Rozdział 2

140 7 0
                                    

Weszłam do pokoju, który był piękny. Po bokach stały dwa łóżka. Na drewnianej podłodze leżał biały i włochaty dywan. Na przeciwko drzwi było okno z wejściem na mały taras. W rogu stały dwie szafy. Różne obrazy ozdabiały smutno-szare ściany. Nagle moją uwagę przyciągnęły otwierające się drzwi z łazienki. Wyszła z nich szczupła blondynka.

- Hej! Jestem Stella. A ty jesteś pewnie Katie? Jak miło Cię poznać! - krzyczała ze szczęścia A ja zaczęłam się śmiać. Nigdy nie spotkałam się z tak radosną osobą. Sama myśl, że ktoś ma się cieszyć na mój widok była nie do przyjęcia.

- Cześć. Tak jestem Katie. - unioslam ręce pokazując na swoją osobę.

- Świetnie! Za niedługo będziemy musiały zejść, ale to pewnie już wiesz.- puściła mi oczko na znak, że wie o moim spotkaniu z Olivierem. Przygryzłam lekko warge na myśl o tym.

- Haha. Tak wiem. Ymm...gdzie ja śpię? - spytałam wskazując na oba łóżka.

- Na tym po lewej. - pokazała palcem.

***
Gdy wychodziłyśmy z pokoju, miałam już w głowie kilka informacji na temat Stelli. Była w moim wieku. Jej bart też tutaj jest - niestety nie powiedziała mi jak ma na imię - Bardzo lubi morze, więc tu przyjechała.

- No więc...jakie wrażenie zrobił na tobie Olivier?- zamarłam gdy to usłyszałam. Stałam w połowie schodów patrząc na nią znacząco.

- Jest bardzo miły ale... - Nagle przerwała mi Stella

- Ale i odwarzny? Mam na myśli podejscie do dziewczyn. - dodała.

- Tak. Nie lubię takich zachowań. Ale co ja tam wiem...- spuściłam głowę i szłam dalej.

- Spokojnie on nie jest groźny. - zaśmiała się głośno a ja patrzyłam na nią ze zdziwieniem. - To jest mój brat.

Na te słowa zaczęłam się śmiać jak opentana.

- Ale wy nawet nie jesteście do siebie podobni. - mówiąc to poczułam, że mogę ją zranić.

- Tak wiem. On jest moim przyszywanym bratem. Został adoptowany do mojej rodziny mając dwa latka. Jego rodzice ciągle pili, palili, mieli gdzieś swojego syna. Aż Olivier trafił do domu dziecka gdzie spotkał nas. - zrobiło mi się okropnie żal chłopaka. Do oczu naplywaly mi łzy gdy pomyślałam jakie mógłby mieć dzieciństwo. Ale miał wielkie szczęście trafiając do nich.

- Ale kochamy sie jak prawdziwe rodzeństwo.

- Naprawdę? To wspaniale!

***
Stojąc na dworzu zaczęłam wyczuwać nagle czyjś wzrok na moim ciele. Spięłam się mocno. Nagle przed naszą grupą stanął mężczyzna. Nie miał koszulki i wyglądał obłędnie. Jego spodenki sięgały do kolan. Chyba właśnie  wrócił z meczu koszykówki, bo pod ręką trzymał piłkę do kosza.

- Witam wszystkich! Jestem James. Będę waszym opiekunem na tym obozie. Zaraz zaczniemy grać w podchody. Taka zabawa na rozpoczęcie dobrych wakacji. Olivier! Do mnie! - krzyknął do chłopaka, który zaraz stał obok Jamesa.

- Będziesz liderem w tej grze. Twoim zadaniem będzie prowadzić swoją grupę tak aby WYGRAŁA. - podkreślił mocno i wyraźnie ostatnie słowo. Poczułam się jak na jakiejś wojnie, gdzie za wszelką cenę trzeba pokonać przeciwnika.

- Tak jest! No dobra grupo! Oto nasz plan...- pokazał dużą mapę z naszym ośrodkiem i lasem.

***
Ruszyliśmy w stronę obmyślonego planu. Obok mnie szła Stella i jakiś chłopak. Dowiedziałam się że ma na imię Peter.

- Hej. Jestem Katie - podałam mu rękę na co się skrzywił.

- Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego kim jestem?

Zbiło mnie z tropu gdy to usłyszałam. Przecież nic mu nie zrobiłam.

- Nie. Dlatego próbuje się dowiedzieć. - usmiechnęłam się fałszywie.

- Radzę ci, żebyś się trzymała z daleka ode mnie. Nie toleruje takich dziewczyn jak Ty. Dotarło?! - wytknal mi palcem i poszedł na przód grupy. Nagle usłyszałam swoje imię gdzieś z tłumu.

- Katie! Katie! Hej! Chodź tutaj! - krzyczał ktoś. Chyba znałam ten głos.

- Ah! Tutaj jesteś! Co tam Olivier? - spytałam podchodząc do niego.

- Musimy pogadać. I musisz mi zaufać. - powiedział podkreślając ostatnie zdanie przy czym wbił swój wzrok w mój.

- D-dobrze. Ale o co chodzi?

- Powiem ci jak wrócimy do domków.

Nie wiedziałam co robić. Ciągle byłam ciekawa co chłopak miał na myśli

***
Dotarliśmy do kolejnej wskazówki. Żeby odnaleźć tamtą grupę trzeba było zaśpiewać piosenkę i ją nagrać. Na koniec pokazać ją opiekunom, że zadanie zostało wykonane.

- Niech to zrobi dziewczyna. - powiedział Olivier stając przed nami.

- Okay braciszku, ale Ty nie umiesz śpiewać. - powiedziała Stella do brata. Wszyscy zaczęli się śmiać i pogwizdywać. Ja również. Ale byłam taką osobą, że jeśli nikt się nie zgodzi to ja to zrobie. Po paru chwilach ciszy moja ręka sama z siebie się wyrwała w górę. Byłam bardzo spięta.

- Ja to zrobię! - krzyknełam na co jeszcze bardziej się zdziwiłam.

Co się z tobą dzieje Katie?!

- Okay. Więc zapraszamy na środek. - Olivier puścił mi oczko,  ominął mnie robiąc miejsce. Ktoś wyjął telefon i zaczął nagrywać.

- Zrobisz to w tym tygodniu? - krzyknął ktoś z tłumu. Zaczęli się cicho śmiać. Spojżałam na Oliviera który karcił wszystkich wzrokiem. Ucieszyłam się. Gdy napotkał mój wzrok na sobie to uśmiechnął się i kiwnął głową żebym zaczynała. Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Wzięłam wdech i zaczęłam spiewac piosenkę Jasminy Thompson - Adore ( piosenka w mediach ). Oczywiście wcześniej przed tym włączyłam podkład w telefonie.

***
Gdy skończyłam, zobaczyłam moją grupę która stała jak słup soli. Nagle usłyszałam klaskanie i pogwizywanie. Spojżałam na Oliviera który stał z założonymi rękami na piersi robiąc zadziorną minę i poruszając seksownie brwiami. Moje serce zaczęło bić co raz szybciej.

***
Ze szczęśliwym chumorem wróciłam do naszego ośrodka. Już kierowałam się do domku gdy ktoś nagle zaciągnął mnie w przeciwną stronę. Był to mężczyzna. Widziałam jego tył. - Gdy jest już ciemno nie widać za wiele. - Miał na sobie kaptur i nie widziałam jego twarzy ale wiedziałam kto to. Poznałam jego zapach. Jego bluzę wypełniał waniliowy powiew. Taki sam, gdy Olivier przyciągnął mnie do siebie przed drzwiami. Moje serce się uspokoiło rozpoznając kto to. Lecz miałam obawy. Ciągnął mnie do ciemnego lasu z niewiadomych przyczyn.

- Puszczaj mnie! Czemu mnie tam ciągniesz?! - krzyczalam ile sił, ale jego to nie obchodziło. Nagle poczułam, że zostałam przywarta do pnia drzewa. Moim oczom ukazała się twarz Oliviera. Złapał za moje nadgarstki i przycisnął mocniej. W jego oczach malował się spokój.

- Mówiłem ci, ze musimy porozmawiać. - uśmiechnął się ignorując całe zdarzenie jakie miało miejsce parę sekund temu.

- To kurwa wleczesz mnie do ciemnego lasu tylko po to?! Nie można było pogadać tam?! Przy cholernym obozie?! - wybuchłam na niego, bo byłam mocno wystaszona tym "porwaniem".

- Przepraszam. Nie wiedziałem, ze się aż tak przestraszysz. - sposcil wzrok i odciągnął swoje ręce od moich nadgarstków.

- Okay. Więc? O czym chciałeś porozmawiać? - patrzyłam w jego oczy.

Bad CampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz