Cisza przerywana była jedynie dźwiękami toczącej się walki. Jamie atakował i bronił się bardzo dzielnie, jednak nie miał szans. Nie ze mną. Co prawda był większy i silniejszy, ale ja od lat uczyłam się jak wykorzystywać swoje atuty i słabości przeciwnika.
-Wstawaj!-zawołałam kiedy po kolejnym ciosie upadł na ziemię-Wstawaj do cholery!
-Varali, zakończ to-polecił mistrz patrząc na Jamiego, który powoli podnosił się z ziemi.
-Nie!-zawołał Urgen-Błagam. Weźcie mnie, zamiast niego-poprosił.
-I co to da? Jak zapłacisz? Zginiesz honorowo? To nie jest kara za twoje grzechy-powiedziałam podchodząc do jednego ze stojących przy drzwiach strażników. Wyciągnęłam z zawieszonej u jego boku pochwy katanę i podeszłam z nią do Jamiego.
-Masz bardzo ciekawy sposób na okazywanie uczuć Val-odezwał się słabo ledwo utrzymując się na nogach. Oprócz zadanych wcześniej ran miał połamane żebra, wybity bark i rozcięty łuk brwiowy. Podcięłam go i zmusiłam do stanięcia na kolanach. Zaszłam chłopaka od tyłu i przyłożyłam ostrze do jego szyi. Moje oczy piekły od powstrzymywanych łez. Urgen szlochał głośno i wyrywał się w stronę syna. Spojrzałam na Killiana i posłałam mu przepraszający uśmiech. Nie chciałam zabijać Jamiego, ale skoro nie miałam wyjścia...
Przyłożyłam katanę do klatki piersiowej chłopaka i przebiłam zarówno jego jak i mnie.
-Do zobaczenia w piekle-wyszeptałam i wyciągnęłam ostrze.
Jamie upadł a jego oczy powoli zachodziły łzami. Ja, stojąc na kolanach przyłożyłam rękę do krwawiącej rany, którą właśnie sobie zrobiłam. Killian rzucił się w moją stronę wściekły. Moje zachowanie wzbudziło porządne zamieszanie, które wykorzystał Urgen. Wyciągnął kunai zza paska jednego z pilnujących go strażników i ruszył w stronę zszokowanego mistrza, który był skupiony na mnie do tego stopnia, że nie zauważył mężczyzny. Resztkami sił wzięłam zamach i obracając się wbiłam katanę w mężczyznę. Opadł na ziemię z ostrzem tkwiącym w ciele.
Zaczynało mi się robić ciemno przed oczami, straciłam mnóstwo krwi... Poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Killian. Szptał zaciekle zabraniając mi zamykać oczy. Delikatnie podniosłam rękę i poprawiłam opadające mu na twarz włosy. Uśmiechnęłam się delikatnie, a jego gorące usta na moim czole to ostatnie co pamiętam, zanim straciłam przytomność.
____________________________________Kiedyś bałam się śmierci, jednak lata spędzone w Lidze nauczyły mnie, że nie warto bać się nieuniknionego. Każdego z nas czekał koniec, czy nam się to podobało czy nie.
Przebijając Jamiego i siebie liczyłam na to, że moja wola zostanie uszanowana. Nie chciałam żyć bez niego.
Dlatego bardzo zdziwiło mnie kiedy obudziłam się w swoim łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej, nie odczuwając bólu, co oznaczało tylko jedno. Użyli na mnie wody z Jamy. Wstałam i zamaszyście otworzyłam drzwi. Pobiegłam do sali, w której zwykle przebywał mistrz i weszłam do środka.
Killian stał po prawicy ojca, a przed nimi klęczał...Jamie.
-Co tu się dzieje?-zapytałam zszokowana.
-Varali, cieszę się, że już się obudziłaś-powiedział mistrz spoglądając mi głęboko w oczy.
-Co tu się dzieje?-powtórzyłam.
-Kiedy przebijając tego chłopaka-wskazał Jamiego, który nawet nie odwrócił się w moją stronę-próbowałaś pozbawić się życia zrozumiałem kilka spraw. Po pierwszę, że faktycznie go kochasz, po drugie, że mój syn kocha ciebie i po trzecie, że nie mogę pozwolić ci umrzeć, skoro chwilkę później uratowałaś mi życie. Dlatego korzystając z magicznej mocy Jamy wyleczyłem zarówno twoje rany jak i tego chłopca-wyjaśnił mistrz.
-Ale...-zaczęłam.
-Varali, zawarłem pewną umowę z moim synem i Jamiem. Widzisz, uratowałaś mi życie, a to oznacza, że mam wobec ciebie dług. Dlatego pozwalam wam odejść. Tobie i Jamiemu-stałam jak oniemiała. To była niesamowita wiadomość. Jamie żył, a ja mogłam odejść z nim i wieść spokojne życie.
Podeszłam do chłopaka i przytuliłam go. Objął mnie delikatnie ramionami i wyszeptał cicho:
-Zabiłaś go. Zabiłaś mojego ojca, w obronie kogoś, kto zmusił cię zabicia mnie, Val-po czym wbił schowany do tej pory nóż tuż pod moje żebra. Chwyciłam ostrze zszokowana. Ja...nie potrafiłam tego zrozumieć. Zataczając się spojrzałam na Killiana, którego wyraz twarzy wyrażał zdziwienie połączone z chęcią mordu. Opadłam na ziemię i odwróciłam głowę w stronę bruneta, który pełen satysfakcji stał i przyglądał mi się. Usłyszałam szybkie kroki i poczułam jak ktoś mnie unosi. Killian.
Ostatnie co zobaczyłam przed ponowną utratą przytomności to mistrz, który wściekły rzuca się na Jamiego i w niepojęty dla mnie sposób wyrywa serce chłopaka prosto z jego piersi.
______________________________Kiedy ponownie otworzyłam oczy spotkałam się z widokiem śpiącego tuż obok Killiana.
Miałam wrażenie, że moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Jamie chciał mnie zabić. Chłopak dla którego praktycznie poświęciłam życie wbił mi nóż pod żebra i z zimną satysfakcją przyglądał mi się. Kochałam go...
Spojrzałam na śpiącego obok Killiana i naszły mnie mdłości. Czułam się okropnie z tym co zrobiłam. Od początku miał rację. Zawsze miał. Dlaczego nie postąpiłam tak, jak mówił? Dlaczego wplątałam się w tę sytuację? Dlaczego szukałam czegokolwiek innego, jeśli miałam pod ręką wszystko?
Wyplątałam się z objęć chłopaka i ubrałam się.
Nie mogłam tu zostać. Nie potrafiłam. Nie umiałam.
Pocałowałam lekko Killiana i wyszłam z pokoju kierując się prosto do wyjścia.
Łzy spływały mi po policzkach, a ogrom emocji i uczuć przytłaczał mnie zupełnie.
Postanowiłam uciec. Jak pieprzony tchórz. Nie tego mnie uczyli, a jednak teraz ucieczka to jedyne co przyszło mi do głowy. Tak też zrobiłam.
CZYTASZ
Killer...
Teen FictionGłówna bohaterka nie jest zwyczajna. I nie chodzi tu bynajmniej o wygląd. Bo przecież jaka NORMALNA nastolatka potrafi zabijać, tym bardziej na polecenie? Jak zmieni się jej życie, gdy CEL stanie się jej obiektem westchnień?