Na górze, czerwone róże...

685 51 36
                                    

Hej~ Oto oficjalnie jest Tratie dla Tratie4ever.
Podołałam;)?
-Traaaviiis!-ten głos było słychać w całym obozie. Głos wkurzonej dziewczyny. A dokładniej Katie. Katie Gardner. Dziewczyny, wiecznie emanującej spokojem i cierpliwością. No, może nie wiecznie...
-Rozumiem te czekoladowe króliki, swędzący gaz, ,,pyłek wróżek"-przy ostatnim słowie, zrobiła w powietrzu cudzysłów-Ale nikt! I jeszcze raz powtórzę: Nikt! Nie będzie... Tykał... Moich... Kwiatów!!!-jej głos słychać było wszędzie. Dosłownie. Travis Hood, syn Hermesa, także poczuł te fale dźwiękowe.
Zaśmiał się pod nosem. Kochał denerwować tą dziewczynę. Tak, pomalowanie białych róż czerwoną farbą, to był bardzo dobry pomysł. Nie jego wina, że Annabeth czytała na głos ,,Alicję w krainie czarów", gdy próbował zrzucić Percy'emu wiadro z lepkim sokiem na głowę. W sumie, to spadło na Ann, ale żadna strata.
Poleżał tak jeszcze godzinę, podniósł się z ziemi, otrzepał spodnie i wraz z dźwiękiem konhy, ruszył na stołówkę.
Usiadł przy-jak zwykle-zatłoczonym stoliku Hermesa, obok swojego brata i rozejrzał się w poszukiwaniu kipiącej z wściekłości córki Demeter.
Nie było jej. Ani przy stoliku, ani obok ogniska do składania ofiar. ,,Szkoda" pomyślał chłopak, ale zbytnio się tym nie przejął. No bo, powiedzmy sobie szczerze, czym on się przejmował? No właśnie, niczym.
Zjadł posiłek, składający się z talerza pierogów i ruszył z bratem w stronę domu.
-Wiesz co słyszałem?-zaczepił go Connor.
-Pewnie dużo rzeczy... Więc opowiadaj!-Travis, jak każde dziecko Hermesa, uwielbiał plotki.
-Podobno Księżniczka upiorów i dziewczyna od królików są razem.
Chłopak z wrażenia, aż przystanął.
-Zaraz... Że co?-oszołomiony zwrócił twarz w stronę brata- Że niby ten... Nico-wypluł jego imię- i Katie? Nie wkręcaj mnie.
-Ja? No coś ty! Patrz-wskazał palcem na coś za plecami Travisa.
Wyżej wspomniany obrócił się i zobaczył coś, czego nie chciał widzieć. A mianowicie: Nico di Angelo, TEN Nico di Angelo (!), obejmował Katie ramieniem. Ona coś mówiła, a później razem prawie pokładali się ze śmiechu.
-Oby ci przepona pękła-mruknął Travis, obrócił się na pięcie i poszedł w stronę areny. Musiał w coś uderzyć. Mocno. Bo inaczej jego pięść spotkałaby się ze szczęką, bogom winnego, syna Hadesa.

~*~

Siedząc na kolacji, zastanawiał się, dlaczego tak zdenerwował go widok tych dwoje [od aut. I teraz zwrot akcji! Okazuje się, że Travis kocha się w Nicu i... Przeszkadzam? Nie bijcie...]. Doszedł do wniosku, że po prostu to oleje[od aut. Jakie wyrafinowane słownictwo. Już spadam...] I będzie udawał, że go to nie obchodzi.
Trwał w tym postanowieniu całe dwie minuty, do czasu, aż nie zobaczył córki Demeter idącej pod rękę z czarnowłosym. Oboje byli spóźnieni I cali czerwoni.
Travis już nas sobą nie panował. Zerwał się z siedzenia i z prędkością godną syna Hermesa, podbiegł do pary. Zamachnął się i...
-Aaa!-powietrze rozdarł krzyk Nica. Po zderzeniu z pięścią Travisa, wyłożył się na trawie, z krwawiącym nosem.
-Co ty zrobiłeś, IDIOTO?!-wrzasnęła na niego dziewczyna I uklękła nad towarzyszem.
-Rozejść się. Jestem lekarzem!-Will przeciskał się przez nowopowstały tłum. Odsunął Katie i pomógł wstać synowi Hadesa.
-S-sory Katie, ale... N-nie dam rady ci w-więcej p-omóc-wyjąkał Nico I wspierany ramieniem Solaca, poszedł w stronę szpitala[od aut. Piszę to w każdej mojej książce. Nope! Nie shippuje Solangelo. Sorry...].
-Co. Ty. Najlepszego. Zrobiłeś?!-wydarła się na niego trzeci raz tego dnia.
-Ja tylko...-spuścił głowę.
-Co?! Co ty tylko?! W czym on ci przeszkadzał?! To następny twój głupi żart?!-łzy ściekały jej po policzkach.
-Katie! Proszę, nie płacz...
-Mam powód, to płacze-odwróciła się do niego plecami-I ty mi go dajesz. Ciągle...
Jej smukła postać po chwili zniknęła mu z oczu.
Usłyszał tęten kopyt.
-Travis'ie Hood'ie. Chyba musimy poważnie porozmawiać-głos Chejrona brzmiał w jego głowie jeszcze parę sekund.
-Tak...

~*~

To nie był dobry dzień dla Travis'a Hood'a. Właśnie wracał z godzinnej pogadanki z Chejronem, pod tytułem ,,Nie wolno bić bogom winnych obozowiczów"...
Nie wiedział gdzie idzie. Jego nogi poniosły go na plażę.
Zdjął zielone trampki i pozwolił, by lekkie fale obmywały jego stopy.
Szedł kilka minut, do czasu, aż nie zobaczył pewnej pięknej dziewczyny, wpatrującej się w horyzonta. De facto, tą dziewczyną była Katie. Ta Katie Gardner, którą tak kochał denerwować. Której widoku, gdy szła u boku innego, nie mógł znieść. Którą dzisiaj doprowadził do płaczu.
Rzucił trampki na piasek I po niecałej sekundzie, już trzymał ją w ramionach.
-T-travis?-zapytała.
-Przepraszam! Za wszystko. Za te króliki, za gaz, za kwiaty... Pomogę ci posadzić nowe. I za tą sytuacje na stołówce. Przepraszam...-potok słów wyleciał z jego ust.
-Wybaczam ci-odpowiedziała z uśmiechem.
-Wszystko? Na prawdę...?
-Tak. A ta sytuacja z Nick'iem... To po części moja wina. Poprosiłam go żeby udawał mojego chłopaka.
-U-udawał? Czyli, że nie jesteście razem?-jego oczy zaświeciły dziwnym blaskiem.
Brązowowłosa pokręciła głową.
-A tak właściwie... Po co ci ta informacja?-spytała ze szczerym zdziwieniem.
-Bo teraz mogę zrobić to-nachylił się nad nią.
Właśnie zrozumiał, że tak lubi jej dokuczać, ponieważ kocha na nią patrzeć. Chciał po prostu z nią przebywać. Kochał ją. Tak zwyczajnie. Tak mocno.
Ale dziewczyna położyła mu palec na ustach[od aut. Zatkało kakao?].
-O nie. Najpierw obowiązki, później nagrody. Idziemy przeprosić Nica-złapała go za rękę i splotła ich palce, a później z uśmiechem pociągnęła go w stronę szpitala polowego.
To zdecydowanie był bardzo dobry dzień dla Travis'a Hood'a.
I jeszcze się nie skończył~

Keep Calm And Wait For My One-shitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz