prolog

864 36 2
                                    

Medina del Campo, Hiszpania rok 1478

Ogrody spowijała gęsta, poranna mgła. Noc była niesamowicie zimna jak na klimat środkowej Hiszpanii. Delikatnie mżyło, co dodatkowo utrudniało widoczność ścieżki, jednak nie przeszkadzało to Izabeli. Udało jej się wydostać z zatłoczonego zamku, gdzie jej mąż Ferdynand wlewał w siebie kolejne kielichy czerwonego wina.

Stąpając zabłoconą ścieżką, królowa rozmyślała o swoim dzieciństwie, które spędziła wraz z matką i bratem Alfonsem w Ávila. Ukrywali się tam po śmierci ojca przed jej starszym bratem Henrykiem, który odziedziczył tron Kastylii i Leonu.

Zatracając się w potoku własnych wspomnień Izabela o mały włos nie uderzyła czołem w kamienny posąg. Spojrzała spod ociekającego wodą kaptura na kamienny cokół i zamarła.

Cokół był pusty. Rozejrzała się pośpiesznie, czy w pobliżu nie ma gwardzistów. Niestety, nikogo nie zobaczyła. Carrillo uprzedzał ją, żeby nie spacerowała nocami po ogrodach, jednak ona go nie słuchała. Teraz, zaczęła tego żałować.

Jeśli to jakieś rzezimieszki ukradły posąg? – myślała rozgoryczona, cofając się w kierunku zamku. Musiała jak najszybciej wrócić do środka i rozesłać gwardzistów, żeby odnaleźli włamywaczy i posąg.

Zatrzymała się raptownie, wybałuszając oczy.

Pod jednym z bezlistnych drzew kucał mężczyzna. Nie, nie mężczyzna. Chłopiec.

-Co tu robisz, chłopcze? – spytała, siląc się na poważny ton monarchini.

Nieznajomy podniósł się z kucek i spojrzał na Izabelę. Nawet przez gęstą mgłę widziała, że miał na sobie jedynie ciemne spodnie. Włosy czarne jak noc opadały mu na równie czarne oczy.

-Nie chciałem straszyć waszej wysokości. – odparł rozleniwionym, aroganckim tonem.

-W tej chwili opuść teren zamku. – rzuciła rozkazującym tonem. – Jeśli tego nie zrobisz, wezwę straże.

Chłopak odrzucił głowę w tył i zaśmiał się gardłowo. Nie był to jednak ludzki śmiech.

-Zanim się tu zjawią, mnie już nie będzie. – odparł. – Przybyłem tu jedynie przekazać ci wiadomość, Izabelo. – podszedł o kilka kroków, a królowa cofnęła się gwałtownie.

Od chłopaka biła dziwna, nieludzka aura. Jej umysł krzyczał, że powinna uciekać, ale ona nie mogła zmusić swojego ciała do jakiegokolwiek innego ruchu, niż jedynie kilak kroków w tył.

-Czego ode mnie chcesz? - lęk wdarł się w głos kobiety.

-Za dokładnie dziewięć miesięcy, na świat przyjdzie dziecko, będące Nefilem.

-Czym? – spytała zdezorientowana Izabela.

-Nefilem. Potomkiem śmiertelniczki i upadłego anioła.

Noc rozdarł krzyk Izabeli, powalonej na ziemię przez intruza. Ostatnie co zobaczyła, zanim świat zmienił się w czarną plamę, były dwie blizny na plecach chłopaka w kształcie odwróconej litery „V".


sydney | ashton irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz