Rozróba cz.2

306 29 31
                                    

Nieduża sala, w której się znalazłam była przepięknie urządzona. Na drewnianych ścianach wisiały przepiękne obrazy w bogato zdobionych ramkach. Na marmurowej posadzce leżał ogromny, krwistoczerwony dywan. Środek pomieszczenia zajmował wielki, dębowy stół przykryty czerwoną serwetą. W centralnej części stołu znadował się świecznik, a zapalone na nim świece stanowiły jedyne źródło światła. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to że zdecydowanie nie jestem odpowiednio ubrana...
Zajęłam jedno z miejsc a Bellamy usiadł naprzeciw mnie. Tańczące płomienie rzucały cienie na jego surową twarz, przez co wydawała się złowieszcza.
-Więc o czym mamy rozmawiać?-odezwałam się.
-O Tobie, moja droga-odparł kładąc amulet na stole-Muszę przyznać, że jesteś doprawdy intrygującą osobą. Sierota, która została przygarnięta przez Ligę, szkolona na perfekcyjnego zabójcę, a jednak niezdolna do zabicia nastolatka. Dziewczyna, która zawładnęła sercem mojego bratanka, zdobyła moc amuletu i gotowa oddać to wszystko, by uratować małego chłopca...
-Nie powiedziałam, że cokolwiek ci oddam-przerwałam mu zaciskając pięści. Mężczyzna zaśmiał się gorzko i wyjął z kieszeni niewielką buteleczkę.
-To-oznajmił wskazując trzymany w dłoni przedmiot-Jest jedyną opcją ratunku dla chłopca. Nie licz na to, że Jama poradzi sobie z trucizną, którą mu podałem. Receptura została opracowana na podstawie wody z Jamy, więc nie masz na co liczyć.
-Czego chcesz?
-Tego, czego pragnąłem od wieków. Władzy.
-I liczysz na to, że ja ci ją oddam? Myślisz, że jestem głupia? Liga to organizacja, która od wieków potajemnie dba o porządek na świecie. Ktoś taki jak ty, mógłby z jej pomocą w kilka tygodni zawładnąć wszystkim. Nie pozwolę na to.
-To całkiem rozsądna odpowiedź. Ale błędny sposób myślenia. Widzisz, masz dwie opcje. Albo zgodzisz się na moje warunki, albo Karo zginie.
-Jakie warunki-zapytałam cicho uświadamiając sobie, że w rzeczywistości nie mam wyboru. Nie mogłam pozwolić chłopcu zginąć.
-Przekazujesz mi władzę, ja odbieram ci wspomnienia i będziesz mogła prowadzić spokojne życie, nieświadoma tego, co czai się w cieniu.
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale" słonko. Takie są moje warunki.
-A Karo?
-Sam zadbam, by mój bratanek dostał odtrutkę.
-Skąd mam mieć pewność, że dotrzymasz słowa?
-Nie masz. Daję Ci czas do 18. Jeśli się tu stawisz, przyjmujesz moje warunki.
***
-Nie ma mowy! Czy ty oszalałaś? Chcesz się na to zgodzić?!-zawołał Killian, kiedy przedstawiłam mu przebieg rozmowy z jego wujem.
-Nie mamy innych opcji. To jedyne wyjście...
-Ale Lari! Nie mogę tak. Nie mogę cię znowu stracić.
-Nie stracisz. Zawsze będę z tobą-odparłam kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Czułam przyspieszone bicie serca i...
Uniosłam głowę i pocałowałam chłopaka. Jego odpowiedź była natychmiastowa. Silne ramiona oplotły mnie w pasie i uniosły wysoko. Killian posadził mnie na stole i płynnym ruchem pozbawił górnej części garderoby. Jego dłonie badały moje ciało wywołując przyjemne ciarki wzdłóż kręgosłupa. A ja nie pozostawałam mu dłużna. Wiedziałam, że chłopak nie pozwoli mi odejść. Nie tym razem. Dlatego musiałam mieć pewność, że nie będzie mi przeszkadzał. Dlatego postanowiłam, że ostatnie chwile jakie z nim spędzę nie będą poświęcone kłótni, tylko temu, czego oboje pragnęliśmy. Zatraceniu w uczuciach, które były zbyt silne, by je powstrzymywać. Miłości.
***
Kiedy o 18 stawiłam się w wyznaczonym przez Bllamyego miejscu myślałam o Killianie i Karo. O tym, czy przeczytają listy, które napisałam w pośpiechu. O tym czy mi wybaczą. O tym, czy sobie poradzą...
-Jeśli mam się zgodzić, mam też swoje warunki-odezwałam się.
-Słucham...-westchnął Bellamy zakładając ręce na piersi.
-Killian i Karo są nietykalni. Nie masz prawa zrobić im czegokolwiek.
-Zgoda. To wszystko?-zapytał, a ja przytaknęłam. Mężczyzna posłał mi zwycięski uśmiech i położył dłonie na mojej głowie. Nagle poczułam ogromny ból, jakby ktoś wbijał mi gwoździe w skronie. Przed oczami migały mi wspomnienia z ostatnich lat, chwile spędzone z Killianem i Karo. Jednak kiedy próbowałam uchwycić którekolwiek z nich, znikały i nie mogłam ich sobie przypomnieć. Z każdą sekundą moja głowa stawała się lżejsza, oczy same się zamykały a ból potęgował. Nawet nie zauważyłam, kiedy straciłam przytomność...

_________________________
Przede wszystkim to przepraszam za tak długą przerwę, ale straciłam zupełnie wenę do tego opowiadania.
Dziękuję, wszystkim którzy to przeczytali, bo jak się pewnie spodziewacie, jest to ostatni rozdział. Wiem, że pewnie nie takiego zakończenia się spodziewaliście, ale cóż...
Może kiedyś będę miała pomysł na kontynuację. :P
Dajcie znać jak oceniacie.
Zapraszam oczywiście do pozostałych prac ^^

Killer...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz