Amulet

254 31 4
                                    

Szczerze mówiąc nie sądziłam, że Rosja jest ta piękna. Zwłaszcza jej stolica. W Moskwie mieni się różnymi kolorami, stylami architektonicznymi i....mogłoby się wydawać, że taka różnorodność wywoła wrażenie bałaganu, było jednak przeciwnie. Swoisty charakter miasta wprawiał w zadumę i wywoływał dziwne uczucie spokoju i harmonii. Przynajmniej w moim wypadku. Może było to związane z tym, że właśnie uciekłam z więzienia.
Killian był poddenerwowany i bardzo drażliwy, dlatego odpuściłam sobie dalsze pytania. Obserwowałam go jednak bardzo skrupulatnie. Jego błękitne jak ocean oczy okolone gęstymi rzęsami spoglądały nieustępliwie na drogę. Blond włosy, teraz ścięte krótko i zniszczone sterczały we wszystkie strony. Mocno zarysowaną szczękę zaciskał z taką siłą, że bałam się iż jego białe zęby roztrzaskają się i rozsypią po podłodze. Oddychał głęboko, powoli, jakby chcąc uspokoić się po długim biegu. Wiedziałam, że był wściekły. Wiedziałam, że z całych sił starał się nie patrzeć w moją stronę. Wiedziałam też co zobaczę, kiedy jego zimne oczy spotkają się z moimi. Ból, zdradę i strach...
-Przestań się na mnie gapić Lari, to dekoncentruje-odezwał się po jakimś czasie, nadal nie odrywając oczu od jezdni.
-Zatrzymaj się w jakimś motelu-poleciłam-Potrzebujesz odpoczynku, a ja jakichś ubrań. I prysznica.

-Im szybciej dotrzemy...
-Jak w takim stanie spróbujemy sforsować siedzibę Bellamiego, to zginiemy i my, i Karo-syknęłam. W odpowiedzi usłyszałam westchnięcie. Po chwili jednak auto skręciło i zatrzymało się na parkingu, przy niedużym motelu. Killian bez słowa wyszedł i wrócił po kilku minutach z kluczykiem. Ruszyliśmy do pokoju, zabierając z bagażnika zapakowane tam wcześniej rzeczy. Pierwsze co zrobiłam, kiedy chłopak otworzył drzwi to rajd do łazienki. 
***
-To jaki konkretnie mamy plan?-zapytałam wychodząc i rzucając mokry ręcznik na łóżko. Zostały na nim brązowawe plamy po resztkach mojej farby do włosów. Rosły prawie tak szybko, jak przybierały swój naturalny kolor. Sięgały mi już za ramiona i były prawie tak jasne jak niegdyś.

-Wolałem je takie jak wcześniej-usłyszałam niski głos opierającego się beztrosko o ścianę Killiana. Choć jego postawa sugerowała spokój, wiedziałam jak wściekły jest. Gdyby jego wzrok mógł zamrażać, prawdopodobnie zostałabym bryłą lodu. Chłód, który z niego emanował sprawił, że przeszły mnie ciarki.

-Killian ja...

-Zamknij się Varali-syknął robiąc krok w moją stronę-Najpierw zakochujesz się w jakimś frajerze, zabijasz się na moich oczach z jego powodu,potem on omal nie zabija ciebie kiedy udaje nam się odratować twój tyłek-mówił, z każdym krokiem zbliżając się do mnie-więc co robisz? UCIEKASZ bo nie umiesz sobie poradzić-ciągnął, a jego głos zniżył się do szeptu-do tego ścięłaś włosy-splunął jakby zmiana wyglądu była najgorszym, co zrobiłam w życiu. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Chłopak nigdy nie zachowywał się tak wobec mnie-A teraz jeszcze tak po prostu pytasz jaki jest plan?-kontynuował stając kilka centymetrów przede mną.
-Chyba...-odparłam delikatnie. Byłam zbyt zszokowana, żeby wydusić z siebie coś jeszcze. Jedyne, czego w tej chwili pragnęłam, to go przytulić. Pozwolić, by jego silne ramiona oplotły się wokół mnie, by jego silny zapach wypełnił moje płuca i...
-A wiesz co jest najgorsze? Że nie ważne jak bardzo chciałbym cię nienawidzić, wściekać się na ciebie czy krzyczeć, jedyne co chcę teraz zrobić to...-nie skończył, bo w jego zimnych oczach zobaczyłam iskierkę tego, czego sama pragnęłam, więc wpiłam się w jego usta i oddałam uczuciom.
***

Killian leżał na boku i uparcie dmuchał na zakręcające się wbrew mojej woli włoski na karku. Obejmował mnie jednym ramieniem rytmicznie uderzając palcami o materac. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na czarny kamień na łańcuszku, owinięty wokół jego nadgarstka. Amulet, który od wieków przekazywany był kolejnym mistrzom. Teraz miał należeć do mnie. Nadal nie potrafiłam tego pojąć, ani tym bardziej odnaleźć się w tej sytuacji. Ja? Dlaczego ja? Co jest we mnie tak istotnego? Odwinęłam łańcuszek i obróciłam zawieszkę w palcach. Kiedy podniosło się kamień do światła, można było zobaczyć że we wnętrzu zatopiony jest maleńki kwiat. Amulet wyglądał jak diament, tyle, że czarny jak smoła. Mówi się, że zawiera on dusze i mądrość wszystkich, którzy go nosili, wszystkich, którzy dowodzili Ligą. Podobno kamień łączy aktualnego dowódcę z jego poprzednikami, by móc wykorzystać ich mądrość. Jednak by korzystać z jego mocy, trzeba przejść próbę. Wiedziałam na czym polegała. To wyjątkowo mało brutalna ceremonia jak na Ligę. Potrzebne były 3 rzeczy. Kamień, krew starego mistrza i krew nowego. Jeśli wszystko się uda, wygrywasz życie, jeśli kamień uzna cię za niegodnego jego mocy....umierasz. Tak przynajmniej brzmi legenda. Amulet był przekazywany, jednak od wielu pokoleń nie próbowano uwolnić jego mocy. 
-O czym myślisz?-usłyszałam głos Killiana, który wyrwal mnie z zamyślenia.
-Że my się tu obijamy, a Karo czeka na ratunek-odparłam.
-To skończmy i ruszajmy.

-Jak chcesz pokonać Bellamiego, skoro nie masz ludzi?
-Ty masz, ty dowodzisz ligą Lari-odparł.
-Nie pójdą za mną. Straciłam ich zaufanie uciekając. Jak mają mnie słuchać?
-Musisz im jakoś udowodnić, że warto.

-Chyba nawet wiem jak-oznajmiłam obracając w dłoniach klejnot-Zawiadom ludzi, że potrzebujemy tutaj 20. Do jutra.
-20? Czy to nie...
-20 Killian, ale nie mówię o zwykłych członkach. Potrzebuje tych najlepszych. Do jutra.
-Załatwię, że tu przyjadą, coś jednak są mi winni ale...jak chcesz ich przekonać Lari?
-Już ja o to zadbam.
***
Stałam w świetle wschodzącego słońca spoglądając na zamaskowane twarze 20 najlepszych ludzi jakich posiadała Liga. Miałam ich przekonać, że jestem godnym zastępcą ich mistrza. Byłam spoza rodu, który od zawsze obejmował władzę i musiałam wiedzieć, że będą podążać za moimi wyborami Teoretycznie, członkowie przysięgali wierność samej Lidze, więc zmiana dowodzącego nie powinna nic zmieniać, jednak chciałam, by podążali za mną, nie z przymusu, lecz wiary w moje możliwości. Tak więc stałam trzymając w prawej dłoni amulet, na którym znajdowały się krople krwi Killiana (liczyłam, że to wystarczy) i ułożyłam go delikatnie na lewej, rozciętej ręce. Poczułam jak kamień robi się gorący i jego barwa zmienia się na krwistoczerwoną. Pociemniało mi przed oczami...miałam wrażenie, jakby ktoś podał mi jakąś ogromną porcję narkotyków i.... nagle to we mnie uderzyło. W żadnym wypadku nie było to uczucie, jakby ktoś delikatnie szeptał mi do ucha jakieś rady. Myśli, strategie toki rozumowania i przeżycia wszystkich Mistrzów Ligi uderzyły we mnie niczym piorun. Miałam wrażenie, że coś pali mój mózg i wszystkie nerwy. Trochę jakbym wpadła pod autobus i próbując przetoczyć się spod kół kolejnego wpadła do basenu z kwasem, po czym podpalona i gaszona benzyną. Takie mniej więcej to było uczucie. Nie miałam pojęcia, czy to dobrze, czy nie. Czy to oznacza,że kamień mnie wybrał, czy też zupełnie przeciwnie ale jednego błam pewna. Jeśli miałam uwolnić Karo potrzebowałam pomocy członków Ligi i musiałam mieć pewność, że podążą za mną nie z powodu głupiej przysięgi, którą  niegdyś złożyli ojcu Killiana. Musiałam zyskać w ich oczach coś, co spowoduje, ze nie uznają mnie za władczynię Ligi tylko dlatego, że tak nakazuje im przysięga....I nagle ból zniknął. Zamrugałam kilkukrotnie i spojrzałam na trzymany w dłoni kamień. Był zielony. Dokładnie taki jak moje oczy. Spojrzałam na zebranych wokół mnie ludzi. Ludzi, którzy z uznaniem klękali przede mną, składając ponownie przysięgę wierności. Wierności Varali, Mistrzyni i Przywódczyni Ligi Zabójców. Mistrzyni za którą podążą, bo posiada wiedzę i mądrość o której dotychczas nie śnili. 
W głowie kotłowały mi się myśli. Miałam wrażenie jakbym przeżywała w ciągu kilku sekund wszystko, co wydarzyło się od początków Ligi a jednocześnie skupić się na obecnych wydarzeniach. Było coś jeszcze. Świadomość, że ta wiedza może pomóc mi uratowaniu kogo, kogo kocham. Zawiesiłam wisiorek na szyi i zamknęłam oczy. Wyciszyłam wszystkie myśli i skupiłam się na jednej, która pomogła mi przetrwać. MUSZĘ URATOWAĆ KARO. I teraz wiem jak.

Killer...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz