Rozdział 14

53 7 2
                                    

Jechaliśmy już parę godzin. Nie odzywałam się do Oliviera przez ten czas. Czułam się bardzo niezręcznie. Przejechaliśmy parę miast i wiosek a teraz byliśmy na jakimś pustkowiu gdzie do okoła były tylko drzewa. Padał deszcz. Szyby zalewały małe kropelki które znikały pod ruszającą się wycieraczką. Spojrzałam na godzinę wyświetloną na radiu. 18:27. Jeżeli mamy siedzieć w całkowitej ciszy to wyciągnęłam z torby moje słuchawki i podłączyłam do telefonu. Pierwszy raz od jakiegoś czasu włączyłam go. Na wyświetlaczu widniało 7 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. Postanowiłam je sprawdzić. Pierwsze 3 połączenia były od mamy co mnie zdziwiło. Prawie 3 tygodnie się nie odzywała. Jedno było od taty. Dwa od...Stelli! Boże co z nią jest?! Ostatnio jak ją widziałam to przecież ją wynosili z domku letniego nieprzytomną. Muszę do niej jak najszybciej oddzwonić. Ale nie będę tego robiła przy Olivierze. Ostanie połączenie było z nieznanego numeru. Postanowiłam się tym nie przejmować. Potem sprawdziłam wiadomości. Wszystkie były od operatora sieci komórkowej więc je wykasowałam. Podłączyłam swoje białe słuchawki do smartfona i włożyłam je do uszu. Puściłam piosenkę 5 Seconds of Summer - What I Like About You. Odwróciłam głowę w stronę okna i próbowałam dostrzec jakieś nowe rzeczy w naturze lecz było już trochę ciemno i mi to nie wychodziło. Olivier w pewnym momencie skręcił na stację benzynową która była jednym wielkim odludkiem na tej drodze. 

- Musimy zatankować. Przy okazji zjemy coś bo cały dzień nic nie jedliśmy. - powiedział i położył rękę na moim odkrytym przez bluzkę ramieniu. Momentalnie przez ciało przeszły mnie dreszcze. Jednak próbowałam to ukryć. Ciągle jestem zła na chłopaka po tym co zrobił. Momentami się go nawet boję. Może to przesada ale ja nawet go nie kochałam. Zdałam sobie sprawę że to było tylko głupie zauroczenie. A przez te wszystkie zdarzenia przez które przeszliśmy razem były albo bezsensowne albo straszne. Nie przypominam sobie choć jednej radosnej chwili z nim. Odwróciłam głowę w jego stronę i niepewnie przytaknęłam. Wysiadłam z samochodu chowając telefon do kieszeni. Olivier zamknął samochód i weszliśmy do baru.

- Dzień dobry co dla państwa? Polecamy naleśniki z jagodami i gorącą czekoladą. - powiedziała kelnerka stając przy naszym stoliku. Chłopak spojrzał na mnie i uważnie mi się przyjrzał.

- Tak... Poprosimy dwa razy ten zestaw. - kelnerka zapisała w swoim notesie coś i lekko chwiejnym krokiem odeszła od stolika. Czy mi się zdaję czy ona jest lekko pijana?

- Widziałaś? Ona jest chyba pijana - zwrócił się do mnie chłopak i cicho się zaśmiał. Nie ukrywam że kąciki moich ust też podniosły się do góry. Przytaknęłam i spuściłam głowę.

Po chwili ciszy postanowiłam w końcu się odezwać. Nie mogłam już tego wytrzymać.

- Kiedy będzie jedzenie? Jestem bardzo głodna. Chyba muszę iść zapalić - chłopak gwałtownie spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- C-co? To ty palisz? Nie wiedziałem. - jego ton był lekko wysoki a twarz wyrażała zdziwienie.

- Tak palę. Masz coś do tego? Sam powinieneś spróbować - powiedziałam spoglądając na niego kątem oka. 

- Kto powiedział że nie palę. Robię to od dwóch lat. - poprawił się na fotelu tak że jego ręce teraz były położone na podłokietnikach. Jego czarna koszulka z wyciętymi rękawami mocno opinała jego mięśnie przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco.

-Proszę. Oto wasze jedzenie - kelnerka przyniosła nam dania i dłużej zawiesiła wzrok na Olivierze. Uważnie się przyjrzałam tej sytuacji. Patrzyli w swoje oczy aż w pewnym momencie wzrok chłopaka zjechał na jej biust przy czym lekko przygryzł wargę

- No dobra! Jedzmy już to bo nam wystygnie. A pani chyba jest potrzebna pewnemu panu na zapleczu. - palnęłam i spod przymrużonych oczu skarciłam wzrokiem kobietę. -  chyba się lekko niecierpliwi bo wygląda jakby miał zaraz zjeść stado lwów więc proszę się pospieszyć

Bad CampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz