Na dworze panowała zaskakująca pogoda. W końcu przestało padać i zza chmur, od dobrego tygodnia nękających wschodnie wybrzeże Australii, wyjrzało Słońce. Chanel mogła podziwiać piękny widok Oceanu Spokojnego, który rozlewał się za oknem pokoju, w którym spędziła noc. Obudziła się blisko południa, ale nie miała ochoty wychodzić zanim ktoś po nią nie przyjdzie. Krążyła jedynie po ogromnym pomieszczeniu i co chwila zerkała na plażę. Zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś będzie mogła spacerować z matką i Austinem, śmiać się z nimi i udawać, że lubi się ze swoim ojczymem idiotą.
- Cały dom się przez ciebie trzęsie. – dziewczyna odwróciła się na pięcie, żeby spojrzeć na Ashtona, który stał oparty o framugę drzwi. Miał na sobie czarną koszulkę Iron Maiden i stare, przetarte jeansy. – Chodzisz tak w kółko od godziny.
- Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, nie mam tutaj za wiele do roboty. – fuknęła, odrzucając na plecy włosy.
- W nocy jakoś znalazłaś sobie zajęcie. – na twarzy Ashtona wykwitł chytry uśmiech. Nel wiedziała, że chodzi mu o jej nocny taniec do Britney Spears. – Matt chce z tobą porozmawiać.
- Wie, gdzie jest moja rodzina? – ruszyła za chłopakiem, który już zmierzał korytarzem.
- Wie i ja też wiem. – rzucił przez ramię, nie oglądając się za siebie.
- Gdzie?
- Razem z twoim bratem.
- Ryderem? – Ashton rzucił jej poirytowane spojrzenie, które zmroziło jej krew w żyłach.
- Z Sebastianem. Matt ci wszystko wytłumaczy.
Nie zadawała więcej pytań. Szła posłusznie za Ashtonem, omiatając wzrokiem mijane pokoje. Większość drzwi była zamknięta, jednak w otwartych widziała różne wystroje. Od różowych ścian, jasnego drewna i przeróżnych bibelotów po czarne ściany, zniszczone meble i masę plakatów metalowych zespołów. Od idealnie posprzątanych pokoi po takie, gdzie ledwo dało się wejść. Zastanawiała się, czy ktoś poza nią, Ashtonem, Mattem i panią DuBois tu mieszka. W domu panowała głucha cisza, co wskazywało na brak innych lokatorów.
Matt siedział za ogromnym biurkiem z polerowanego drewna w pokoju z widokiem na ogród. A przynajmniej tak wydawało się Chanel. Na ogromnym zielonym terenie rozstawione były drewniane tory przeszkód. Drabinka jak na placach zabaw, różnego rodzaju kładki, mosty, ruchome przeszkody. Po torze biegały dzieciaki w każdym wieku. Od małych, mniej więcej w wieku Rydera po wiekiem jej równych. Różne rasy, różne ubrania, różne kolory włosów, każdy inny. A jednak mieli w sobie coś wspólnego.
- Dzień dobry, Chanel. – skinął głową w kierunku krzesła przy biurku. – Usiądź, proszę.
Dziewczyna posłusznie usiadła patrząc na mężczyznę, który wlepił w nią zaciekawione spojrzenie. Ubrany był tak samo jak w nocy. Ciemny garnitur podkreślał błękit jego oczu oraz dawał wrażenie, że Matthew Gomez jest kimś bardzo ważnym i wpływowym.
- Ashton, możesz wyjść? - Ashton posłusznie skinął głową i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. – Zgaduję, że chciałabyś usłyszeć całą historię.
- Jaką historię? O co tutaj chodzi? Dlaczego ci ludzi porwali moją rodzinę? – Nel ledwo mogła usiedzieć na krześle. Nogi jej drżały, a umysł krzyczał, że ma wstać i krążyć po gabinecie Matta, jak po pokoju chwilę wcześniej.
- Spokojnie, bez pośpiechu. Mamy czas. – na twarzy mężczyzny wykwitł ciepły uśmiech. – Początek nigdy nie jest łatwy, ale z czasem przyzwyczajacie się do tego, kim jesteście. Jednak ty nie jesteś jak oni. – skinął głową w kierunku okna, za którym dzieciaki pokonywały tor przeszkód.
- Co ma pan na myśli?
- Pozwól, że najpierw wyjaśnię ci najważniejsze pojęcia. Herbaty? – wstał zza biurka i podszedł do eleganckiego, porcelanowego czajnika.
- Poproszę.
- Obiło ci się kiedyś o uszy pojęcie „nefilim"? – Matt wrócił do biurka, stawiając na nim dwa kubki z parującą herbatą.
- Raczej nie. – Grey próbowała przypomnieć sobie, czy kiedyś słyszała to pojęcie, ale nie mogła go z niczym powiązać.
- Nefilimem jest dziecko zrodzone z człowieka oraz anioła. – Gomez rozparł się wygodnie w fotelu, obserwując swoją nową podopieczną. – Taki półanioł. Jak ty, czy pozostali mieszkańcy tego domu.
- Próbuje mi pan wmówić, że nie jestem człowiekiem? – Chanel odurzyła się. Od lat nie wierzyła we wróżki, anioły, demony czy duchy.
- Próbuję ci to wytłumaczyć. Twoje życie nie zawsze było takie, jak ci się wydaje. Opuszczając matki swoich dzieci, aniołowie blokują pamięć dziecka i jego ukryte zdolności, żeby żyło normalnie. Czasami blokada opada, czasami nie.
- Co się dzieje, kiedy opada?
- Zaczynasz widzieć świat takim, jaki jest naprawdę. Wszelkie bajki, które słyszałaś w dzieciństwie nagle ożywają. Wilkołaki, wróżki, wampiry, demony, anioły, wszystkie są prawdziwe i żyją pośród nas.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widziała coś takiego. – skłamała. Od razu pomyślała o dziwnym mężczyźnie na którego wpadła po imprezie.
- Ashton opowiedział mi o likantropie, który wystraszył cię na ulicy, nie musisz tego ukrywać. Przybierał swoją prawdziwą postać na twoich oczach, przez co zemdlałaś. Masz szczęście, że kazałem mu cię śledzić. Skończyłabyś jako obiad wilkołaka.
- Nadal nic z tego nie rozumiem.
- W momencie, kiedy stanęłaś twarzą w twarz z wilkołakiem, kiedy cię dotknął, opadła bariera blokująca twój umysł. Jesteś Nefilimem, ale nie jesteś taka, jak pozostali.
- Co ma pan na myśli przez to, że nie jestem taka jak oni.
- Nie jesteś potomkinią zwykłego anioła, ale samego Archanioła Michała. Najlepiej będzie, kiedy poznasz historię twoją i twojego brata Sebastiana od chwili pojawienia się waszego ojca na Ziemi.
CZYTASZ
sydney | ashton irwin
FanfictionChanel wiodła spokojne życie normalnej australijskiej uczennicy z dobrymi stopniami i przyjaciółmi. Otaczający ją świat wywrócił się do góry nogami w ciągu zaledwie kilku dni.