Rozdział 6

442 28 18
                                    

Ilość słów: 2516

Następne dni dla Louis'a były istną męczarnią. Spędził cały dzień na układaniu bukietu z fiołków oraz białych róż. Sądził, że to połączenie jest bezsensowne ale tak wymyśliła sobie Kendall. Jeśli chodzi o nią zrobiła się jeszcze bardziej upierdliwa w stosunku z Louis'em. Czepia się każdych szczegółów i ciągle go obserwuje, w najgorszych momentach myśli, że kobieta już wie o romansie swojego narzeczonego. Louis od tamtego dnia siedzi jak na szpilkach z samego rana wtedy do jego pokoju wpadł Niall z zaproszeniem na śniadanie. Szkoda, że nie widzieliście jego miny, kiedy uświadomił sobie w jakiej sytuacji znalazł się on oraz jego kochanek. Oczywiście Harry o tym nic nie wiedział, spał sobie smacznie na odkrytej piersi Louisa wtedy kiedy jego przyjaciel odkrył prawdę. Czasami myśli sobie że jeśli odkrył by swoje uczucie względem Harry'ego wcześniej jego życie nie było by takie zagmatwane. Pewnie siedzieli by w swoich objęciach na jakiejś wyspie popijając kolorowy drink składając lekkie pocaunki na swych ustach. Czasami Louis lubił tak pomarzyć leżąc w łóżku. Do tej pory między nim i Harrym doszło do obsciskiwania się na kanapie oraz w jego łóżku. Nic więcej, obydwoje bali się reakcji tego drugiego.

Szkicował coś w swoim notatniku patrząc w oddali na rozlozyste drzewa po drugiej stronie jeziora. Pogoda świetnie dopisywała na popołudniową kompiel w ciemnej otchłani wody. Louis znajdował się właśnie na większym patio na zewnątrz domku. Siedział na jednym z leżaków ubrany w swoje kolorowe kompielowki podrygując lekko noga w rytm muzyki wydobywajacej się z jego słuchawek. Powinien być zdenerwowany, ponieważ do ślubu został tydzień a jeszcze nie wszystkie rzeczy z nim związane są przygotowane. Oczywiście ma już większą część zostały mu tylko małe pierdułki.

Miał lekko przymrużone oczy kiedy poczuł na jednej ze swojej nóg lekki dotyk. Kiedy otworzył oczy szerzej zauważył muskające jego tatuaż pajęczyny palce. Sygnety na jego palcach połyskiwały w słońcu. Louis uśmiechnął się do chłopaka przed nim. Dłuższe falowane włosy, zawsze rozpuszczone miał teraz związane w koka na środku głowy a uśmiech spoczywał na jego ustach, kiedy sunął swoim palcem w górę. Kiedy jeden z palców dojechał do jego pachwiny chłopak jęknął. Drugi przybliżył się do jego twarzy a Louis od razu położył na jego ustach rękę nie chciał aby ktoś w ogóle ich widział. Harry westchnął ale nie zabrał swojej ręki z jego biodra, która po mału paliła skórę w tym miejscu.

- Hey. - Louis odstawił swoje notatki na bok bardziej przyglądając się chłopakowi przed nim.

- Hey, hey. - odparł drapąc się po swoim kilkudniowym zaroście na brodzie.

- Kocham cie takiego nieogolonego. - Louis spłonął rumieńcem a Harry zaśmiał się dźwięcznie, głaskając jeden z jego policzków.

- Przesadzasz. - przerwa. - Jak myślisz H, muszka czy krawat?

- Najlepiej bez a o co cho...

- Harry, kochanie, tu jesteś! - w tym momencie jego wypowiedź została przerwana przez krzyk Kendall. Louis jak oparzony odskoczył od Harrego uciekając do swojego małego azylu.

Był żałosny.

Jakoś przesiedział wieczór oraz następny poranek. Godziny dłużyły mu się niemiłosiernie, kiedy załatwiał ostatnie papierki związane ze ślubem.

5 dni do ślubu.

Ostatni wieczór Louis spędził samotnie popijając tanie wino w swoim pokoju łkając cicho w kącie. Harry do niego nie przyszedł. Kieliszek wylądował na ścianie zalewając podłogę. Następnego dnia na dywanie została plama, chociaż ze ściany oraz z paneli zeszła czerwona ciecz.

Tego wieczoru siedział przy kolacji w jakiejś drogiej włoskiej restauracji z jego znajomymi. Na miejscu po jego lewej zasiadała szczupła blondynka o imieniu Sam a po jego prawej Niall, który co chwila jakoś ja zgadywał. Louis siedział cicho przez całą kolacje, tematy głównie związane były ze ślubem Kendall oraz Harry'ego, które zeszły w dalsze loty, kiedy Niall zarzucił jakimś kiepskim żartem.

Wedding ✖ LSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz