19

63 8 0
                                    

Wyszukałam Maksa w tłumie.

-Max!

Spojrzał w moim kierunku nieprzytomnym wzrokiem.

-Max!

On nic nie odpowiedział. Odwrócił się szybko i schował w tłumie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nigdzie jednak nie było Tobiasa już zaczęłam się martwić kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się powoli.

-Tobias

Mocno się przytuliłam. On też mnie przytulił.

-Co tu się dzieje?

-Uczyłaś się o wojnie pomiędzy Nieustraszonymi a Altruizmem

-Tak

-To teraz jest podobnie tylko to nie wojna.

-Tylko co?

-Choć wyjaśnię ci po drodze.

Poszłam za nim. Kiedy zasłoniły nas drzewa odwrócił się do mnie.

-Oni przygotowywują się do polowania na niezgodnych.

-Dlaczego?

-Nw ale znowu musimy uciekać.

-Nie Tobias nie

-Soniu musimy bo jeśli nas złapią to już po nas.

-Ja nie uciekam.

Odetchnął głęboko. Zastanawiał się przez chwilę jak mine przekonać do ucieczki.

-Soniu jak będziemy w bezpiecznym miejscu to opowiem ci pewną legendę.

-Ja nie mam już pięciu lat żeby się zgodzić za coś takiego.

Rozejrzał się dookoła i oparł mnie o drzewo. Zajrzał mi głęboko w oczy.

-To zrób to dla mnie. Proszę.

Nagle mnie pocałował. Mocno i tak jakby robił to poraz ostatni, jakby się żegnał. Kiedy przestał odruchowo go spoliczkowałam.

-Tobias przepraszam. Nie chciałam. Zrobiłam to odruchowo. Ja nap...

Uciszył mnie kolejnym pocałunkiem.

-Kocham cię -wyszeptał - nawet nie wiesz jak długo na ciebie czekałem.

Zaskoczył mnie tym. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nagle przypomniałam sobie o czymś.

-Tobias przecież Tris spodziewa się dziecka, a my jesteśmy rodzeństwem.

-Wiem. Cholera.

-Oco chodzi?

-Musimy biec.

Zapomniał że jest odemnie dużo szypszy i zanim zdążyłam mrugnąć jego już nie było. Rozłożyłam szybko skrzydła i poleciałam za nim. Kiedy go dogoniłam usłyszałam jego krzyk. Chciałam go obronić byłam gotowa do walki. W tym momencie mój strój zmienił się w czerwono białą sukienkę. W dłoniach poczułam moc. Kiedy poleciałam bliżej znów usłyszałam jego krzyk tym razem był inny wyraźnie słyszałam jego słowa.

-Tris! Wstań! Proszę obudź się! Tris! Nie! Tris!

Wiedziałam że nieżyje. Uspokoiłam się trochę i weszłam do środka.

-Tobias.

-Soniu.! Tris ona..

Schował twarz w dłonie i zaczął płakać. Uklękłam obok niego i się przytuliłam.

-Co z dzieckiem? Czy ono też?

-Nie dziecko żyje. Mam syna.

-To chociaż to.

-Nie to przez niego ona nieżyje.

-Przestań on cię teraz potrzebuje.

-Tylko że ja się na tym nie znam.

-Pomogę ci.

-Naprawdę chcesz zostać jego matką?

-Tak

Pocałował mnie mocno.

-Dziękuję

-Nie dziękuj

Uśmiechnoł się. Musiał zabrać z pomieszczenia ciało Tris poczym je zakopał. Chciało mi się płakać. Bardzo ją lubiłam. Lecz pozostał jeden problem. Polowali na nas ludzie.

Morze Pełne ŁezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz