Rozdział 9

437 22 0
                                    

Ilość słów: 5056

Kolor nieba za oknem stopniowo zmieniał kolor z jasnego błękitu po żółć oraz fiolet. Dzień powoli zbliżał ku końcowi, kiedy mężczyźni wreszcie dotarli do centrum miasta w Los Angeles. Może do miejsca, w które mieli się udać nie mieli zbyt dobrego transportu tak jak kobiety ale jakoś poradzili sobie w czarnym Land Rowerze Harry'ego. Przez czas jazdy mieli z dwie przerwy, po których chłopcy jak to dojrzali mężczyźni grali w "Kamień, papier, nożyce.", Louis widząc ich poczynania postanowił, że w końcowej fazie wyjazdu poprowadzi. 

Ręce Louisa pociły się, kiedy trzymał kierownice pomimo otwartych okien oraz na pełną moc włączonej klimatyzacji nic nie dawało im chłodu. Mężczyzna przełknął ślinę, był jeszcze jeden aspekt, który nie pomagał mu w prowadzeniu samochodu. Obok niego na przednim siedzeniu siedział Styles, który zadumany w swoich myślach studiuje niebo co do jednej, najmniejszej chmurki. Z tyłu samochodu dało się usłyszeć ciche pochrapywanie a niebieskooki postanowił spróbować wreszcie zakończyć tą ciszę. 

- Grosik za myśli. - brunet spojrzał w jego stronę lekko śmiejąc się z cichego szeptu szatyna.

- Zależy co chcesz wiedzieć. - odszepnął i zamknął oczy odchylając się na fotel do tyłu. Louis westchnął spoglądając na chwilę w jego stronę, jeśli w tym momencie nie prowadził by auta z chęcią przygarnął by bruneta do ciepłego uścisku układając głowę po miedzy jego szyje, przez co loki młodego mężczyzny pewnie łaskotały go w policzek wdychając zapach jego perfum. 

"Marzenia." - prychnął w duchu.

- Teraz. - Styles odwrócił głowę w jego stronę z cichym "mhh?" na ustach. Zielone tęczówki świdrowały mężczyznę na wylot, przez co szatyn przełknął ślinę. - Opowiedz o czym teraz myślisz.

Louis usłyszał krótkie westchnięcie po swojej prawej stronie, ale kiedy tylko odwrócił na chwilę wzrok w jego stronę zatopił się w jego ciepłych tęczówkach.

"Cholera, Louis patrz na drogę!" - krzyknął do siebie w myślach, kiedy poczuł jak jedno z kół wpada na krawężnik przez co brunet nie męsko zachichotał a drugi nieznacznie się uśmiechnął. 

- O wszystkim oraz niczym. - tego się mógł po nim spodziewać nie raz dostawał od niego zdawkowe odpowiedzi. - Ale najbardziej o kolorze nieba. - w tym momencie odwrócił głowę w stronę rozciągającego się widoku za oknem z początku ciekawe lasy oraz łąki zmieniły się w wysokie wieżowce.

- Ciekawy ten błękit. - prychnął w jego stronę skupiając swój wzrok na drogę przed sobą. 

Louis spojrzał się na chwilę w jego stronę od razu żałując widząc jak promienie słońca pozostawiają smugi na odkrytym torsie ozdobionym czarnym tuszem. Koszula rozpięta prawie do pępka nie ułatwiała szatynowi stuprocentowego skupienia. Przełknął ślinę rzucając mu ostatnie spojrzenie, kiedy krew odpłynęła mu w stronę jego dolnych partii. Niekontrolowana erekcja wcale nie pomagała w jeździe.

- Samo niebo ma mój ulubiony kolor. Przypomina mi to oczy pewnej osoby. - na jego twarz wkradł się rumieniec.

Końcówkę trasy spędzili w ciszy nie była to ta niezręczna, w której wiele razy znalazł się szatyn będąc sam na sam z Harry'm. Louis w tym momencie manewrował na podziemnym parkingu, pięciu gwiazdkowego hotelu, kiedy zauważył ruch za sobą spotkał się z oczami Irlandczyka dokładnie skanującymi jego sylwetkę. Mężczyzna zgasił silnik, przez co dookoła nich słychać było jedynie ciszę i równe oddechy reszty grupy.

- Wyspałeś się? - zapytał blondyna, kiedy odpinał swoje pasy.

- Nie za bardzo, chodźmy coś zjeść. - oboje wyszli z samochodu.

Wedding ✖ LSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz