Rozdział 4🌸

1.4K 71 2
                                    

Ana

-Ana ja nie wiem czy Ty powinnaś jeszcze pić... -mówi zaskoczona Alice. Szumi mi w głowie.

-Daj chociaż raz w życiu mi się najebać, proszę. Chyba się zakochałam. -warczę pijąc kolejną szklankę wódki. Alice zakrztusiła się wodą. DJ puścił piosenkę Ganjaman i poleciałam na parkiet, zaczęłam jakoś się dziwnie poruszać, bo tancerzem i tak byłam słabym tyle co balet 15 lat temu. Jakiś facet zaczął ze mną tańczyć, byłam już tak wstawiona, że zaczęłam tańczyć ze wszystkimi. Dawali mi wszystkie drinki, przeprosiłam jednego i poszłam do łazienki. Zadzwoniłam do Greya.

-Ana, przepraszam...

-Stul dziób. Nje będę jusz u cjebie placować rozumjesz? ****-wypaplałam.

-Jesteś pijana? -pyta się, uniósł znowu głos.

-Luj ci do tego. -warczę.

-Gdzie jesteś? -warczy również. -Ana słyszysz!!-krzyczy.

-Z dala od twojego chorego śwjata, śpierdalaj-rozłączyłam się. Dziewczyny w nim dziwnie się na mnie patrzyły. -Ale mu przygadałam co nie?- pytam się i nie czekając na ich durne odpowiedzi wyszłam z łazienki, wróciłam do swoich partnerów, teraz puścili Cool Kids,  ciekawa nuta. Kręciło mi się jeszcze bardziej w głowie. Telefon ciągle mi wibrował w kieszeni, przez niego się podnieciłam... Dlaczego ja tak o nim myślę? To chore!

-Chyba Twój chłopak idzie.-szepcze mój partner. Co? Co on gada? Chwiejnie odwróciłam się....w moim kierunku szedł Christian... o cholera.

-Chris...-szepcze.

-Co ty tu robisz? -przekrzykuje muzykę.

-Cierpje! -seplenie. On bierze mnie pod rękę i wyprowadza z klubu.

-To przeze mnie? -pyta się.

-Christian... daj sp....

***błędy wynikają z tego, że Ana była pijana.

Grey

Upadła... Ja pierdole! Biorę ją na ręce i podążam do auta. Czy ona w ogóle coś jadła??? Kładę ją na swoich kolanach i dzwonię do firmy.

-Tak słucham? -mówi Lily.

-Lily czy Anna Pink zjadła dzisiaj śniadanie? -pytam się. Usłyszałem jak podąża korytarzem, pewnie idzie sprawdzić.

-Wie pan, pani Pink wyszła szybko i nie wzięła śniadania ze so...

-Dobrze dziękuję, dobrej nocy.-mówię i odkładam telefon. Taylor dziwnie milczy...

-Taylor co się dzieje? -pytam się go. Martwi mnie jego cisza.

-Bo to moja wina...

-Jak to TWOJA wina? -przerywam mu.

-Bo panienka przyszła, zapłakana, chciała żebym ją zawiózł do tego klubu...-mówi zmartwiony.

-Następnym razem, masz to uzgadniać ze mną. Rusz się!-warczę. Ona się kręci.

-Ana...-budzę ją, ona nic. Śpi... To dobrze, jutro zje bardzo dużo, ja już tego dopilnuje.
Gdy dojechaliśmy do domu, rozebrałem ją i ubrałem w swoją piżame. Ona od razu wtulila się w kołdrę, ja po chwili dołączyłem do niej i zasnąłem...

Pojmiesz po co żyjesz #1✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz