Her feelings... Her pain...

329 36 19
                                    

One-shot długo wyczekiwany, czyli dla _Miss_Caitlin_

Doczekałaś się :***

Mi osobiście podoba się on bardzo ;)))

~*~

Ile tam stałam...?

Nie wiem.

Ile razy próbowałam zawołać...?

Zbyt wiele.

W końcu odpuściłam.

Stałam. I trwałam. Byłam jak roślina. Bierna. Z tą różnicą...że byłam martwa.

Tak. Jestem duchem. Duchem córki Zeusa. A może wciąż Nią jestem? Kto zna odpowiedź...

Stoję na łąkach asfodelowych i trwam. Dzień? Miesiąc? Rok?

Chwilę... Albo wieczność.

Chciałam zniknąć...

Do czasu, aż go zobaczyłam. Przechadzał się między duszami, jakby było to coś naturalnego.

Jego ubranie... Na pewno nie był z moich czasów. Dziwne, ciężkie, czarne buty. Cała reszta jego ubioru także była ciemna. Mroczna...

Rozglądał się. Podnosił upadłe duchy i widać było, że nie tylko dosłownie.

Cienie ludzi nie pamiętają przeszłości. Ale gdy jego bladą twarz rozświetlał uśmiech... U nich też jaśniał i przez chwilę wyglądali, jakby promienieli.

Szedł przed siebie, uśmiechał się, podawał rękę dżentelmenom, całował cienie bladych dłoni dam.

Czekałam, aż dotrze do mnie. Czułam delikatne motyle w żołądku na myśl o spojrzeniu w jego oczy.

Był kilka kroków przede mną i...

-Jesteś księciem, a nie martwym plebsem. Wracaj do pałacu.

Łaskawa. Ale wolę ją nazywać Erynia. I tak jestem martwa, nic mi nie zrobi...

-Zostaw mnie Alekto- wysyczał jej imię-Mam prawo tu być.

Syknęła i odleciała.

Otarł czoło z niewidzialnego potu. Był taki idealny~

-Ta straż jest taka męcząca...-westchnął i uśmiechnął się.

Ruszył dalej. Trzy metry...dwa...jeden...

I ominął mnie. Po prostu przeszedł obok. Gdybym panowała nad swoim ciałem... Zatrzymałabym go. Ale nie mogłam.

Bezsilność~

~*~

Przychodził codziennie. I codziennie ją omijał. Nie mogła go dotknąć, choć tak pragnęła...jeden dotyk...spojrzenie...

To było zbyt nierealne... Zbyt niemożliwe.

Ale gdyby choć raz się przy niej zatrzymał, mógłby ją podnieść...

To takie niesamowite. Dla nas jedna rzecz jest wiecznie niespełnionym marzeniem, dla innych codzienną radością, a jeszcze inni traktują to jak przekleństwo...

On nie wiedział, że jest jej marzeniem...

Ona nie wiedziała, że On jest swoim przekleństwem...

Pragnienie~

~*~

Przyzwyczaiła się do własnej niewidzialności i bezwładności.

Odmierzała upływający czas jego wizytami.

Minęło ich już trzydzieści. O ile dobrze pamiętała...to był miesiąc.

Nie przyszedł. Ani w dzień trzydziesty pierwszy, ani w następny...

Martwiła się. Bała. Znała życie herosa, wiedziała, jak szybko się kończy...

Strach~

~*~

Przyszedł.

Krok za krokiem.

Dusze odsuwały się na boki, by zrobić ścieżkę jedynej osobie, która o nie dbała.

Ale nie był sam.

Ani z przyjacielem.

Ani z ojcem.

Ani nawet z innym duchem.

Był z ukochaną.

Zabolało. Zakuło ją w jej martwym sercu.

Może nie do końca umarła? Może jeszcze cząstka jej żyła? I kochała...?

Szli, trzymając się za ręce.

Łąki asfodelowe... Nie powiedziałaby, że to dobre miejsce na randkę.

Ale ona cieszyłaby się i z tego.

Zazdrość~

~*~

Minęło kilka dni...miesięcy...

I znów przyszedł.

Bez uśmiechu.

Bez serca.

-Książę... Eleonor mówi...-Alekto załopotała skrzydłami.

-Nie obchodzi mnie, co mówi! Wolała Heraklesa, to niech mówi do niego...-oddalili się.

Nadzieja~

~*~

Znów go nie widziała.

Tyle czasu.

Zapomniała...?

Nie.

Przestała wierzyć...

Pogodziła się...

Umarła...

Całkowicie...

Pustka~

~*~

Przyszedł.

Był.

Trwał.

Cień.

Duch.

Umarł.

Umarła.

Umarli.

I żadne nie mogło już pomóc...

...ani sobie...

...ani drugiemu...

Śmierć~





Keep Calm And Wait For My One-shitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz