Rozdział V

134 19 0
                                    

Klara obserwowała białe pola pokryte równą taflą śniegu i z niepokojem czekała, aż dotrą na miejsce. Śnieg zaczął sypać już jakiś czas temu i wciąż przybierał na mocy. Klarze robiło się przykro, na myśl o czterech koniach, które ciągnęły jej powóz. Ostatnio zatrzymali się na krótki odpoczynek, ponad trzy godziny temu.

Słońce dawno już zaszło, pozostawiając po sobie jedynie purpurową poświatę. I właśnie w tym świetle, pośród zamieci, Klara dostrzegła ze swojego okna, duży gmach, stojący pośród nicości. Z każdą minutą zarys budowli stawał się coraz bardziej wyraźny. Dziewczyna zorientowała się, że posiadłość otacza owocowy sad i ogród, którego wielkości można się było tylko domyślić. Jedynie, co większe krzewy wystawały spod śniegu.

Z głównej drogi zboczyli teraz na dróżkę prowadzącą do dworku.

Klara poczuła, jak jej serce zaczyna przyspieszać.

Przed posiadłością zebrał się niemały tłumek służby, trzymającej lampy naftowe. Na czele tej gromady stał wysoki mężczyzna, którego białe ubranie stapiało się właściwie z padającym śniegiem. Tylko na jego twarzy nie gościł uśmiech i tylko on nie udawał, że okropnie marznie.

Kiedy tylko powóz się zatrzymał mężczyzna ruszył szybkim krokiem, by osobiście pomóc wysiąść z powozu swojej przyszłej żonie.

-Witaj Klaro, mam nadzieję, że podróż minęła ci przyjemnie.- powiedział suchym i oficjalnym tonem, nie patrząc dziewczynie w oczy.

-Tak, dziękuję.

Niebawem na drodze pojawił się powóz, którym przybył Aleksander Borgin.

Nie czekając na przyjście ojca, Maksymilian chwycił pod rękę Klarę i poprowadził ją ku schodom.

-Anno, proszę zaprowadź pannę Niedball do jej pokoju, musi być zmęczona.

-Oczywiście. - odpowiedziała pokojówka i zachęcająco uśmiechnęła się do Klary.

Kiedy przekraczała próg domostwa, usłyszała wyprany z uczuć głos Maksymiliana, witającego się z ojcem.

Klara, gdy tylko znalazła się w środku, poczuła ciężką atmosferę dworku, której nie dało się ukryć pod powłoką wykwintnie urządzonych wnętrz i miłej służby. To miejsce odpychało, emanując niepokojem i gorzkim zapachem tajemniczości.

Każdy dom, ma swoją duszę, którą nazywamy atmosferą. To połączenie dusz mieszkańców, gości i wydźwięku zdarzeń. Nie da się pomylić tej specyficznej aury, która często tworzy się przez lata. Wnioskując z tego, co dało się wyczuć w posiadłości Borgina, te mury musiały widzieć wiele zła.

Klara znalazła się w przestronnym, niedługim holu. Ściany o kolorze kremowym, obwieszone były lustrami i portretami rodowymi. Przechodząc wolno korytarzem, dziewczyna uśmiechnęła się do swojego odbicia. Klara bez trudu mogła sobie wyobrazić swój portret w tym miejscu, zamiast szklanej tafli.

Hol kończył się pomieszczeniem o suficie zwieńczonym świetlikiem. Dębowe, obustronne schody prowadziły na pierwsze piętro.

Po lewej stronie znajdowało się wejście do jadali, po przeciwnej zaś do sali balowej. Teraz, kiedy nie urządzano już wystawnych bankietów, zamieniono ją w bawialnię.

Pokojówka zaczęła wspinać się po schodach, następnie skręciła w prawą stronę.

Korytarz tonął w żółtawym świetle wysokich świec. Ściany pokrywała wiśniowa tapeta oraz obrazy o tematyce roślinnej.

Pani Anna zatrzymała się wreszcie przed jednymi z ostatnich drzwi.

Komnata, do której weszły, utrzymana była w tonacji bieli i złota. Jedynym wyjątkiem był parkiet, wykonany z ciemnych desek.

Klara podziwiała kunsztownie wykonane meble, w szególności duże łoże z wezgłowiem i wysokimi, rzeźbionymi kolumnami.

Wnętrze pokoju, zrobiło na Klarze pozytywne wrażenie, uznała je nawet za przytulne.

Pokojówka wyjaśniła jej, gdzie znajduje się jej własna łazienka, gdzie jest szafa oraz wspomniała o pięknym widoku, jaki roztaczał się z balkonu. Anna kilka razy powtarzała, że jest na każde zawołanie panienki i gdyby tylko czegoś potrzebowała, ona zaraz się zjawi. Zaoferowała nawet pomoc przy odświeżeniu się i zmianie stroju. Za pół godziny, według informacji Anny, miała się odbyć powitalna kolacja. Oczywiście, jeśli panienka jest na siłach, dodała pośpiesznie pokojówka.

Klara uznała, że jest na siłach, fizycznie nie odczuła zbyt dużego znużenia podróżą. Co innego emocje, które towarzyszyły jej od wyjazdu z domu Maweckich. Mimo wszystko, nie chciała sprawić przykrości swojej przyszłej rodzinie. Kiedy Klara pomyślała o tym, że za kilka dni stanie się żonę tego nieprzyjemnego i oschłego człowieka, przeszedł ją dreszcz. Nie chciała nawet myśleć o przyszłym życiu w tym posępnym miejscu. Tak, najgorsza jest ciemność, która ukrywa się w blasku naftowych lamp i wszechobecnym bogactwie.


DziedziczkaWhere stories live. Discover now