rozdział 5

475 30 0
                                    

Nel starała się wyminąć mężczyznę, ale złapał ją za nadgarstek.

-Niech pan mnie puści! – rozkazała, starając się wyrwać rękę z uścisku mężczyzny.

-Nie szarp się, maleńka. – chuchnął jej w twarz cuchnącym zgnilizną oddechem. – Troszkę się zabawimy.

W pierwszej chwili Chanel pomyślała, że wariuje, ale po kilkukrotnym mruganiu, zdała sobie sprawę, że chyba jednak nie. Oczy mężczyzny zmieniły kolor. W jednej chwili miał niebieskie i normalne, a w drugiej czerwone i z wąskimi źrenicami jak u kota. Wydał z siebie warknięcie jak wilk, obnażając ostre, jakby spiłowane zęby.

Z gardła dziewczyny wydarł się wrzask przerażenia. Zaczęła się wyrywać jeszcze mocniej, starając się ignorować fakt, że mężczyzna właśnie zmieniał się na jej oczach w jakąś dziwną kreaturę. Z oczu dziewczyny pociekły łzy, a ona wrzeszczała o pomoc. Mimo wszystko wiedziała, że pomoc nie nadejdzie. W tej części miasta nawet patroli policji nie było.

Ku jej zaskoczeniu i uciesze, ulicą przejeżdżał czarny SUV. Zaczęła machać ręką i krzyczeć jeszcze głośniej, żeby zwrócić uwagę kierowcy na rozgrywającą się scenę. Samochód wyhamował tuż przy krawężniku. W pierwszej chwili Chanel miała wrażenie, że z pojazdu wysiądzie Austin, ale to nie był on. Łzy zamazały jej pole widzenia, wiec nie rozpoznała twarzy, ale wiedziała, że to nie on.

Napastnik puścił jej rękę, a dziewczyna upadła na ziemię. Ostatnie co zobaczyła, zanim straciła przytomność to łysy mężczyzna, który opadł na ziemię na czworaka i jej wybawca, stający przed nią.

***

Chanel obudziła się z potwornym bólem głowy. Trzęsło nią i uszy wypełniał huk powietrza. Otworzyła oczy i zobaczyła światła Sydney mijające za oknem samochodu.

-Obudziłaś się. – usłyszała obok siebie dobrze znany głos. Odwróciła głowę w kierunku, z którego dochodził.

-Skąd ja się tu wzięłam? – spytała, pocierając skronie, w nadziei rozjaśnienia sobie tego, co stało się wcześniej.

-Jakiś pajac zaatakował cię na ulicy i chyba wystraszył do tego stopnia, że zemdlałaś. – Ashton spojrzał na nią, chociaż ciężko było odczytać jego wyraz twarzy.

-Skąd się tam w ogóle znalazłeś? Śledziłeś mnie?

-Nie, wracałem do domu z imprezy u Drew Landstorma.

-Zaraz, też byłeś na tej imprezie? – Nel, wyprostowała się na siedzeniu pasażera.

-No tak. Zostawiłem tam kumpla bo obracał jakąś Azjatkę. To chyba była ta twoja Lyn, czy jak jej tam.

-Tak, Lyn. Odwieziesz mnie do niej do domu? – spytała, patrząc na drogę przed sobą. Nie znała tej okolicy.

-Lyn pojechała z Calumem, kiedy Drew rozpędził imprezę.

-Zaraz, dlaczego rozpędził imprezę? – Nel oderwała wzrok od drogi i spojrzała na niego zaskoczona.

-Sąsiedzi zadzwonili po gliny i rozpędzał wszystkich w ostatniej chwili, więc Calum i twoja przyjaciółka pojechali do niego.

-Nie wierzę. – jęknęła, uderzając bolącą głową o zagłówek siedzenia.

-Powinienem odwieźć cię do domu. – wymamrotał Ashton.

-Nie! – zaprotestowała od razu. – Nie mogę jechać do domu, dlatego też nocuję u Lyn.

-Uciekłaś z domu przez szlaban? – spytał rozbawiony, co zdenerwowało Grey.

sydney | ashton irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz