Soul in a shadow

399 40 17
                                    


Czemu wszystkie[prawie] moje postacie cierpią na brak akceptacji...? ;-; Ale no cóż. Lajf is brutal and lots of zasadzkas... Dalej doczytajcie sobie u Vega6969

Shocik dla mojej ulubionej [Ah io] sophieshadow no Danna^^

Chyba możemy zaczynać. Jak coś sobie jeszcze przypomnę to napisze^^

~*~

Nwm kompletnie co napisać...

Dobra, na spontana!

~*~

*Wali głową w ścianę* No nwiem...

~*~ [teraz na poważnie zaczynam]

-Zanieście ją do sali operacyjnej! Szybko!

Wszystkie dzieci Apolla, z Willem na przedzie, biegały po szpitalu polowym. Kilka minut temu, jeden z satyrów przyniósł, dosłownie przyniósł na rękach, półboginie. Była zimna jak lód. W środku lata!

-Jeszcze kilka koców! I herbatę!-krzyczał lider Solace.

W pomieszczeniu, wśród całej tej bieganiny, stał zaciekawiony czarnowłosy chłopak.

-Co się stało Solace?-złapał kolegę za ramię.

-Zostaw mnie di Angelo-warknął- Nie mam czasu. Nowa umiera.

Król upiorów puścił lekarza, a ten ile sił w nogach pobiegł do sali.

-Dzień jak co dzień...-mruknął pod nosem syn Hadesa i wyszedł na świeże powietrze. Zdecydowanie szpitalny smród źle na niego działał.

~*~

Obudziła się. Nie miała żadnych snów. Myślała, że umarła. Ale nie. Jeszcze nie. Wciąż czuła bicie serca.

-Jak się czujesz?-zapytał męski, a raczej chłopięcy głos.

-Gdzie jestem?-wyprostowała się dumnie.

-W obozie Herosów. Jestem Will-wyciągnął rękę w jej stronę, ale go zignorowała. Westchnął-Więc jak ci na imię?

-Sally...-rzekła niepewnie. Solace to zauważył.

-To twoje pełne imię?

-Sybilla. Pasuje?-warknęła.

Zlustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się wrednie.

-Bardzo. Przebierz się, na fotelu leżą ubrania-wstał z zamiarem wyjścia.

- Później przyjdzie Chejron i powie ci wszystko co i jak...

~*~

Po tłumaczeniach, jak to zwykle bywa, półboskiego świata i oprowadzeniu po obozie, był obiad. Nic niezwykłego. No może poza tym, że Sybilla podając rękę Valdezowi, zrobiła prawdziwą saune.

Następne tygodnie minęły szybko i bezproblemowo. Choć może tak to tylko wyglądało... Została uznana przez Chione. Po Herze najbardziej znienawidzoną boginię [nimfę, ale co tam]. A że Hera dzieci nie miała... Była pierwsza w kolejce na liście ,,Najgorszi herosi".

Lecz ciekawiła ją jedna osoba. Czarnowłosy chłopak stojący w cieniu...

~*~

~Kim jesteś?

~Twoim koszmarem...

~...i twoim marzeniem.

~Czym jesteś?

~Twoim przekleństwem...

~...i twoją nadzieją...

~...twoim życiem...

~...i twoją śmiercią...

~Czym...? Kim...?

~Jesteśmy miłością...

~*~

Obudziła się zlana potem. Te dwa głosy... Była przerażona. A w jej domku zawsze było tak przeraźliwie zimno. Stwierdziła, że pójdzie pobiegać.

Ubrała się, założyła buty i wyszła.

Nocą nikt jej nie widział. Kochała to. Nie musiała nic słyszeć...i nic nie słyszała. Prawie.

~Uczucie cię zgubi...

Szeptał głos w jej głowie. Głos ze snu. Bardziej jadowity niż węża i delikatniejszy niż puch.

Rozejrzała się. W ciemności, nie patrząc pod nogi biegła w stronę lasu.

I oczywiście potknęła się o korzeń. Zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią.

Usłyszała śmiech.

-Z czego rżysz-warknęła.

-Z ciebie-odparł nieskrępowany.

Podszedł do niej: czarnowłosy, przystojny, mroczny...

Pan di Angelo.

-Może pomożesz mi wstać?-zapytała.

-Nie sądzę.

Odszedł. Tak po prostu! Zostawił ją! Była wściekła!

~Ona cię zgubi... Miłość cię zgubi...

Złapała się za głowę. Nie mogła ich znieść. Bała się samej siebie.

-Czekaj!-krzyknęła za chłopakiem, mając nadzieję, że ją usłyszy.

-Czego chcesz...-usłyszał. Przyszedł. Tak się cieszyła.

Przyznała, że mogłaby patrzeć na niego godzinami. Jej hebanowe włosy, przysłaniały widok przez niebieskie tęczówki, więc je odgarnęła. Uśmiechnęła się do niego. Nie wiedziała dlaczego, ale... Pragnęła jego akceptacji bardziej, niż kogokolwiek innego.

Ale jego twarz ją zmroziła.

-Czego chcesz...-powtórzył.

Co miała powiedzieć?

Prawdę...

-Żebyś mnie pokochał...-uśmiechnęła się. Nie wiedziała czemu to powiedziała, ale miała przeczucie, że od teraz wszystko się ułoży.

Jego śmiech rozdarł powietrze. Zimny śmiech.

Odwrócił się. I odszedł. Znowu. Nawet nie zerknął.

A ona stała. I czuła ten śmiech na sobie. Zimny śmiech.

~Twoim marzeniem...

~...i twoim koszmarem...

~*~

Na jej pogrzeb przyszły dwie osoby. Chejron. I Nico.

Centaur przyszedł tylko dla pozorów, jako vice dyrektor obozu.

A on... Sam nie wiedział. Poczucie winy? Wyrzuty sumienia?

Jej serce zamarzło. Gdy Jason ją znalazł, była zimna jak lód.

Nie poczuł jej śmierci. Jej dusza nie poszła do Hadesu. Jej dusza znikła. I zostało tylko ciało.

-Mówiłem, że nie pomogę ci wstać...

~Twoim życiem...

~...i twoją śmiercią...

~Twoją miłością~

Keep Calm And Wait For My One-shitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz