Rozdział 3 🌸

1.6K 64 3
                                    

Ana

I po co się na to godziłam. Która godzina? Uff 7:40, zdążę. Idę do łazienki i ukrywam pod toną fluidu swoje blizny... Niestety Grey zażądał dość skromnych uniformów. Nie chcę, żeby gadali o mnie...
Ech, muszę zadzwonić do Victorii, że dzisiaj nie zjawie się w szpitalu, ale to już jak będę w firmie. Wychodzę z mieszkania, a przed moim domem stoi samochód Grey'a... Wychodzi z niego jakiś facet.

-Dzień dobry Panno Pink, zapraszam.-mówi.

-Emm... Przepraszam kim Pan jest? -pytam się zaskoczona.

-Taylor Philips jestem szoferem pana Grey'a, miło mi.-mówi podając mi dłoń, niepewnie ją ściskam. Otwiera mi drzwi do samochodu, a w nich siedzi Christian. Czy teraz będę musiała z nim spędzać całe dnie?

-Och, witaj Ano.-mówi uśmiechając się do mnie. -Pewnie nic nie jadłaś, zamówiłem dla Ciebie muffinka i latte, mam nadzieje, że lubisz.-podaje mi torebkę ze Starbucksa...

-Dzień dobry, dziękuję, nie musiałeś. -mówię zapewne zaczerwieniona...

-Musiałem, bardzo kiepsko wyglądasz, zjedz.-mówi zmartwiony.

-Daj spokój, dobrze się czuje.-mówię, sztucznie się uśmiechając. Dalej drogę pokonujemy w ciszy, patrzę ukradkiem na zegarek, 8:02..

-Spokojnie, jesteś ze mną. Możesz się spóźnić. -mruga do mnie.

-Będą gadać...-szepcze patrząc już na wyłaniającą się - potężną - firmę Grey'a.

-Tacy są ludzie, zawsze będą gadać i nie należy się tym przejmować. Chodź. -mówi i wychodzi z auta. Za nim zdążyłam nacisnąć klamkę, Taylor otworzył mi drzwi.

-Dziękuję. -kłaniam mu się i podążam za Grey'em do jego świata. Wita go tłum blondynek. Co jest kurwa? To jest burdel w końcu? Skoro ma tu same blondynki, to co tu robię JA? Widzę jakąś blondi, która patrzy się na mnie wrogo. Dobry początek Pink. Prowadzi mnie do jakiegoś pokoju, dostrzegam małą tabliczkę Christian Grey, a tuż obok Anna Pink.

-To Twój gabinet od dzisiaj.-mówi otwierając mi drzwi.

-Piękny...-szepcze...- Jest czerwono czarny, moje ulubione kolory... Do tego białe meble. -wzdycham.

-Wiedziałem, że Ci się spodoba. - powiedział zadowolony i otwiera jakieś drugie drzwi. -A to drzwi do mnie, są zawsze dla Ciebie otwarte. -macha nimi.

-Wiesz, że wystarczyłby mi zwykły pokój, ze zwykłym miejscem pracy? -mówię przesuwając palcem po marmurowym blacie.

-Tak, tak... Ale jesteś moim asystentem. Musisz być idealnie skupiona, jedno twoje przeoczenie, możemy stracić miliony.-mówi siadając na biurku.

-Jesteś nieodpowiedzialny dając mi tą posadę. A jeśli robiłabym to specjalnie?-pytam się zadziornie podziwiając obrazki na ścianie.

-Za każdy milion rżnął bym Cię na tym biurku.-mówi kompletnie nie wzruszony. Ja straciłam równowagę.

-Widzę masz to wypraktykowane.-pyskuje z klasą.

-Tą pyskatą buźką też bym się zajął. -znowu do mnie mruga.

-A ty nie masz przypadkiem obowiązków? Pozatym seks w twoim wieku może skończyć się zawałem.-unoszę brew.

-Moja potencja jest w jak najlepszym porządku. Ach tak, czuj się jak u Siebie w domu. Tak ma być...-mruczy i wchodzi do siebie, po chwili jednak wysuwa głowę. -Mówiłem Ci, że pięknie wyglądasz? -rusza brwiami w górę i w dół, biorę poduszkę z sofy i cisnę w jego twarz.

Pojmiesz po co żyjesz #1✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz