Jak w Niebie

1.6K 144 9
                                    


Sny Dean'a ostatnio pod wszelkimi względami przypominały sny erotyczne, które miał już wiele razy, ale przeważnie w głównej roli występowały piękne, skąpo ubrane kobiety. Teraz było inaczej. Przed Dean'em stał Castiel.
Dean widział jego czarne skrzydła, ale najbardziej wpatrywał się w jego oczy - piękne, niebieskie oczy, najpiękniejsze jakie widział.
Przysunął się do przyjaciela i pocałował go. Był to najpiękniejszy pocałunek w całym jego życiu. Czuł się pełen miłości do tego biednego, zbuntowanego anioła, który wyciągnął go z piekła. Który był przy nim w każdej sytuacji. Wiedział, że Castiel także dobrze się przy nim czuje. Pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka. Byli bratnimi duszami...

Dean obudził się nagle i poczuł gulę w gardle. To nie powinno się wydarzyć. Wiedział, że nie powinno mu się to śnić. W końcu... Od zawsze interesowały go kobiety, a Cas był jedynie przyjacielem, najlepszym przyjacielem, wręcz bratem, ale to nadal nie oznaczało, że łączyło ich cokolwiek bliższego.
Castiel jest jedyną osobą przy której teraz dobrze się czujesz - Szepnęła mu podświadomość, jednak postarał się ją jak najszybciej uciszyć zimnym prysznicem.
Jest ci naprawdę bliski...
Zamknij się - Odpowiedział w myślach do własnej podświadomości czując niebezpieczny ścisk w żołądku
Jest przystojny
Nie jestem gejem !

Dean ubrał się i zszedł na dół, gdzie Cas akurat przeglądał jakieś księgi. Dean spuścił wzrok, gdy go zobaczył.
-Wszystko w porządku? - Zapytał przechodząc obok anioła i mimowolnie kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Jeszcze nie umarłem - Zażartował Cas, lecz widząc minę Dean'a szybko dodał: - Żartuję. Czuję się już lepiej.
-To dobrze - Powiedział Winchester przyglądając się z zainteresowaniem Castielowi - Cas, ja...

Castiel spojrzał swoimi błękitnymi oczami prosto w oczy Dean'a, a ten miał wrażenie jakby przyjaciel czytał mu z głębi duszy.

Przestań o tym myśleć ! - Skarcił sam siebie przyłapując się na wpatrywaniu się w różowawe usta Jimmy'ego Novaka, które teraz były ustami Castiela.

-Dzień dobry - Głos Charlie rozwiał wszystkie myśli Dean'a - Jak tam Cas?
-Na tyle dobrze by wszyscy przestali już o to pytać - Odparł Cas wstając od stołu - Znaleźliście coś co mogłoby zabić tego demona?
-Jeszcze nie. Gabriel obiecał coś poszukać - Powiedział Dean - Jednak znając go pewnie zabierze się do roboty, spotka jakąś ładną kobietę i tyle będzie z jego poszukiwań.
-Naprawdę tak sądzisz? - Zapytała Charlie z lekkim zaniepokojeniem w głosie - To znaczy... Cas jest jego bratem.
-Och, to mu w niczym nie przeszkadza - Stwierdził anioł, a jego głos zabrzmiał tak seksownie, że pod Dean'em ugięły się kolana.
-Nie chcę tego mówić, ale...
-Nie - Powiedzieli jednocześnie Dean i Cas, po czym z konsternacją popatrzyli po sobie
-Niby dlaczego?
-Bo to ciul - Dean wyszczerzył zęby - I go nienawidzimy, pamiętasz?
-Pamiętam, pamiętam - Charlie uniosła brwi - Ale jeśli jest naszą jedyną nadzieją...
-Nie jest - Powiedział twardo Castiel, Dean zerknął na niego z boku - Co?
-Nic, po prostu... Dobra, racja. Nie będziemy prosić Metatrona o pomoc. On nas nie znosi, więc na pewno nam nie pomoże.
-Jak uważacie - Westchnęła Charlie - Pojadę coś poszukać.
-Gdzie? - Cas zmarszczył czoło - Jeśli czegoś nie ma w zbiorach Ludzi Pisma to oznacza, że to coś nie istnieje.
-Księga Przeklętych istniała - Przypomniała Charlie - Och, dobra, pamiętam, że sprowadziła na nas wiele kłopotów... Ale uratowała Dean'a. Może uratuje też ciebie?
-Nawet jeżeli Księga Przeklętych wciąż istnieje, to jest w domku naszego demona - Powiedział Dean - A to oznacza, że raczej nie mamy do niej dostępu.
-Na pewno da się coś wymyślić - Upierała się

-Charlie... Nie możesz narażać własnego życia dla mnie - Powiedział spokojnie Castiel podchodząc do Charlie i kładąc jej dłoń na ramieniu - Poradzimy sobie bez tej przeklętej Księgi Przeklętych.
Charlie westchnęła i odwróciwszy się bez słowa wyszła z kuchni.
-Mam nadzieję, że nie wpadnie jej nic głupiego do głowy - Mruknął Cas, jednak Dean już nie myślał o Charlie. Jedyną rzeczą, która teraz zaprzątała mu umysł był fakt, że został z Cas'em sam na sam. Gdy już miał coś powiedzieć, opamiętał się i ze strachem skierował się w stronę swojego pokoju. Wiedział, że nie byłoby dobrym pomysłem by zostać sam na sam z aniołem.
Castiel zmarszczył czoło i ku przerażeniu Dean'a zaczął podążać w jego kierunku.
"Nie, proszę nie rób tego" - Powiedział do Cas'a w myślach, jednak jego pewna część chciała, żeby przyjaciel za nim szedł.
-Dean ! - Cas dotknął ramienia przyjaciela, Dean gwałtownie się odwrócił i zrobił to o czym marzył.
Ku wielkiemu zaskoczeniu anioła, Dean przywarł swoimi ustami do niego i powoli, delikatnie zaczął go całować, po czym zmienił taktykę na bardziej namiętną. Dean z zadowoleniem stwierdził, że anioł odwzajemnia jego pocałunek. W pewnym momencie jednak usłyszał głos własnej, heteroseksualnej podświadomości i gwałtownie odsunął się od Cas'a wpatrując się w niego z przestrachem. Zresztą mina Castiela wiele się nie różniła od miny Dean'a - anioł nie mógł do końca zrozumieć tego, co właśnie się stało i z na wpół otwartymi ustami wpatrywał się w Dean'a szeroko otwierając oczy.
-Cas, ja... - Zaczął Dean ochrypłym głosem, lecz natychmiast się odwrócił - Przepraszam - Dodał tylko i zniknął w swoim pokoju zostawiając osłupiałego Cas'a na środku korytarza.

Oszołomiony Dean wpadł do pokoju zatrzasnąwszy drzwi. Dotknął powoli palcami swoich ust, a jego wzrok rozbiegał się we wszystkie strony.

O Boże, co ja zrobiłem? - Myśli kłębiły mu się w głowie. Nie rozumiał swojego instyktu w momencie, kiedy pocałował Castiela. Nigdy... nigdy nie czuł niczego w stosunku do mężczyzn, a choć Castiel był mu bliski, to zawsze traktował go jak swojego brata i nie pomyślałby żeby... Dean zaczął się zastanawiać.
Czy naprawdę nigdy nie pomyślałby, żeby go pocałować? Czy naprawdę nigdy nie widział w Cas'ie kogoś więcej niż tylko przyjaciela? Może... Może to od zawsze w nim tkwiło. Odkąd pierwszy raz zobaczył anioła. Wtedy czuł wrogość, ale czy nie czuł też ekscytacji? Czy nie pociągała go tajemniczość, którą Castiel miał w sobie? Czy w momencie, kiedy Castiel odwiedzał go w snach nie czuł radości? Nigdy nie chciał tego pokazać. Był przerażony. Czy na pewno kiedy Castiel zbuntował się i postanowił pomóc im, Winchesterom, uratować świat, Dean nie zobaczył w nim swojego potencjalnego obiektu szczególnego zainteresowania? Czy Cas nie miał w sobie tego czegoś, co zawsze ciągnęło Dean'a do niego? Dean podróżował myślami w przeszłość. Wspólną przeszłość z aniołem. Czy nie czuł dziwnego bólu w sercu, kiedy Cas zaczął współpracować z Crowley'em? I czy nie poczuł ogromnej radości, gdy zobaczył nie-martwego Castiela, który myślał, że nazywa się Emmanuel?
W tym momencie Dean położył się i przypomniał sobie Annę. Pierwszego anioła, który wzbudził jego sympatię. Anioła, z którym dzielił pewną namiętną chwilę w Impali, i nagle zdał sobie sprawę, że nie myślał wtedy wcale o Annie. Oczami jego wyobraźni był tam Castiel, choć Dean ówcześnie odrzucił tę myśl.
Nagle Winchester usłyszał pukanie do drzwi i podskoczył jak oparzony.

-Mogę? - Zapytał Castiel lekko uchylając drzwi.

-To nie jest najlepsza chwila
Castiel ze zważając na słowa Dean'a wszedł do środka i usiadł na łóżku przyjaciela. Dean odsunął się od niego.
-Wszystko w porządku?
-Jak najbardziej - Odparł Dean nie patrząc w oczy anioła. Bojąc się, że może jeszcze raz go pocałować.
-Dean - Anioł przysunął się bliżej niego i chwycił go za dłoń. Dean poczuł mrowienie w całym ciele - Wszystko dobrze. Naprawdę.
Dean w końcu zmusił się, by spojrzeć w błękitne oczy Castiela. Serce zaczęło mu szybciej bić.
-Po prostu...
-Nie musisz się tłumaczyć - Castiel przysunął się jeszcze bliżej
Och, błagam, nie rób tego.
-Potrzebowałeś bliskości. Rozumiem to.
Nie, Cas...
-Teraz też potrzebujesz
Proszę...
Castiel dotknął wargami warg Dean'a, a łowca zatracił się w namiętnym pocałunku. Objął Cas'a i rzucił go na łóżko. Castiel odwzajemniał pocałunek delikatnymi ruchami, a Dean leżąc na nim czuł, że dopiero teraz poznaje smak prawdziwego uczucia.
Obaj nie zdawali sobie sprawy ile upłynęło czasu. Mogły to być sekundy, a może całe dnie, gdy w końcu odsunęli się od siebie patrząc sobie głęboko w oczy.
Cas przesunął dłonią po policzku Dean'a.
-Nie powinienem... - Dean zaczął mówić ochrypniętym głosem.
-Powinieneś - Odparł Cas nadal głaszcząc skórę Dean'a - Obaj powinniśmy.
-Nie możesz umrzeć - W oczach łowcy zalśniły łzy - Nie teraz.
-Nie umrę - Uśmiechnął się Cas - Obiecuję. Nie umrę.
Dean uśmiechnął się i nie zważając na to, co robi znowu pocałował Castiela, a świat stał się dla niego niebem.


                                                                                                    ***

Dzisiaj dość krótko, ale niestety sesja mnie nie rozpieszcza. Następnym razem będzie dłużej;)

Najlepsi ŻołnierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz