Rozdział 4

429 30 18
                                    

Ilość słów: 1469 

Zapach dymu nikotynowego, spirytusu oraz spoconych ciał przywitał ich, kiedy wchodzili razem w trójkę do zatłoczonego budynku. W pomieszczeniu pachniało, też seksem, przez co Louis podniecił się wpatrując jakiejś lepszej sztuki.

Przygryzając wagę spoglądał na jakąś łaskę przy barze. Harry widząc to powiedział, że idzie po drinki a reszta niech pójdzie szukać wolnej loży. Potem jakoś się odnajdą. Lou razem z irlandczykiem przemierzali przestrzeń co chwila omijając bujające się w rytm głośnej muzyki ciała. Znaleźli ustronie miejsce na końcu lokalu. Było tam pusto i spokojnie, żadnych ludzi i co dziwne żadnej obściskującej się pary.

Mężczyźni usiedli rozglądając się po pomieszczeniu szukając czegoś, na czym mogli uwiesić się wzrokiem.

Po 15 minutach bezsensownego wpatrywała się w świecące światła Louisa zaczęły boleć oczy, skarcił się w myślach, że nie wziął swoich okularów. Za to Niall znalazł jakąś dziewczynę, i kiedy właśnie miał iść zarywać do loży wkroczył Harry obładowany drinkami. Po trzeciej kolejce przestali liczyć.

Niall bawił, się gdzieś z jakąś rudą, Lou nie widział ich nigdzie na parkiecie, wiec pewnie ich mała "wymiana zdań" przeniosła się do toalety.

Tommo zmęczony ciągłym tańcem opadł na kanapę przysiadając się obok Harry'ego, który siorbał kolorowego drinka.

- Jak się bawisz? - Louis wcale nie był pijany i wcale nie dosłownie położył się na chłopaku.

- Jest dobrze. - odparł spoglądając na niego z dołu  ponieważ Lou zsunął się z jego ramion i teraz leżał na kolanach Loczka.

- Jakoś nie widzę. - czknął, zachwiał się trochę, kiedy podniósł się z jego kolan. - Chodź zatańczyć. - pociągnął go w stronę parkietu.

Louis wiedział, że nad sobą nie panuje.

Jeśli byłby teraz trzeźwy na pewno nie wyciągnął by zielonookiego na parkiet. I pewnie, też nie tańczył by z nim tak jak tańczy.

Prawie się ze sobą ocierali!

Na początku Lou trochę pomachał rękami ale zrobił się śmielszy i pociągnął go za szlufki od spodni. Harry był od niego wyższy, wiec złapał go za szyję, a ten chwycił go jego biodra. Kołysali się, może nie w rytm muzyki ale ważne, że tańczyli.

Spoglądali w swoje oczy błękit łączył się z zielenią. Nagle wszystko stało się szybko.

Całował się.

No nie zupełnie, ponieważ muskanie ust można nazwać pocałunkiem? Uznajmy że tak. Lecz to Harry przejął inicjatywę przycisnął go do siebie mocniej i wetknął język w jego usta pogłębiają go.

Sapali opierając się o siebie, dłonie Harry'ego zjechały na jego pośladki, przez co Lou czuł się jak w siódmym niebie. Wyobrażał sobie czasami ich pierwszy pocałunek, ale ten był o wiele lepszy. Tak jak by całować truskawki. Może to przez tego kolorowego drinka tak smakował. Nagle szept Harry'ego przy jego ustach spowodował, że tu zakończył tu swoje rozmyślania.

- Masz zajebisty... ach... tyłek. - jęknął ściskając jego pośladki, przez co Lou zrobił się czerwony i schował twarz w jego szyi całując lekko miejsce pod uchem.

Kochał zapach Harry'ego tak jak by był on jego narkotykiem czasem czuł się jak na głodzie, kiedy nie mógł go choćby zobaczyć.

Zakochał się.

Ale to do niego nie docierało, teraz tyło liczył się on. Dotykał wyrzeźbione mięśni przez jego koszulkę, co kilka chwil całując lekko jego szyję. Słyszał jego jęki, był zadowolony, że to za sprawą jego dotyku. Uśmiechał się mimowolnie, przejechał językiem po żyle na jego szyi aby potem przenieść się na jego jabłko Adama muskał je ustami i lekko zassał, przez co drugi skomlał. Było mu tak gorąco a problem w jego spodniach nie pomagał.

Wedding ✖ LSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz