-Jak ty to robisz?-zapytał Jamie kiedy po treningu poszliśmy na kawę. Stało się to naszą małą tradycją...
Chłopak coraz bardziej mnie lubił i muszę przyznać, że ja jego też. Świetnie nam się rozmawiało, żartowało, a dzięki częstym sparingom ze mną Jamie walczył coraz lepiej. Oczywiście nadal nie dorastał mi do pięt, ale...
-Mówiłam, jestem zawodowym mordercą-odpowiedziałam jak zawsze, a on parsknął śmiechem.
-Tak, wiem. Słuchaj, organizuję ze znajomymi mały wieczór filmowy, może chciałabyś wpaść?
-Ja?
-Aha.
-Raczej nie-odparłam.
-Dlaczego?
-Nie lubię filmów.
-Jak tak można?
-Poza tym nie mam czasu na takie badziewie...
-No tak, pewnie masz jakiegoś człowieczka do zabicia-zażartował-Wiesz, powtórzyłaś to tyle razy, że czasem myślę, że dostałaś zlecenie na mnie.
-Jesteś pośrednim celem-powiedziałam.
-Nie ważne. Przyjdź do mnie dzisiaj, będzie fajnie.
-Nie znam adresu.
-Wyślę ci sms. Tylko podaj mi swój numer.
-Nie mam telefonu.
-Co?!-zawołał zdziwiony. Nie rozumiem o co im chodzi. Komórka nie jest mi do niczego potrzebna...
-Może zwyczajnie pojedźmy do ciebie? Pomogę ci coś tam przygotować czy jak tam chcesz.
-Okey...ale ostrzegam, mój starszy jest w domu-powiedział z głupią miną.
-Mieszkasz z tatusiem? Ojej, jak słodko-zapiszczałam tarmosząc jego policzki jak stara ciotka, po czym złożyłam lekki pocałunek na jego nosie-Idziemy?
-Jasne-odparł lekko zdziowiony moim zachowaniem-Idziemy.
___________________________________-Masz niesamowity dom-powiedziałam, kiedy Jamie oprowadził mnie po budynku. Ogromny, stary dworek wyglądał jak z bajki. Na drewnianych podłogach leżały wiekowe dywany, pod ścianami stały zbroje...byłam bardzo zaskoczona.
-Dziękuję-usłyszałam niski głos zza pleców. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego, przystojnego mężczyznę.
Urgen Polyger wyglądał jak Jamie 20 lat później. Brązowe włosy przeplatane siwizną, błyszczące oczy, które przewiercały na wylot i ten ciepły uśmiech.
-Jestem...
-Varali jak sądzę-przerwał mi-Miło cię w końcu poznać. Jamie sporo o tobie opowiada.
-Ja też wiele o panu słyszałam.
-To chyba nie ode mnie-zaśmiał się Jamie-Zrobić komuś herbatę?
-Nie, dziękuję-odparłam i wciąż patrząc w oczy Urgena usiadłam na kanapie. Kiedy tylko Jamie opuścił pokój odezwałam się ponownie-Był pan kiedyś w Tybecie?
-Dlaczego pytasz?
-Tam się wychowywałam.
-Doprawdy?
-Tak.
-Więc co robisz tutaj? To raczej odległe miejsce-powiedział marszcząc brwi. Jeszcze chyba nie łączył faktów, ale to nic. Z chęcią mu pomogę.
-Musisz spłacić swój dług, wobec mojego mistrza-oznajmiłam, a na twarzy mężczyzny pojawiło się przerażenie.
-Mam nadzieję, że mój staruszek cię nie zanudził na śmierć-usłyszałam radosny głos Jamiego-Coś się stało?-dodał szybko widząc minę ojca.
-Nie. Uświadomiliśmy sobie, że mamy wspólnych znajomych-odparłam i uśmiechając się promiennie pociągnęłam Jamiego w stronę schodów-Pokaż mi swój pokój.______________________________
-Teraz się przyznaj, nie ma żadnego wieczorku filmowego, prawda?
-Nie, skłamałem to tylko po to, żeby zobaczyć cię w moim łóżku-odparł a ja szybciutko zerwałam się z miejsca i usiadłam na dywanie-Hahaha, spokojnie. Tylko żartowałem.
-Wal się Jamie-odparłam.
-To mi pomóż!-zawołał zeskakując z łóżka prosto na mnie. Przycisnął mnie do ziemi i zaczął łaskotać.
-To się nie uda, nie mam łaskotek-odparłam.
-Jeszcze znajdę twój słaby punkt Val-zaśmiał się. Przekręciłam nas tak, że siedziałam mu na biodrach.
-Nie mam takiego. Jestem chodzącym ideałem-zaśmiałam się opierając ręce na jego klatce-Za to ty masz sporo słabych punktów. Zawsze najpierw stawiasz krok, potem uderzasz, natomiast nie wysuwasz nogi, kiedy markujesz atak. Prawą ręką uderzasz wyżej, lewą zawsze poniżej ramion-wyliczałam spokojnie, jednak dłoń bruneta, która powoli przesuwała się po moim udzie skutecznie rozpraszała-I...i...ten...-podniósł się do pozycji siedzącej. Dlaczego do cholery nie mogłam skończyć zdania? Oddychałam głęboko próbując uspokoić bicie serca.
-Chyba znalazłem twoją piętę achillesową Val-szepnął trącając nosem mój policzek.
-Niby...niby jaką?
-Mnie-odparł i pocałował. Najpierw delikatnie jednak z każdą chwilą coraz mniej się powstrzymywał. Popchnął mnie na ziemię i przykrył swoim ciałem. Jakimś cudem moja koszulka znalazła się na ziemi, podobnie jak jego. Chłopak zszedł pocałunkami na moją szyję i dekolt. Robiło się coraz imtyniej i...wtedy drzwi się otworzyły.
-Co jest z tobą do cholery?!-zawołał Jamie widząc swojego ojca w progu.
-Chciałem powiedzieć, że wychodzę-odparł rzucając w moją stronę nienawistne spojrzenia. O tak. Twój syn właśnie obściskiwał się z członkiem Ligi.
Tylko dlaczego czułam, że żałuję, że nam przerwano?
Cholera Varali! Ogarnij się.
_________________________________Wróciłam do swojego mieszkania, a w mojej głowie kłębiło się tysiące myśli. Dlaczego ten chłopak tak dziwnie na mnie wpłynął? Dlaczego ciągla wracałam myślami do tego pocałunku?
Moje żałosne rozważania przerwał dzwonek do drzwi. Uznałam, że to pewnie pomyłka, bo przecież znałam tu jedynie Jamiego, a on nie wiedział gdzie mieszkam. Otworzyłam drzwi i w chwili, w której zobaczyłam kto za nimi stoi, chciałam je zatrzasnąć. Mój gość był jednak szybszy i wpakował mi się do mieszkania.
-Ktoś cię tu zapraszał Killian?-syknęłam-Daję sobie radę.
-Wiem Lari, tylko widzisz...udało mi się dowiedzieć na czym polega twoja misja i nie podoba mi się, że zajmuje ci to tyle czasu.
-Bo?
-Bo powinnaś już to skończyć!
-Urgen Polyger ma cierpieć. Nie wystarczy zabić Jamiego!
-Jamiego? Syna w sensie? Lari jak zaczniesz wchodzić w bliższe kontakty z tym kolesiem to nie dasz rady...chwila, czy ty masz malinkę?-przerwał nagle wskazując na moją szyję. Miałam malinkę? Podeszłam do lusterka i uśmiechnęłam się jak głupia. Ten sukinsyn mnie oznaczył.
-Killian, mam swój plan i nie obejmuje on ciebie-odezwałam się. Jego obecność mogła popsuć mi szyki, a wszystko miałam już dopracowane.
-Przedstaw mi go, bo jakoś nie wierzę.
-Nie muszę się przed tobą tłumaczyć-syknęłam. Blondyn jednym ruchem przyparł mnie do ściany i zbliżył usta do mojego ucha.
-No dalej. Czego się boisz?
-Nie boję się.
-To dlaczego twoje serce bije jak oszalałe?-zapytał kładąc dłoie na moich żebrach. Był wściekły, nie chciał tego okazać, ale znałam go za dobrze, by tego nie zauważyć. Domyślał się jak rozplanowałam swoją misję i dlatego przyjechał. Nie mógł znieść myśli, że ktoś inny miałby dostać to, co on. Mnie.
-Z porządania-szepnęłam, a chłopak z zadowolonym uśmiechem przycisnął swoje usta do moich. Korzystając z jego rozproszenia podciągnęłam kolano i mocno odepchnęłam go od siebie. Rzuciłam się na niego, jednak zbyt dobrze znał moje ruchy. Bez problemu blokował standardowe ataki. Postanowiłam wykorzystać coś innego. Uśmiechnęłam się i zrobiłam coś, czego blondyn zupełnie się nie spodziewał. Zdjęłam koszulkę, a kiedy ten stał oniemiały zaatakowałam ponownie. Tym razem bardzo skutecznie.
Chłopak leżał unieruchomiony na podłodze i uśmiechał się jakby ktoś mu w kieszeń narobił.
-Tęskniłem Lari.
-No wiem-odparłam i pocałowałam go luzując uścisk. W jednej chwili przejął kontrolę.
Bezwiednie powróciłam do pocałunku z Jamiem i niestety zaczęłam je porównywać.
To co łączyło mnie z Killianem było znane i bezpieczne, a jednak wciąż...ciągnęło nas do siebie.
Ale Jamie...coś rodziło się między nami i nie mogłam tego zatrzymać. Nie chciałam.

CZYTASZ
Killer...
Fiksi RemajaGłówna bohaterka nie jest zwyczajna. I nie chodzi tu bynajmniej o wygląd. Bo przecież jaka NORMALNA nastolatka potrafi zabijać, tym bardziej na polecenie? Jak zmieni się jej życie, gdy CEL stanie się jej obiektem westchnień?