end

364 17 5
                                    

Ilość słów: 1061

Chłopak o karmelowych włosach wypada z kościoła targany emocjami. Oddycha spazmatycznie a łzy leją się po policzkach jak wodospad.
Biegnie przed siebie nie patrząc w tył mocząc swoją koszule mieszanką łez i tuszu. Jest zniszczony, sponiewierany przez zaistniałą sytuację. Całe jego dotychczasowe życie przebiega mu przed oczami, kiedy wybiega na ulicę pod koła jednego z samochodów. W porę odskakuje w bok ze strachem w oczach patrzy się w stronę, którą odjeżdża. Fala łez zajęła jego twarz, kiedy zmienił swój tor podając na pobocze.

W tym samym czasie akcja w kościele dzieje się szybko, choć czas jak dla niektórych zatrzymał się w momencie wyjścia lub bardziej ucieczki Louisa. Jedna i jedyną taką osobą jest roztrzepany Harry, który nie wie co zrobić. Znaczy wie, tylko boi się.

- Harry! - warczy panna młoda.

"Nie" - myśli.

- Harold!

- Nie. - szepcze.

- Co powiedziałeś?!

- Nie zrobię tego! - krzyczy, osoby zgromadzone w kościele zaczynają szeptać między sobą, kiedy Harry biegnie przez cały Kościół zostawiając na sobą Kendal.

- Nienawidzę cie! - krzyczy i płacze, kiedy widzi jak chłopak nawet nie odwraca się. - Zniszczę cie!

Zaraz po wyjściu z kościoła zielonooki rozgląda się z mocno bijącym sercem dookoła placówki. Przeszukuje parking oraz mały lasek obok kościoła. Nigdzie nie może znaleźć swojego małego oczka w głowie. W ostatniej chwili powstrzymuje łzy i wsiada do swojego samochodu będąc zdziwionym że kluczyki są w jego marynarce jednak nigdzie nie może znaleźć telefonu ani portfela. Styles odpala samochód wyjeżdżając z parkingu w stronę, z której przyjechali. Jedzie nie ponad 30/h rozglądając się bardzo dobrze. Po jakiś 5 min jazdy coś zauważa. Postać siedzi na ziemi cicho łkając, kiedy Harry wychodzi z samochodu. Ciepły letni wiatr targa lekko jego włosy a słońce muska jego mokre policzki, kiedy odrywa swój wzrok i spogląda w zielone oczy.

- Harry? - przez promienie słońca wpadające w jego oczy nie widzi dokładnie, a kiedy chłopak przybliża się do niego i ma już pewność ale dalej nie wieży własnym oczom.

- Kocham Cie. - Louis zawczasu dostrzega łzy w kącikach zielonych oczu kiedy ten przytula do siebie słabe od łkania ciało szatyna. Tomlinson pozostaje jak w transie nie wierząc w to co się właśnie dzieje ale po czasie, który wydaje się dla Styles'a wiekiem on wtula się w jego ciało.

- Słyszysz Louis- kocham Cie. - szepcze kiedy podtrzymuje się od łez.

- Ja ciebie tez kocham. - jęczy w jego ucho. - Tak bardzo Cie kocham.

Zostają tak może chwilę lub dwie wtuleni w siebie nie przejmując się przestrzenią, w której się znajdują. Kiedy wiatr z pod kół rozpędzonych samochodów targach im włosy oraz gorące cienie słońca, które oświecają ich głowy na pewno po czasie poczują tego konsekwencje. Mają siebie na wzajem to w tym wypadku liczy się najbardziej, tak zwana bliskość drugiej osoby.

- Kocham. - Harry całuję go w czoło oraz ściera jego łzy z policzków. Louis uśmiecha się przez łzy następnie dotyka jego lewego policzka opuszkami własnej ręki oraz zbliża twarz aby załączyć ich usta w czułym pocałunku.

- Zbierajmy się stąd. - odpowiada po dłuższej chwili.

Harry wstaje pierwszy otrzepując spodnie z kurzu i podaje starszemu rękę ten szybko ją przyjmuje uśmiechając się ciepło.

- Będziemy razem. - mówi Louis w krótkiej drodze do auta spoglądając na ich złączone dłonie a potem na skąpaną w słońcu twarz.

- Na zawsze. - szepcze całując wierzch jego dłoni. Długowłosy otwiera przed nim drzwi od czarnego samochodu z uśmiechem.

Wedding ✖ LSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz