10 lat po...

574 47 43
                                    

No więc: one-shot dla heroes_of_olympus133.
Opowiada o tym, co się dzieje 10 lat po skończeniu książki.

,,Leo&Kalipso"

-Ile jeszcze?!-dobijał się do drzwi łazienki.
-Tyle ile będę potrzebować!-odkrzyknął mu damski głos.
-No weeeź~ Muszę iść do warsztatu!
-Już, już Einstainie-usłyszał dźwięk odblokowywanego zamka i gdy drzwi się uchyliły, od razu wbiegł do pomieszczenia.
-Valdez! No do prawdy, kto Cię wychował...-pokręciła głową.
-Ty. Valdez-zaśmiał się.
Kobieta usłyszała tupot małych stóp, nachodzący na tupot większych kończyn.
-Ja będę pierwszy...!
-Nie! Ja!
-Przykro mi, ale łazienka jest zajęta-uśmiechnęła się do swoich pociech.
Jeden z braci, starszy chłopiec, nawet chwile po wstaniu z łóżka, miał starannie ułożone włosy. Jego oczy ze skupieniem i chłodną kalkulacją studiowały każdy cal otoczenia. Michael.
Zaś w tęczówkach młodego Valdeza-Ed'a-tlił się ogień I żywe zainteresowanie. Skakał, piszczał, wszystkiego dotykał I przestawiał. Był taką bombą energii, ze swoimi włosami w nieładzie i zadartym noskiem.
-Nie na długo-powiedział starszy, spojrzał na młodszego I równocześnie kiwnęli głowami.
Ed rzucił się do drzwi, otwierając je scyzorykiem, który dostał od ojca na urodziny, a Michael zapalił ogień na czubkach swoich palców. Poszedł do kotłowni, a po chwili z łazienki wydobył się wrzask.
-Aaa! Parzy!
Leo Valdez we własnej osobie, wybiegł z pomieszczenia w samym ręczniku.
Za nim wślizgnął się Ed i zatrzasnął drzwi.
-Masz osiem i pół minuty, a później robię ci saune!-wielki powrót starszego brata.
-Okey~
Leo stał, patrząc na swoją żonę i westchnął.
-Kto ich wychował...?
-Ty. Valdez-tym razem to Kalipso się zaśmiała.

,,Percy&Ann"

-Patrzcie! Tam jest Bojownik Wspaniały-ekscytował się mężczyzna o morskich oczach, pokazując ryby palcem-A tam Solandra!
-O! A tam ryba!-przedrzeźnił go syn.
-Ej, Will, nie psuj ojcu marzeń-powiedziała mądrze kilkuletnia Bianca.
Po chwili w oceanarium rozległ się perlisty śmiech ich matki.
-Jakie mam mądre dzieci-otarła łezke z kąciku oka.
-Po tatusiu-stwierdził dumny Percy.
-Po mamusi-odparło zgodnie rodzeństwo.

,,Jason&Piper"

-Aaa! Jason! Tu jest wspaniale!-krzyczała Piper.
Stała obok Jasona w balonie, który mężczyzna wypożyczył na ich piątą rocznicę ślubu.
-Wiem Pipes! I jeszcze jedno...-przytulił ją od tyłu tak, jak mieli w zwyczaju za czasów wojny z ziemistą mordką.
-Jason, ja... Kocham cię... Ale...-dziewczyna wyrwała się z jego objęć i zaczęła mocno gestykulować.
-Ale...?-mężczyzna wysłał jej niemy sygnał, by kontynuowała.
-Ale... W moim życiu nie ma już miejsca na tylko naszą dwójkę.
-T-to znaczy, że jest ktoś trzeci?-zapytał zszokowany.
-T-tak... Ale, Jason...
-Piper! Kocham cię! Ale nie wierzę, że mnie zdradzasz! I mówisz mi to teraz! W naszą rocznicę?!-wściekał się. Machał rękami, a jego oczy się zaszkliły.
-Jas... Jason! Spokojnie! Nigdy bym cię nie zdradziła!
-To jak nazywa się ,,ten trzeci"?-warknął.
-Możliwe, że to ona-uśmiechnęła się.
-C-co?!
-Egh... Jason... Jestem w ciąży.
Stał zszokowany kilkanaście metrów nad ziemią i właśnie przyswajał nowe informacje.
-Eee... Yay!-złapał ją w uścisku i okręcił.
-Czyli... Cieszysz się?
-Oczywiście! Jeśli to będzie chłopczyk, to nazwiemy go... Chris.
-A jak dziewczynka, to...
-Reyna!-powidzieli razem. Ich przyjaciółka Reyna została Amazonką I wiele im pomogła.
-Wiesz co?
-Wiem-odparł Jas I pocałował ją.

,,Hazel&Frank"

Dźwiek równomiernego piszczenia przerywał ciszę. Tym samym drażnił uszy kobiety siedzącej w sali. Obok niej, na szpitalnym łóżku, leżał syn Marsa. Jej mąż-Frank.
Tydzień temu miał wypadek, jadąc na motorze. Zabawne, wszyscy myślą, że herosi umierają widowiskową śmiercią z rąk potworów. Ale prawda jest całkiem inna. Wystarczy wywrotka na motorze, a Fata przetnął półboską nić życia.
-Frank'ie. Leżysz tak już od tygodnia. Powiedz coś. Proszę~
Oczy miała zamknięte, a jej dłonie ściskały dłonie męża.
-Kocham cię, Hazel...-usłyszała głos. Był jak balsam dla jej uszu.
-F-Frank'ie... Ja...-rzuciła mu się na szyję.
-Proszę nie dusić mojego pacjenta-zaśmiał się Will, wchodząc do pomieszczenia.
-Kiedy będę mógł wyjść-zapytał Frank.
-Za pięć dni, po obserwacji.
Hazel wstała, a mąż spojrzał na nią pytająco.
-Idę zadzwonić do Nica. Zaraz wrócę-pocałowała go I wyszła.

,,Nico&..."

-Tak się cieszę Hazel! Ale muszę kończyć. Tak, powiem ci jak było. Pa!-czarnowłosy wyłączył telefon. Annabeth ostatnio opatentowała ,,komórkę bezpieczną dla herosów" I wreszcie półbogowie mogą żyć, jak na cywilizowanych ludzi przystało.
Zawiązał swoje glany, przeczesał ręką włosy i wtopił się w cień.

~*~

-Hej bella-szepnął do ucha brązowowłosej dziewczynie.
Ta zamiast podskoczyć, lub walnąć go w twarz, jak zrobiłby każdy, tylko się odwróciła I przytuliła go.
-Dobry il mio principe. Idziemy?-złapała go za dłoń I ruszyli w stronę wejścia.
Wejścia na koncert.
Koncert Imagine Dragons[od aut. Tak heroes_of_olympus133 Ja też ich kocham]
Gdy byli na płycie, w połowie koncertu, silny podmuch wiatru sprawił, że wszyscy cofnęli się I utworzyli koło wokół syna Hadesa i jego dziewczyny.
Chłopak ukląkł I wyjął pierścionek.
-Emmm... No to tak...-odkaszlnął-Pierre, czy wyjdziesz za mnie?
Cisza. Dźwięcząca w uszach cisza.
A potem jedno słowo i aplauz.
Dopowiedzcie sobie sami to słowo~

Keep Calm And Wait For My One-shitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz