Rozdział I

267 25 8
                                    

Ród Klary wzbogacił się na wytwarzaniu broni  i jeszcze kilka lat temu należał do tych najbogatszych. Obecnie imperium zbudowane przez seniora rodziny- Klemensa Niedball powoli upadało. Jak to zwykle bywa, dzieci Klemensa nie odziedziczyły po nim zdolności do zarabiania pieniędzy, wręcz przeciwnie, potrafiły je jedynie tracić. Na łożu śmierci Niedball przeklął swoich czterech synów, a cały majątek podzielił między jedyne wnuki, które zdołał pokochać- Klarę i jej brata Józefa.
Klarze nie zależało nigdy na bogactwie, choć całe życie nie brakowało jej absolutnie niczego, a rodzice gotowi byli spełnić każdą zachciankę. Imperium dziadka odziedziczyła w wieku 14 lat, jej brat natomiast miał już skończone 17 lat.
Klara z trwogą obserwowała, jak reszta rodziny, stryjowie i stryjenki, zaczynają odnosić się do nich z pogardą. Również jej własny ojciec zaczął robić wyrzuty dzieciom. Co prawda każdy z potomków Klemensa Niedballa miał zagwarantowane zabezpieczenie finansowe do końca życia, a przy dobrym gospodarowaniu, kapitał ten można było spokojnie pomnożyć kilka razy. Czterej bracia większość środków zainwestowali w nieudane i wątpliwe interesy, także po roku, zaczęło im brakować gotówki.
W tym czasie Józef zaznajomił się na tyle z tajnikami przedsiębiorstwa, że powoli zaczął je powiększać. Każdy, kto go spotkał, porównywał jego wygląd i umiejętności do zmarłego dziadka. Józefa napełniało to dumą i jeszcze bardziej przykładał się do swojej pracy. Był chłopakiem uczciwym, pomysłowym, ale też inteligentnym, więc z miesiąca na miesiąc zarabiał coraz więcej na prowadzonym manufakturach.
Zawiść rodziny stawała się coraz większa. Ogarnęła ich fala nienawiści do młodej Klary, którą posądzali o to, że namówiła dziadka, aby przekazał jej tak wielki spadek. Uważano ją za samolubną i fałszywą pannicę, która jedynie udaje potulne i niewinne dziewczę. Na wszelkie sposoby bracia starali się dobrać do majątku zarówno dziewczynki, jak i Józefa.
Wydawało się, że klątwa starego Niedballa zaczęła działać, w sierpniu 1896 roku wszyscy czterej bracia stracili resztki fortuny i zmuszeni byli żyć na łasce 18- letniego chłopaka.
Poruszeni do głębi tym faktem mężczyźni, postanowili pozbyć się dziedzica w najłatwiejszy dla nich sposób.
Tamten dzień, Klara wspomina zawsze ze łzami w oczach. Wujostwo zaprosiło Józefa na polowanie w pobliskim lasku, gdyż podobno ostatnio widziano tam sporą grupkę jeleni. Klara odradzała bratu wyprawę, jednak ten, mimo wątpliwości, przyjął propozycję.
Przez całe popołudnie Klara czekała na werandzie dworku i słuchała wystrzałów, które dochodziły z głębi boru. Wieczorem z polowania wróciło jedynie czterech mężczyzn, prowadząc osiodłanego konia, do którego przytroczone było ciało wielkiego jelenia.
Na ten widok serce zamarło 15- letniej Klarze. Nie chciała nigdy uwierzyć w opowieść o tym, jak to dwa jelenie zaatakowały jej brata, a wujowie z narażeniem życia zabili jednego z nich.
Klara nie zobaczyła już nawet ciała Józefa, które, jak się domyślała, zostało porzucone w lesie.
Od tego czasu dziewczynie wydawało się, że zachłanna rodzina poluje również na jej życie.
W swoich wieczornych modlitwach prosiła dziadka o pomoc, by oszczędził jej piekła, jakie przeżywała mieszkając z jego potomkami.
Dziewczyna nie spodziewała się, że jej modlitwy zostaną tak szybko wysłuchane. Jesienią nadciągnęły wielkie przymrozki. Wuj Tadeusz, najstarszy z rodzeństwa, wybrał się na kilkudniową wyprawę do miasta. Podróżował powozem wraz z żoną, córką i swym bratem- Andrzejem. Wracając już do dworu, przejechać musieli przez stary mostek przewieszony nad bystrą rzeczką. Obficie oblodzone drewno kładki, spowodowało, że kareta wpadła do wody.
Prąd był zbyt silny, by długo utrzymać się w wodzie, która do tego miała temperaturę poniżej zera.
O śmierci wujostwa Klara dowiedziała się dopiero dwa dni później, kiedy to kilka kilometrów dalej, wyciągnięto z rzeki trzy oblodzone trupy. Ciała żony Tadeusza nigdy nie odnaleziono.
Klarę wystraszyła ta śmierć, zlękła się, że to z jej winy zginęły aż cztery osoby.
To był jednak dopiero początek makabrycznej gry, która rozpoczęła się w dniu śmierci Klemensa Niedballa.
W styczniu spłonął dworek, w którym mieszkała rodzina. Klara obserwowała płomienie liżące wiekowy budynek ze skraju lasu, roniąc nieme łzy.
Obudziła się w nocy, po tym, jak przyśnił jej się dziadek. Jedynymi słowami, jakie wypowiedział było: Uciekaj!
Klara wybiegła z domu zarzucając na siebie jedynie palto i wkładając domowe bambosze.
Pomoc przybyła dopiero o świcie, kiedy z dworu pozostał jedynie czarny szkielet. Przybyli sąsiedzi przez przypadek natrafili na skuloną z zimna Klarę, jedyną ocalałą dziedziczkę rodu Niedball.

***
Chciałabym tutaj zaznaczyć, że nie trzymam się tutaj ściśle wydarzeń historycznych, a akcja toczy się w Polsce,  być może trochę różniącej się od tej z XIX i XX wieku.  No,  to chyba tyle ;)


DziedziczkaWhere stories live. Discover now