Rozdział 20

1K 48 7
                                    

Grey

-Tak zostane twoja żona. -odpowiada po chwili czasu. Podchodzę do niej i mocno przytulam. Wie, że jej potrzebuje. -Misiu?-Patrzę się na nią. -Mamy ja.-uśmiecha się triumfalnie.

-Nie pierdol. -mówię zdziwiony. Ona się śmieje.

-Pójdzie za kraty. Zdemaskowala się. Nie wie o monitoringu każdej wiadomości.-mówi...

-No tak... wprowadziłem to po jej odejściu. -mówię zadowolony. -Jesteś najmadrzejsza myszka na świecie. Dlatego po ślubie chce oddać ci połowę firmy. Będziemy prowadzić ją razem. Na sprawiedliwych zasadach.-mówię. Ona mnie mocno tuli.

-Nie sądziłam, że będę z tobą prowadziła firmę... że zostanę twoja narzeczona... A myślałam w liceum, że moje zasady są dość mocne.-mówi.-Ale ty chyba zawsze zdobywasz to co chcesz.-całuje mnie w usta.

-Tak.-mówię uradowany. Co ona ze mną robi? Bez z niej pewnie pił bym bez opamietania po stracie siostry. Ona jest moja podpora. Daje mi siły, gdy ją tracę. Idziemy do Johnnego. -To jaki macie plan?

-Więc tak... Pójdziesz do firmy, jak gdyby nigdy nic. Wykorzystasz to, że potrzebowałes czasu na pogrzeb, zrozumie to... Jest na tyle głupia. Nagrasz ja, damy Ci mini dyktafon Any. Nie zauważy go, wygląda jak telefon. Chinszczyzna. -prycha John.-Zmusisz ja do gadania. Będziesz trochę pijany. Rano się napijesz? Jutro rano właśnie zaczynamy akcje. Później z tym dowodem pojedziemy do sądu. Wygramy to. -mówi zadowolony.

-Oczywiście. -cmokam.

-Damy rade, a teraz Chodźmy spać, jutro czeka nas długi dzień. -mówi Ana i opiera się od tyłu na moich ramionach i kładzie głowę na mojej.

-Tak.. Masz rację. -przyznaje jej racje John i wstaje do swojego gościnnego pokoju, Ana podąża do swojego idę za nią.

-Zmęczona, przyszła pani Grey? -mówię zamykając drzwi. Ona zsuwa z siebie sukienkę. Nie przejmuje się już, że jest bez bielizny. -Mhm... -komentuje, ona się czerwieni. Ściągam koszulę i jej daje.

-Dziękuję...-szepcze i zakłada ja. Uwielbia gdy śpi w moich rzeczach wiec dlaczego mam jej to odbierać? Kładzie się zmęczona na łóżko.

-To był katastroficzny, a zarazem najlepszy dzień w moim życiu. -szpecze.

-Tak...-przyznaje mi rację i wtula się we mnie.  Po chwili słyszę jak cicho chrapie. Była naprawdę zmęczona.... Przykrywam ja kołdra i sam idę spać.

Ana

Budzi mnie cichy świergot ptaków na dworze. Christian jeszcze śpi. Niech śpi, wstaje delikatnie z łóżka i wchodzę do salonu. Johnny juz tam siedzi.

-Dzień dobry. -szepcze nalewajac sobie kawy.

-Dobry, śpi jeszcze? -pyta się. Ja kiwam głowa.

-Nie rozumiem dlaczego nie mówisz mu po imieniu.-mówię siadając obok niego.

-Tak nie wypada. -mówi.

-Myślę, że jest gotowy to zrobić. -mówię pijąc dalej kawę.

-Bardzo dobrze, mam dość tej jędzy. Jak noga? -pyta.

Pojmiesz po co żyjesz #1✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz