Prolog

702 63 8
                                    

Siedział na krześle obściskując barmankę. Dokładnie tak, jak w każdy piątek. Dzieliło nas 13 metrów. 13, 25 jeśli mam być dokładna.
Ten sam sam stolik, ten sam drink, ten sam wyraz twarzy.
Mogłabym to załatwić już teraz, ale nie mogłam.
Miałam precyzyjne rozkazy.
O 1 wstał i pożegnał barmankę siarczystym klepnięciem w pośladek. Dokładnie tak, jak każdego wieczora.
Wstałam i wyszłam za nim.
Zataczając się lekko szedł powoli podśpiewując pod nosem okropną melodię. Zaciągnęłam kaptur i przyspieszyłam kroku. Po chwili zrównałam się z nim i niby przypadkiem zahaczyłam o jego ramię.
- Przepraszam - powiedziałam cicho i już miałam odejść, gdy chwycił mnie za ramię. Dokładnie to na co liczyłam. Jednym ruchem przyszpiliłam go do ściany.
- Co się... - zaczął a we mnie uderzył odór alkoholu.
- Hanku Linbegr masz dług, którego spłacenia odmawiasz - syknęłam przyciskając nóż do jego szyi.
- O czym ty gadasz?
- Liga dała ci czas. Nie dajemy drugiej szansy.
- Nie... Daj mi jeszcze tydzień - poprosił trzęsącym się głosem.
- Nie dajemy drugiej szansy - powrórzyłam i szybkim ruchem przeciągnęłam ostrze po jego gardle. Patrzyłam jak uchodzi z niego życie, po czym wytarłam swój nóż o jego kurtkę i schowałam w cholewkę moich wysokich kozaków.
Ruszyłam wolnym krokiem w stronę swojego mieszkania.
Zadanie wykonane.

Killer...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz