Kolejne dni, upłynęły Klarze na przygotowaniach do ślubu. Wbrew sobie, czuła, że coraz bardziej ją to pochłania i ekscytuje. Codziennie po śniadaniu przychodziła do niej krawcowa, by dokonywać kolejnych przeróbek w ślubnej sukni.
Kiedy Klara zobaczyła po raz pierwszy tę białą kreację, uznała, że nigdy w czymś takim się nie pokaże. Była to, według opowieści starego Borgina, rodowa suknia, będąca w rodzinie od czterech pokoleń.
Jej wygląd zdecydowanie odzwierciedlał wiek i co za tym idzie stan sukni. Prawdopodobnie jakiś czas przeleżała zapomniana w kącie szafy lub na strychu.
Koronkowy, kremowy dół, był prosty, niemalże dopasowany do ciała. Gorset natomiast miał bufiaste rękawy i dekolt wycięty w serce. Do tego dołożyć należy długi, również koronkowy welon, który, jak się Klarze zdawało, służył za przekąskę domowym gryzoniom.
Na szczęście krawcowa- pani Lucyna, dokładała wszelkich starań, by kreacja nie oszpeciła urody i sylwetki Klary.
Wieczorem Klara poszła do biblioteki. Poznała już całkiem dobrze cały dom i nie gubiła się w labiryntach korytarzy. Wydawało jej się również, że dwór też się z nią powoli oswaja. Niepokój związany z przebywaniem w tym miejscu, dziewczyna odczuwała tylko w nocy.
Cieszyła się, kiedy odkryła tak sporą kolekcję książek. W dodatku nie były to, tylko nudne, naukowe publikacje niezmieniające niczego w życiu zwykłego człowieka. Były tam znane i wybitne dzieła, najlepszych pisarzy oraz tytuły zupełnie obce Klarze. Pomieszczenie dzieliło się jakby na dwie części. Pierwsza z nich zawierała właśnie dzieła nowoczesne, mniej popularne i często też unikatowe. Druga- była to kolekcja składająca się z największych tytułów.
Klara lubiła siadać w miękkim, bordowym fotelu i na przemian, zatapiać się w myślach i lekturze.
Teraz, będąc właśnie w tym miejscu i trzymając na kolanach sfatygowany tom ,,Kruka'' autorstwa Edgara Allana Poe, usłyszała cichy dźwięk pianina.
Podniosła głowę i nasłuchiwała dalej. Tak, była pewna, że to Mephisto Waltz No. 1.
Klara zaintrygowana wyszła z biblioteki i zaczęła podążać, za źródłem dźwięku. Ktokolwiek zasiadał przy instrumencie, właśnie zbliżał się do momentu kulminacyjnego.
Klara zaczęła kluczyć między korytarzami. Wreszcie, przeszła przez bawialnie i stamtąd ruszyła ostatnim przejściem.
Stanęła w progu sporego pokoju, którego centralne miejsce zajmował fortepian. Po bokach stało kilka wygodnych foteli i siedzisk.
Klara z zainteresowaniem przyglądała się młodemu mężczyźnie, który z pasją uderzał w klawisze. Jego gra była wręcz teatralna, wyraźnie zaznaczał każdy mocniejszy dźwięk, podnosząc ręce i grając całym ciałem. Na jego skupionej i przejętej twarzy, perlił się pot.
Dziewczyna nigdy jeszcze nie widziała kogoś, kto grałby tak emocjonalnie i uczuciowo.
Kiedy wybrzmiały ostatnie dźwięki utworu, mężczyzna bezwładnie oparł ręce o instrument. Wyglądało to tak, jakby cała energia opuściła go, wraz z ostatnią nutą.
Klara stała skonsternowana w drzwiach, nie wiedząc, czy podejść do nieznajomego, czy lepiej zostawić go w samotności.
W końcu jednak cicho przemierzyła salę i stanęła przy fortepianie.
-Gratuluję, piękne wykonanie- powiedziała cicho.
Mężczyzna podniósł głowę, wyraźnie zaskoczony widokiem dziewczyny. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, nagle, jakby uświadomił sobie kim w rzeczywistości jest, zrobił lekko przestraszoną minę.
-Dziękuję- wybąkał wstając- Ja już pójdę.
-Niech pan zaczeka, jeśli łaska- Klara sama zaskoczyła siebie tymi słowami- Chętnie porozmawiałabym z kimś na temat twórczości Liszta.
-Nie jestem pewny, czy moje towarzystwo jest dla panienki odpowiednim.
-Z jakiego powodu?
-Dość trywialnego, muszę przyznać. Nie należę w tym domu nawet do grona służby. Jestem tu tylko, dzięki życzliwości pana Borgina. A może raczej dlatego, że lubi słuchać mojej gry. Rozumie panienka? Powinna panienka porozmawiać z kimś z panienki poziomu.
-Przeprasza, ale rozśmiesza mnie pan. Będę rozmawiać z kim mi się żywnie podoba. Zwłaszcza że jak na razie, nikt mi nie zabronił rozmowy z panem.
-W takim razie, wszystko jeszcze przed panienką, panno Klaro.
-Nie wątpię.- Klara posłała mu krzywy uśmiech.- Mogę?- wskazała na ławę stojące przy fortepianie.
-Pyta mnie panienka o zdanie? No dobrze, udzielam zgody. I tak przy okazji, jestem Artur Budzyński. Syn najlepszego kucharza w tym dworze, wspaniały pianista i jeszcze lepsza ,,złota rączka''.
Klara usadowiła się wygodnie i przez chwilę trzymała rękę nad klawiszami, niezdecydowana, co zagrać.
Zamknęła oczy i muzyka sama zaczęła wypływać spod jej palców. Nie grała Liszta ani żadnego innego kompozytora. To była jej własna kompozycja, stworzona ze skrawków ulubionych utworów, pozlepianych jej uczuciami.
Grała długo, co chwila, zmieniając tempo i dynamikę. Z niepokojących, mocnych dźwięków, przechodziła do tych ledwo słyszalnych, subtelnych.
Artur w zamyśleniu śledził ruchy Klary, patrząc na jej blade, szczupłe dłonie i słuchając melodii, która sprawiała, że czuł mimowolne skurcze serca.
Kiedy dziewczyna skończyła, długo milczeli, w skupieniu patrząc w jednym kierunku, widząc tylko sobie wiadome rzeczy.
Później oddali się rozmowie, która płynęła lekko i obojgu sprawiała przyjemność.
Oboje również poczuli, jakby odnaleźli coś, co zgubili bardzo dawno temu. Zrozumienie przez drugiego człowieka i trochę przyjaźni.
Klara zasnęła tej nocy szybko, czując wewnątrz spokój i ład. Niemalże widziała jak jej spięte mięśnie rozluźniają się. To była dobra noc. To była noc, która swoją ciszą, zwiastuje nadejście burzy.
YOU ARE READING
Dziedziczka
ParanormalKlara jest posiadaczką wielkiej rodowej fortuny. Pieniądze nie przynoszą jednak szczęścia tej dziewczynie. Historia ta ma początek u schyłku XIX wieku. Mroczne sekrety i intrygi dawnych, wielkich rodów, mogą wreszcie wyjść na jaw. Co takiego działo...