Grey
-Jak to ma cukrzycę?!-warczę. -Taylor! -krzyczę, on biegnie zaskoczony.
-Co się... Matko. -jest przerażony. Ona nagle się budzi...
-Ana!-krzyczę, biorę ją na ręce i siadam z na krześle. Siedzi w jakiś majtkach i staniku, jak oni mogą w tym biegać. -Nie jest ci zimno? -wtula się we mnie.
-Nie..Przestań daje radę.-szepcze cicho. Ja otulam ją kocem, nie zniosę faktu, że inni faceci ją oglądają. Teraz już naprawdę czuję, jaka ona jest szczupła, właściwie nic nie waży. Martwi mnie to...
- Taylor załatw glukometr, ciśnieniomierz i coś słodkiego. -mówię do niego, a on już pędzi do sklepu.-Rozpraszasz mnie tą bielizna. -mruczę jej do ucha. Próbuje ją pobudzić, żeby mi znowu nie zeszła.
-To jest strój sportowy...-uśmiecha się blado, szkoda mi jej..-Zresztą gdzie się patrzysz świnio. -udaje że warczy, mimo że za chwilę się cicho śmieje.
-Ładna dziewczyna, to czemu miałbym się nie patrzeć? -komentuję.
-Grey... Czy ty właśnie próbujesz mnie poderwać? - marszczy znowu nos.
-Skądże...-ona znowu zaczyna chichotać. -Śmiejesz się ze mnie? -dodaje unosząc brew.
-Tak - chichocze cicho, po chwili przychodzi Taylor.
-Załatwiłem wszystko. -mówi dumny z siebie, jest naprawdę dobry... Za mało go doceniam... chyba.
-To Cię zmierzymy. -mówię równocześnie próbując ją rozweselić. Kuje jej palec, zaczyna lecieć gęsta, ciemna krew. Czyli tamta dziewczyna mówiła prawdę, jest diabetykiem. Niski cukier, wycieram jej palca i zakładam urządzenie do mierzenia ciśnienia, za niskie... za wysoki puls... Nie dba o siebie.
-Nikt nie jest idealny. -szepcze mi do ucha.
-Jezu Ana! Ty nie powinnaś w takim stanie uprawiać sportu.-warczę na nią.
-A szkoda, bo zaraz mam drugi bieg. -mówi ochoczo.
-Nigdzie nie biegniesz! -krzyknąłem.-Przepraszam, nie Ana... Nie biegniesz już.-mówię spokojnie.
-Spokojnie nie bulwersuj się tak, żartuje tylko.- zaśmiała się i dała mi buziaka w polik. Chwiejnie wstała z moich kolan, ręcznik został na ziemi, nadal świeci swoim ciałem... Wzięła od Taylora jedzenie, nie wzięła żelek. Zauważyła moja minę.
-Przepraszam, nie mogę ich jeść. -mówi i podąża w kierunku dzieci, daje im paczkę żelków i idzie uśmiechnięta w moją stronę, po chwili zwalnia i słabnie. Biegnę do niej, ma niedocukrzenie, trzęsie się.. musi jechać do szpitala...Biorę ją na ręce i biegnę z nią do ambulansu. Sanitariusze nie wiedzieli o co chodzi.
-Ma niedocukrzenie i niskie ciśnienie! -warczę kładąc ją na siedzeniu. Kazali mi czekać. Jak ja mam czekać!!!! Podchodzi zmartwiony Taylor.
-Niech się pan nie martwi, Ana to silna dziewczyna. Mogę panu coś powiedzieć w tajemnicy? -spytał się. Poszedłem z nim metr dalej pod parasole.
-Słucham.-mówię patrząc się na niego.
-Wtedy kiedy zawoziłem Anę do klubu, powiedziała, że nie da rady pana zostawić, mimo że pana nienawidzi. Gdy spytałem się w jakim sensie pana nienawidzi, powiedziała, że odrzuca ją to, że niszczy pan świat zarazem go naprawiając. -mówi. Nie wierzę w to co słyszę. Stoję tak z dobre 10 minut...
-Ona mnie kocha? -szepcze...
-Możliwe, że tak...-odpowiada. Jest zadowolony..
-Kurwa.... Wiedziałem, że... Też ją kocham... Nie traktuje jej nawet jako pracownicy czy kolejnej panny do ruchania. Kocham ją, chce się z nią kochać jak normalny facet z dziewczyną swojego życia.... Ale nie potrafię, nie umiem, chcę ją jebać do nieprzytomności, możesz mi powiedzieć dlaczego masz taką minę? Ja rozumiem, że rzadko ci się...Taylor! -wołam go, on jest przerażony. Ja odwracam się, a tam stoi blada Ana... Kurwa! ZNOWU!!
-Ana...-szepcze.
Ana
-Dlaczego...chcesz... co.. to znaczy w ogóle jebać? -szlocham.
-Ana...to nie jest miejsce ani czas na takie rozmowy. -podchodzi do mnie, ja go sprawnie wymijam i idę do samochodu gdzie czeka Taylor.
-Taylor...Masz jakiś koc? Cokolwiek? -szlocham. On podaje mi chusteczki, ciepłą herbatę i koc. -Obiecuję, że Grey Cię wynagrodzi...
-Kocham tą pracę, Pan Grey naprawdę jest porządnym człowiekiem... Wierzę w was, musicie tylko do siebie dotrzeć. Wiesz teraz, że i on cię kocha, ale czy ty kochasz jego? -patrzy się na mnie, ja lekko kiwam głową. -Wystarczy jedna mała rozmowa, naprawdę zmieniłaś go... żyje teraz energicznej. Wiem, że znacie się od niedawna, ale... Ja widzę tu przyszłość. -mówi uśmiechnięty.
-Nie potrafię z nim walczyć. -szlocham, akurat wszedł, popatrzył się na mnie.
-Dziękuję Taylor, zawieź nas do Escali. -mówi i nadal patrzy się na mnie. Przysuwa się przez co ja się bardziej zwijam w kulkę. -Jedziemy tam, bo jest bliżej. -szepcze, upija trochę mojej herbaty i zabiera ją wraz z chusteczkami. Na szczęście odsuwa się przez co mogę spokojnie zasnąć....
Grey
Ana zaczęła krzyczeć.
-Ana obudź się! -mówię trochę głośniej, ona nadal nie reaguje, za chwilę piszczy przerażona, gdy tylko mnie widzi ucieka na drugi koniec pokoju.
-Co ty tu robisz? -piszczy. Będzie chora.. Jeszcze tego brakowało.
-Spokojnie, zostanę z tobą póki nie zaśniesz. Idź spać jeszcze. To tylko zły sen.-mówię powoli.
-Miałam koszmar... Śniłeś mi się... byliśmy razem...szczęśliwi... gdy nagle jest burza i ty gwałcisz mnie...tym swoim 'jebaniem'...-zaczyna płakać... zbliżam się do niej.
-Ana, słonko.-cicho się śmieje, -Naprawdę nie to miałem na myśli, chodź tu do mnie.-mówię i otwieram ramiona, ona niepewnie wtula się we mnie.-Chodź głuptasku spać. -mówię i kładę się z nią na łóżku... Oboje zasypiamy. Znamy się już 3 dni... A ja zakochałem się w niej jak głupi, ona we mnie też... Nie wiem czy to się w ogóle uda i czy ma sens. Nie pasuje do takiego chuja jak ja... Nie chce jej zranić, źle ją oceniłem...
CZYTASZ
Pojmiesz po co żyjesz #1✔
FanfictionAna - perfekcjonistka z własnymi zasadami, Christian - bogaty, dążący do celu po trupach biznesmen. Dwa różne światy, które ciągnie do siebie chemia. Czy Ana zostanie na zawsze przy Christianie? Następna część →→ Chcę żebyś wróciła Update 25.0...