Wyszukałam Maksa w tłumie.
-Max!
Spojrzał w moim kierunku nieprzytomnym wzrokiem.
-Max!
On nic nie odpowiedział. Odwrócił się szybko i schował w tłumie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nigdzie jednak nie było Tobiasa już zaczęłam się martwić kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się powoli.
-Tobias
Mocno się przytuliłam. On też mnie przytulił.
-Co tu się dzieje?
-Uczyłaś się o wojnie pomiędzy Nieustraszonymi a Altruizmem
-Tak
-To teraz jest podobnie tylko to nie wojna.
-Tylko co?
-Choć wyjaśnię ci po drodze.
Poszłam za nim. Kiedy zasłoniły nas drzewa odwrócił się do mnie.
-Oni przygotowywują się do polowania na niezgodnych.
-Dlaczego?
-Nw ale znowu musimy uciekać.
-Nie Tobias nie
-Soniu musimy bo jeśli nas złapią to już po nas.
-Ja nie uciekam.
Odetchnął głęboko. Zastanawiał się przez chwilę jak mine przekonać do ucieczki.
-Soniu jak będziemy w bezpiecznym miejscu to opowiem ci pewną legendę.
-Ja nie mam już pięciu lat żeby się zgodzić za coś takiego.
Rozejrzał się dookoła i oparł mnie o drzewo. Zajrzał mi głęboko w oczy.
-To zrób to dla mnie. Proszę.
Nagle mnie pocałował. Mocno i tak jakby robił to poraz ostatni, jakby się żegnał. Kiedy przestał odruchowo go spoliczkowałam.
-Tobias przepraszam. Nie chciałam. Zrobiłam to odruchowo. Ja nap...
Uciszył mnie kolejnym pocałunkiem.
-Kocham cię -wyszeptał - nawet nie wiesz jak długo na ciebie czekałem.
Zaskoczył mnie tym. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nagle przypomniałam sobie o czymś.
-Tobias przecież Tris spodziewa się dziecka, a my jesteśmy rodzeństwem.
-Wiem. Cholera.
-Oco chodzi?
-Musimy biec.
Zapomniał że jest odemnie dużo szypszy i zanim zdążyłam mrugnąć jego już nie było. Rozłożyłam szybko skrzydła i poleciałam za nim. Kiedy go dogoniłam usłyszałam jego krzyk. Chciałam go obronić byłam gotowa do walki. W tym momencie mój strój zmienił się w czerwono białą sukienkę. W dłoniach poczułam moc. Kiedy poleciałam bliżej znów usłyszałam jego krzyk tym razem był inny wyraźnie słyszałam jego słowa.
-Tris! Wstań! Proszę obudź się! Tris! Nie! Tris!
Wiedziałam że nieżyje. Uspokoiłam się trochę i weszłam do środka.
-Tobias.
-Soniu.! Tris ona..
Schował twarz w dłonie i zaczął płakać. Uklękłam obok niego i się przytuliłam.
-Co z dzieckiem? Czy ono też?
-Nie dziecko żyje. Mam syna.
-To chociaż to.
-Nie to przez niego ona nieżyje.
-Przestań on cię teraz potrzebuje.
-Tylko że ja się na tym nie znam.
-Pomogę ci.
-Naprawdę chcesz zostać jego matką?
-Tak
Pocałował mnie mocno.
-Dziękuję
-Nie dziękuj
Uśmiechnoł się. Musiał zabrać z pomieszczenia ciało Tris poczym je zakopał. Chciało mi się płakać. Bardzo ją lubiłam. Lecz pozostał jeden problem. Polowali na nas ludzie.
CZYTASZ
Morze Pełne Łez
Teen FictionMam na imię Samanta ale mówią na mnie Sonia. Mieszkam z mamą. Kiedy miałam 10 lat tato zginął w wypadku. Należę obecnie do Erudycji. Lecz jestem Niezgodnym Aniołem. Wiem, że to dla niektórych może wydawać się bajką, ale to co wam teraz opowiem wyda...