You are my air...

314 41 69
                                    

One-shot dla Lilciiakk... Chyba takiego jeszcze nie było c: Twoja dżdżownica się wyrobiła c':

Przepraszam za błędy, ale piszę na telefonie, bo komputer mi się zepsuł.

Mam pytanie: chcę dodawać do każdego one-shota pasujące zdjęcie. Jesteście za?

[PÓŁBOGOWIE NIE MAJĄ SWOICH MOCY W TYM ONE-SHOCIE]

-Drodzy państwo, na miejsce dolecimy około jedenastej wieczorem. Prosimy uzbroić się w cierpliwość i podziwiać widoki...- Percy dalej nie słuchał.

Skupił się na siedzącej obok dziewczynie. Przysunął się i odgarnął blond włosy z jej twarzy. Pogładził palcem blady policzek i skierował wzrok na malinowe usta.

-Percy, przestań- trzepnęła go w dłoń i odwróciła się plecami.

-O co ci chodzi Ann. Od dwóch tygodni mnie spławiasz, lub olewasz- naburmuszył się.

Westchnęła.

-Jak dolecimy, to wszystko ci wyjaśnię.

-A czemu nie teraz? Czekam na to od tygodnia!

-To poczekasz następny- krzyknęła, zwracając na siebie uwagę pozostałych pasażerów.

Wstała zamaszyście i wściekle tupiąc zniknęła za drzwiami łazienki.

-Cholera- uderzył oburącz w fotel przed nim.

Potarł twarz i głośno westchnął.

-Kłopoty w raju?- usłyszał piękny głos.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.

-Chyba wiem- wieczny uśmiech Piper, zastąpił grymas.

-Co jest Pip?

-Egh... Od kilku tygodni Jason dziwnie się zachowuje...

-To samo tyczy się Annabeth. Olewa mnie, nie słucha I odsuwa się pod każdym dotykiem...

-Jas nie chce ze mną rozmawiać, wciąż gdzieś znika... Mam tego dość.

-Ja też...

Uśmiechnęli się do siebie.

-Ja już pójdę. Muszę pogadać z Jasonem.

-Powodzenia Pip!

-Dzięki- machnęła mu wstając.

Był synem Posejdona. Zawsze bał się latać.

Ale nie pomyślał, że ogarnie go strach nie za sprawą Zeusa.

-Nie bawmy się w grzeczności. Nazywam się Shan Ethanol- głos wydobył się z głośników. Był gruby i niski- Jestem w kabinie pilota. Mam broń.

Ludzie zaczęli piszczeć i szamotać się.

-Na tym samolocie jedno z was, przewozi cenny ładunek. Mianowicie Diament, zwany Shubaru. Chcę go. Chcemy.

Po ostatnim słowie, wstało kilku mężczyzn. Mieli naładowane pistolety i brutalnie uspokajali wrzeszczących pasażerów.

Po niecałej minucie zapanowała cisza.

-Chcę mieć ten klejnot. Jeśli go nie dostanę, to co piętnaście minut zabiję jednego z pasażerów- ciągnął Shan.

Bał się jak cholera.

Obok niego siedziała Piper, której nie udało się dotrzeć na swoje miejsce. Ann chyba wciąż była w łazience. Nie wiedział do końca.

Keep Calm And Wait For My One-shitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz