Nie wiem jakim cudem, ale z jednego rozdziału, chyba rozmnożyłam na trzy następne. Dziwna ja. Mam nadzieję, że będzie się podobać. Nie wiem czy umiem opisywać uczucia, ale starałam się jak najbardziej. :D <333
Dedykacja : wicia666 , raspberryrose1, tamaris1208, JuluJulia, The_Dark_Rose
- Może mi wierzysz, albo nie, ale na prawdę szaleje za tobą jak jakiś głupek. Uwielbiam patrzeć, kiedy się śmiejesz, kiedy starasz się być niezauważoną, kiedy chcesz być sobą. - Mówił mi to prosto w oczy, a mi zabrakło tchu. Co ja mam mu powiedzieć. Weź się w garść. - Nie chciałem cię skrzywdzić, a jednak to robiłem. Proszę wybacz mi. Zakochałem się w tobie i nie potrafię inaczej, czy ty też coś do mnie poczułaś, oprócz nienawiści ? - Uśmiechnął się delikatnie.
- Martin, bo ja..
- Tak ?
- Ja, ja.. Muszę iść.
- Czekaj ! - Krzyczałem za nią.
Sara POV
Wstałam pośpiesznie z ziemi i pobiegłam w stronę domu. Co ja mu miałam powiedzieć ? Skrzywdził mnie. Na każdym kroku mnie upokarzał. Byłam śmieciem w tej szkole. Nie miałam, a raczej nie mam życia. Nie mam przyjaciół, a to wszystko dzięki niemu, ale czy go nienawidzę ? Nie. Zdaję mi się, że nie czuję do niego czystej nienawiści. Gdzieś głęboko w sercu wiem, że darzę go jakimś uczuciem, ale czy to jest miłość ? Miłość do osoby, która niszczyła cię psychicznie i fizycznie. Czy coś takiego może się zdarzyć ? Nie wierzę w takie rzeczy. To nie ma sensu. Po co odpisywałam mu na te sms'y. Jestem głupia. Mogłam tego nie robić i miałabym święty spokój. Tylko teraz pytanie, czy ja tego chciałam ? Zdecydowanie nie. Wprowadził on do mojego życia, jakąś cząstkę światła. Kiedy przychodziły wiadomości uśmiechałam się jak mysz do sera, ale odpisywałam z obojętnością. Po co pisałam, że chcę umrzeć. Po co. Może, dlatego, że nie chciałam ? - mówił mi głosik rozsądku. Miał stu procentową rację. Nie chciałam. Wierzyłam, że mnie uratuje, ale wtedy, kiedy byłam już na tym pomoście. Gdy przełożyłam nogi i byłam blisko skoku, czułam się wolna. Chciałam się poczuć, jak ptak, który nic nie czuję. Wtedy tylko tego chciałam, lecz kiedy usłyszałam jego głos pełen strachu, obawy, rozpaczy, coś we mnie pękło. Musiałam wszystko mu wygarnąć i właśnie w tamtym momencie czułam się lekko. Wygarnęłam wszystko osobie, którą nienawidziłam i zarówno kochałam. Teraz myślę, jaką głupotę bym popełniła skacząc. Co by to dało ? Jedną osobę mniej, ale przecież Bóg nas stwarza po to, abyśmy spełnili swoją misję na tym świecie. Każdy jest po coś potrzebny. Ja też. Inni się poddają, ja byłam na skraju, ale dzięki Martinowi żyję. Jestem mu ogromnie wdzięczna, ale wiem, że nie mogę mu powiedzieć, jakim uczuciem go darzę. Gdyby mnie wyśmiał, nie zniosłabym tego. Skąd mam wiedzieć, czy on mówił prawdę ? Może to kolejna intryga w jego wykonaniu. Tyle razy zawiódł. Tyle razy mnie niszczył. Nie chcę powtórzyć tego jeszcze raz.
***
Po dojściu do domu otworzyłam delikatnie drzwi. Modliłam się tylko, aby mojego ojca w nim nie było. Przeliczyłam się. Był. Leżał rozwalony na kanapie. W jakiejś części ten człowiek spowodował, że stałam się zimna, obojętna i nie chciałam żyć. On również mnie wyniszczał. Te wszystkie sińce, to jego sprawka. Katuje mnie. Dzień w dzień od śmierci mojej matki, jestem bita. Sądziłam, że przyjmuję karę za to, że ona nie żyję, ale potem zrozumiałam, że to nie jest kara, a nienawiść. Pamiętam jak wykrzyczał mi prosto w twarz, że zabiłam ją. Tylko to nie byłam ja. Zginęła, kiedy wracała do domu po pracy. Jakiś pijany mężczyzna podciął jej gardło. Tylko dla pieniędzy, których ona nie chciała dać. Starałam się jak najciszej wejść do swojego pokoju, ale te butelki walały się wszędzie, przez co jedna pękła, a mój ojciec się obudził.
- Gdzie byłaś wstrętna suko. - Skuliłam się, kiedy usłyszałam jego głos. Nie chciałam, aby mnie tak nazywał. - Pytam się coś ciebie !!
- J-ja.
- Co języka w gębie zapomniałaś ? - Zaczął się do mnie zbliżać.
Cofałam się. Nie chciałam, aby mnie dotykał, ani żeby zrobił mi krzywdę.
- Proszę. Zostaw.
- Przez ciebie Elizabeth nie żyję. !!
Wziął jedną z butelek i rzucił w moją stronę. Schyliłam się. Butelka uderzyła o ścianę, ale odłamki, które powstały powbijały mi się w stopy, kiedy się cofałam. Bolało. Krew zaczęła powoli wsiąkać w moją skarpetkę. Ojciec podchodził do mnie, a ja natrafiłam na komodę. Podszedł i uderzył w twarz. Upadłam na ziemię. Z mojego nosa zaczęła sączyć się krew. Dostałam jeszcze parę razy, a potem w brzuch. Ostatnie uderzenie było nie do zniesienia. Miałam mroczki przed oczami. Widziałam tylko, jak ojciec podnosi rękę, żeby mnie uderzyć, ale nic takiego się nie stało. Nic nie poczułam. Zemdlałam.
CZYTASZ
The Words
Teen FictionCzy przez SMS'y można sobie wszystko wyjaśnić? Czy małe, a nawet dla niektórych mało znaczące słowa i tak samo krótkie odpowiedzi mogą zmienić coś w ich życiu? Czy otworzą im oczy? Czy mimo pisania smsów zdołają ze sobą porozmawiać? Przecież nic ni...