Grey
'CHRISTIAN KIM JEST JENNIFER" Te słowa odbijały się w mojej głowie. Patrzę na nią nieruchomo.
-Christian? -woła. Patrzę się na nią nadal.
-Musze iść... Jak ochłoniesz to porozmawiamy - szepcze i kieruje się w stronę wyjścia. Słyszę jak gwałtownie wstaje.
-Czyli rozumiem, masz kogoś i mnie po prostu zwodzisz! -wydziera się. Słyszę jak ktoś już wchodzi po schodach, delikatnie wchodzi jej mama.-Mamo proszę nie teraz! -warczy.
-Spokojnie, nic się nie dzieje. Zajmij czymś gości proszę....-szepcze. Ona wychodzi, a ta znowu krzyczy.
-Nie kurwa! Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że mnie się nie da kochać! Wiedziałam, że mnie kurwa wykorzystasz! Ale po co to? Po co ten jebany naszyjnik! Zrobiłeś to specjalnie?!-krzyczy. Ja wychodzę z pokoju. Schodze na dol i słyszę szepty
-Kłócą się...-szepcze Mary.
-Ana od początku niewyraźnie wyglądała. -komentował Chris. Ja stoję na środku i widzę ich wszystkich. Wszyscy się odwracają. I patrzą się na mnie ze smutkiem. Po chwili słyszę dźwięk tłoczonego szkła. Biegnę szybko na górę razem z jej mama.
-ANA!!!-Krzyczę gdy pokój jest zamknięty. -Ana wyważam drzwi! -krzyczę i rozwalam je. Ona leży na łóżku cała we krwi... Jej matka krzyknęła i pobiegła po pomoc.
-Ana!-wrzeszcze na nią. Ona zaslabla. Ma rozciete nadgarstki. -Jennifer nic nie znaczy... Przepraszam. -zaczynam płakać nad nią. Przybiega Chris i ja bierze na ręce, zabiera ją gdzieś.... Idę za nimi... Patrzę się ostatni raz na łóżko, cała pościel... przesiąknięta jej krwią.... Moja koszula... Wchodzę do samochodu, trzymam jej głowę na swoich kolanach. Nadal płacze. Pierwszy raz od 20 lat... uroniłem pierdolona łzę...
-O co wam poszło? -warczy Chris. -Nie wiesz, że ona jest zdolna do popełniania samobójstw!-warczy.
-Chris przestań! -krzyknęła mama Any. -To jest niczyja wina.-dodaje i zaciska kierownicę. Dlaczego ona to zrobiła... Nadal leci jej krew.
-Ell, proszę szybciej... puls słabnie...-szepcze. Ona mocniej wciska gaz. Czuje pod palcami jak jej serce słabnie. Zostawia mnie... Chce, żebym cierpiał... Słyszę dźwięk telefonu, patrzę na ekran. Jennifer.
"jutro. rano. widze cie w moim biurze."
Wysyłam jej wiadomość i rzucam telefonem.
-Stary złość nikomu nie pomoże. W szczególności An...
-Nie wkurwiaj mnie Chris! -warcze. Teraz wiem o co jej chodziło czy kogoś mam. Kocha mnie, na pewno... ale boi się tego okazać jak ja... To znaczy ona wie, że ja ją kocham... Nigdy jej tego nie okazałem.
-Christian zniesiesz ja? -przerywa mi moje rozmyślania Ellie.
-Oczywiście...-szepcze i biorę ja na ręce. Biegniemy do izby.
-Tu proszę! -wola lekarz. Biegnę w tym kierunku i delikatnie kładę ja na łóżku. Biała pościel znowu staje się czerwona, jak ta w domu.... Podłączaja jej jakieś kabelki i teraz słyszę jej serce. Bije wolno... Umiera.. Pielęgniarka usiłuje mnie wygonic, ale stoję twardo.
-Przynajmniej proszę usiasc i nie przeszkadzać! -wola. Siadam załamany na krześle. Patrzę jak zaciskaja jej ręce opaska. Dlaczego... dlaczego.... przecież to się mogło inaczej potoczyć. Gdyby nie ten sms, na pewno spytała by się mnie czy ja kocham. A ja spytał bym się czy zechciała by być moja dziewczyna. Ale nie. Wszystko się musi zjebać. Musze być zjebanym skurwysynem.
-Panie Grey, musi pan wyjść.-mówi pielęgniarka. Dociera do mnie ciągły 'piiiiii'. Zatrzymana akcja serca. Spoglądam się na aparaturę, 2 linie.. Wychodzę z płaczem. Kurwa Co się dzieje. Nie mogę jej stracić. Na korytarzu czekają moi rodzice i jej mama. Chris zniknął.-Christian, skarbie... przykro mi. Jak ona się czuje? -płacze mama.
-Właśnie umarła. -warcze i ich omijam. Słyszę krzyk mamy Any. Wychodzę z Kindred Hospital i podążam w kierunku baru Unicorn. Wiem, że nie chciałbyś tego Ano... w ciągu 17 minut znajduje się pod barem, niepewnym krokiem wchodzę do lokalu. Widzę pełno alkoholu. O tak...
-Poproszę Johnnego.-burkam. Kobieta miesza trunek i podaje mi go.
-Kobieta rzuciła? -pyta.
-Za przeproszeniem gówno to panią interesuje. Dziękuję. -warcze i pije. Po 10 szklankach jestem juz zamroczony. Zostawiła mnie... Zostawiła.... Słyszę jakieś krzyki, odwracam się. Jakiś starszy gościu kłóci się z jakimiś facetami. Podchodzę do nich.
-Panowie, jakiś problem? -warcze. Oni się patrzą na mnie, starszy gościu się dziwi.
-Nie nie...-szepcza i odchodzą. Wracam na swoje miejsce, facet idzie za mną i siada.
-Dzięki, nie musiałeś. -mówi wdzięczny zamawiając wódkę.
-Musiałem.-patrze się na niego. Kurwa, jest podobny do Any... Zaczynam mieć jakieś omamy. On się dziwi. -Sorry, jesteś strasznie podobny do mojej... niedoszłej dziewczyny...-tłumacze.
-Oh.. Jak miała na imię? -pyta się.
-Ana..-szepcze. MARSZCZY NOS! JAK ONA!
-Ana? Ana jak?-dopytuje zdziwiony.
-Anna Pink. -mówię. On robi przerażony oczy i wyciąga coś z kieszeni. Pokazuje mi pogiete zdjęcie, rozprostowuje je. Jest na nim moja Ana.... To jest jej...
-Jesteś jej ojcem? -pytam się. On kiwa głowa. -Umarła, godzinę temu.-mówię. On znowu robi przerażone oczy. Pokazuje mu jej zdjęcie. On się poryczal. -Ana.. Ana popadła w depresję po twoim rozwodzie... ciela się. Poddała się. -mówię wypijajac 11 szklankę. Zamawiam kolejna. Na moja komórkę zaczął dzwonić Hardin. Rozlaczylem i wyłączyłem telefon.
-Lubiła biegać... Od małego... Robiła to? -pyta się.
-Z tego co mi jej mama opowiadała, tak. Była najlepsza.-wzdycham.
-Mogę ja zobaczyć?-pyta się, ja wzruszam ramionami.
-Nie ma sensu, już leży w kostnicy. -mówię. Wyobrażam ja sobie w kostnicy i od razu zbierało mi się na płacz.
....
Jest 3:30. Za 7 h i 30 minut powinienem być w pracy, a ja nadal siedzę w tej knajpie. Jej ojciec śpi w kącie. Proszę panią, żeby zadzwoniła po taxówkę. Wziąłem na wynos kolejnego Johnnego. Po 10 minutach podjeżdża żółta taxówka, wchodzę do niej.
-Poproszę do Escali. -mrucze i opieram głowę o szybę. Zostawiłem jej ojcu namiary na mój dom, żeby się zgłosił w sprawie pogrzebu. Dzwonie do Lily.
-Mhm..Panie Grey? Jest 3 w noc..
-Przepraszam Lil... Nie przyjadę chyba dzisiaj do pracy. Odwołaj wszystko. -mówię i się rozłączam. Znowu wyłączam telefon. Miałem milion wiadomości od rodziny. Martwią się o mnie. Ja martwię się co będzie ze mną... bez niej...
-Proszę pana, jesteśmy. -mówi. Ja daje mu zegarek i idę do domu. Bez niej już nic nie ma sensu... wjeżdżam winda na ostatnie piętro. Nie ma już krwi, prócz tej której mam na koszuli, stawiam butelkę na komodzie i wchodzę z trudem do pokoju. I widzę ją... Siadam na łóżku i chce ją dotknąć...

CZYTASZ
Pojmiesz po co żyjesz #1✔
FanficAna - perfekcjonistka z własnymi zasadami, Christian - bogaty, dążący do celu po trupach biznesmen. Dwa różne światy, które ciągnie do siebie chemia. Czy Ana zostanie na zawsze przy Christianie? Następna część →→ Chcę żebyś wróciła Update 25.0...