czego powstrzymać się nie dało - i to nie ze względu na jego siłę, a zupełny brak skrupułów, jaki wampirom wpajany był od urodzenia. Tak jak człowiek bez wahania zabijał zwierzęta na swojej drodze, by się pożywić - wampir bez wahania zabijał ludzi, bo tak został stworzony. Jako istota idealna, stojąca na szczycie łańcucha pokarmowego, nie musząca nawet wkładać w polowanie szczególnego wysiłku.
Jednak to, że Shu Sakamaki czerpał z polowania nadludzką wręcz przyjemność, było już sprawą zupełnie inną. Właśnie przez pozory, prawie nikt nie zdawał sobie z tego sprawy.
A w momencie, w którym prawda ta wychodziła na wierzch, było już za późno, by się przed nią uchronić.
Wiedziałaś to dobrze. Bardzo dobrze. Wiedziałaś to dlatego, że i tobie czas się skończył. Przez wielkie okno do pomieszczenia wpadało blade światło księżyca w pełni. Oświetlało twoją równie bladą twarz, a ty żałowałaś, że nie daje żadnego ciepła, bo chłód bijący od nieogrzanych ścian przenikał twoje kości, sprawiając, że drżałaś z zimna.
Jednocześnie jednak drżałaś ze strachu, a tego żadne ciepło nie było w stanie złagodzić. Drżały twoje nogi, ramiona, drżało ostrze trzymanego przez ciebie, srebrnego sztyletu. Sztylet ten wyciągałaś przed siebie, tak, by znajdował się między tobą a tym, czego się bałaś.
Shu Sakamaki zmrużył oczy, przypatrując ci się w milczeniu przez chwilę, a chwila ta zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Wzmocniłaś uścisk na rękojeści broni, gotowa w każdej chwili osłonić się nią, gdyby wampir postanowił się zbliżyć.
Zbliżył się.
Ale od tyłu, pojawiając się znikąd za twoimi plecami i chwytając cię za oba nadgarstki, wykręcając je do tyłu i prawie je w ten sposób wyłamując ze stawów.
Sztylet wyleciał ci z dłoni i z brzdękiem wylądował na chłodnej posadzce. Shu popchnął cię mocno do przodu, sprawiając, że i ty zderzyłaś się z nią z głośnym łomotem. Zanim zdążyłaś zareagować, podniósł sztylet, abyś ty nie mogła tego zrobić pierwsza.
- ...Heh... Na co ci broń, jeśli nawet nie potrafisz jej używać...
Obróciłaś się i odsunęłaś od niego, aż twoje plecy uderzyły ścianę, sprawiając, że wzdrygnęłaś się, zupełnie, jakby był to kolejny przeciwnik. Wciąż nie wstałaś z podłogi, próbując zasłonić się ramionami przed stojącą na wprost ciebie istotą.
CZYTASZ
𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫𝐥𝐚𝐧𝐝 || 𝐎𝐧𝐞𝐒𝐡𝐨𝐭𝐲
FanfictionWitajcie, dzieci ziemskiego padołu! Nie dręczcie się już dłużej, odpocznijcie! Na łonie krainy wyobraźni wszystko może się Wam przydarzyć, cokolwiek tylko zapragniecie... Ostatnio najwyższe notowanie to #95 w fanfiction. Celem jest #1, oczywiście :D...