Będę u Twego boku

1.5K 130 6
                                    


Dean nawet nie wiedział jak to się stało, że obaj teraz leżeli nadzy obok siebie w łóżku. Nigdy nie wyobrażał sobie siebie w takiej sytuacji i nie wiedział co robić. Oddech Castiela był spokojny. Trzymali się za ręce. Były one splecione. Dean z przestrachem wpatrywał się w znaki wyryte na dłoni Cas'a. Znaki, które nie dawały aniołowi zbyt wiele czasu. Mimo strachu Winchester był szczęśliwy. Po raz pierwszy od bardzo dawna... Był naprawdę szczęśliwy. Czuł jak całe jego ciało skacze ze szczęścia, a on sam się uśmiechał patrząc na spokojną twarz anioła.
Castiel jednak poruszył się i powoli otworzył swoje oczy, wyglądając przy tym tak seksownie, że Dean aż zagryzł usta. Winchester poczuł jak wzrok Cas'a kieruje się na niego i w tym momencie pocałował anioła.
-Myślałem, że śpisz - Wyszeptał, Castiel uśmiechnął się szeroko przesuwając dłonią po delikatnym zaroście Dean'a.
-Z zasady nie sypiam
-No tak, ale... - Dean wymownie zerknął na dłoń Cas'a, którą obecnie łowca trzymał kurczliwie w swojej.

-Jestem trochę osłabiony, to prawda - Przyznał Cas - Ale zauważ, że jest południe.
Dean nie mógł w to uwierzyć, ale Cas miał rację. Zegar wyraźnie wskazywał na godzinę dwunastą, choć Winchester miał wrażenie, że od poranku upłynęły wieki.

-Gabriel padłby gdyby się dowiedział - Zaśmiał się Castiel, powodując przyjemny skurcz w żołądku Dean'a.
-Sam pewnie też - Łowca wyszczerzył zęby i znowu złożył delikatny pocałunek na ustach Castiela. Przesunął kciukiem po dłoni Cas'a i zagryzł usta wpatrując się w anielski tors. Castiel wciąż patrzył na niego z uśmiechem.

-Musimy iść - Powiedział cicho Cas.

-Pewnie tak - Uśmiechnął się łowca i wyskoczył z łóżka nie krępując się nagością przed Cas'em. W ciągu kilku godzin poznali się lepiej niż kiedykolwiek.

-Gdzie byliście? - Zapytała Charlie na powitanie, obok niej był śmiejący się Gabriel.
-Och, ja już wiem gdzie
-Zamknij się - Powiedział Dean do Gabriela siadając na przeciwko Charlie - Co tam macie?
-Znalazłam to ! - Oznajmiła Charlie z niejaką dumą w głosie, a Gabriel odchrząknął, co zreflektowało dziewczynę - Znaleźliśmy - Poprawiła się, przewracając oczami.
-Księgę Przeklętych - Dodał Gabriel unosząc brwi
-Gdzie to jest? - Zapytał Dean z lekkim zaniepokojeniem w głosie, jakoby przeczuwał odpowiedź która nastąpi.
-Metatron - Odparła Charlie ze wzrokiem wbitym gdzieś w punkt ponad Deanem.
-Nie ma opcji - Stwierdził twardo Castiel, Gabriel już otworzył usta z zamiarem wyperswadowania młodszemu bratu jego upartości, ale Castiel powtórzył:

-Nie !
-Cas... - Zaczął powoli Dean, Charlie spojrzała na niego z nadzieją w oczach - Może to jest dobry pomysł...
-Słucham? - Cas uniósł wysoko brwi - Metatron nigdy nie był i nigdy nie będzie dobrym pomysłem.
 -Nie musimy z nim współpracować - Powiedział Winchester kładąc aniołowi dłoń na ramieniu - Musimy tylko zabrać od niego Księgę.
Castiel rozłożył ramiona i przebiegł wzrokiem po wszystkich obecnych.
-Żartujecie sobie, prawda? - Nie usłyszał potwierdzenia - Znowu mamy kombinować coś z Księgą Przeklętych? Zapomnieliście co się wydarzyło, gdy ostatni raz zaufaliśmy tej cholernej książce?!

-Nikt z nas nie zapomniał - Powiedział spokojnie Dean - Ale wtedy chcieliście uratować mnie. Teraz my musimy uratować ciebie. Chcę cię uratować.

-Nie możemy tego robić za wszelką cenę, Dean.
-Mogę to zrobić za wszelką cenę - Odpowiedział Dean tym samym wywołując powstrzymywany śmiech Gabriela, który jednak zignorował - To jest tego warte.

-Nie mogę się na to zgodzić - Powiedział Cas - A jeśli coś wam się stanie?

-Jesteśmy gotowi zaryzykować - Odezwała się Charlie - Kochamy cię.
-Jedno z nas chyba szczególnie - Gabriel uśmiechnął się porozumiewawczo w stronę Winchestera, który ponownie nie zwrócił uwagi na archanioła.

Castiel westchnął. Jeszcze raz przebiegł wzrokiem po Deanie, Charlie i Gabrielu.
-Niech wam będzie - Powiedział, a Dean uśmiechnął się szeroko - Ale jeżeli będziemy mieć choć podejrzenie, że to sprowadzi coś złego na kogokolwiek z was... Zaprzestaniemy prób ratowania mnie.
Dean chciał zaprotestować, ale Gabriel odezwał się szybko:
-W porządku. Więc tyłki w troki i ruszamy zanim Cas padnie trupem.
-Czuję się nieźle - Powiedział Castiel - Nie rozumiem tego, ale tak jest
-Dean chyba potrafi czynić cuda - Mruknął z niejakim zadowoleniem Gabriel, a Dean poczuł niemiłe uczucie jakoby archanioł o wszystkim wiedział. Cóż... Nawet nie byłoby to takie dziwne. W końcu jest archaniołem.
-Słuchajcie - Odezwał się Cas - Nie musimy iść tam wszyscy
-Racja. Pójdę tam z Casem, a wy zostańcie tu i poszukajcie czegoś, co pomogłoby w pokonaniu demona - Dean z zaniepokojeniem zerknął za świecące się z radości oczy Gabriela.
-W porządku, gołąbeczki
-Nie, czekaj! - Odezwała się Charlie marszcząc brwi - Nie chcę siedzieć tutaj i robić coś co i tak nam się nie uda, bo próbujemy to robić od kilku tygodni i się nie udaje !
-Może teraz się uda - Powiedział Cas podchodząc bliżej dziewczyny - Ja i Dean damy sobie radę z Metatronem, a jeśli cała nasza czwórka będzie wszystko robić razem, to nigdy nie uda nam się załatwić wszystkiego.
-W porządku - Mruknęła Charlie z niezadowoleniem - Ale dzwońcie, jeżeli będziecie potrzebować pomocy
-Zadzwonimy - Uśmiechnął się Dean.  


Castiel stał i z założonymi rękami wpatrywał się w przestrzeń. Dean spoglądał na niego z boku. Castiel wyglądał bardzo atrakcyjnie, a świadomość, że mają za sobą upojny poranek przyprawiała Deana o ekscytację, jakiej nie czuł jeszcze nigdy. Powoli podszedł do anioła i położywszy mu dłoń na ramieniu uśmiechnął się.
-Hej, damy sobie radę - Powiedział uspokajającym tonem. Cas rozciągnął usta w uśmiechu i spojrzał w oczy Deana. Winchester poczuł jak jego serce zaczyna szybciej bić.
-Ja wiem, że damy sobie radę z Metatronem - Odparł - On to pikuś. Gorzej z tym drugim.
-Mieliśmy gorszych wrogów
-To prawda - Cas uniósł wzrok i spojrzał w niebo - Wiesz, czasem się zastanawiam co by było gdybym to nie ja wyciągnął cię z piekła...
Dean zerknął na anioła z zainteresowaniem.
-Wiesz, jest miliard innych aniołów - Mówił dalej - Ale właśnie ja miałem to zrobić. I gdyby nie to...
-Być może dalej byłbyś anielskim dupkiem - Zaśmiał się Dean.
-Tak, pewnie tak - Odpowiedział Cas - I wtedy wszystko potoczyło by się inaczej
-Nie wspominając tego, że ja i Sam bylibyśmy z pewnością martwi - Dean splótł swoją dłoń z dłonią Castiela - Ale ty tu jesteś. I to jest najlepsze co mogło się nam przytrafić.
-Dean... - Castiel odezwał się smutno - Nie mogę pozwolić żebyście...
-Wszyscy znamy ryzyko - Powiedział Dean - Ale i tak musimy zwalczyć tamtego durnia. I musimy cię ocalić. Nie mogę cię stracić.
Cas posłał smutny uśmiech w stronę Deana, który gwałtownie puścił dłoń anioła, gdy usłyszał zbliżających się Gabriela i Charlie.
-Dobra, plan jest taki - Odezwał się Gabriel ignorując speszony wzrok Deana i Castiela - Pójdziecie do Metatrona, zabieracie Księgę, ja i Charlie kombinujemy jak zwalczyć demona, wracacie z Księgą, ratujemy Casa i zabijamy potwora. Bułka z masłem.
-Gdzie jest Metatron? - Zapytał Castiel
-Nieoficjalne informacje mówią, że obecnie pracuje nad czymś w opuszczonym szpitalu św. Juliany w Denver - Powiedziała smutno Charlie - Och, uważajcie na siebie.

-Będziemy - Zapewnił ją Dean ściskając ją mocno.

-Informujcie nas o wszystkim na bieżąco - Powiedział Gabriel - No... może nie "o wszystkim". Nie chcemy znać szczegółów waszego pożycia.
Charlie przewróciła oczami.

-Wy też dawajcie o wszystkim znać - Cas zignorował zaczepkę Gabriela i otworzył drzwi do Impali - Wrócimy za kilka dni.
-Mam nadzieję- Powiedziała Charlie.
-Do zobaczenia - Pożegnał się Dean wskakując za kierownicę. Jeszcze raz obdarzył siedzącego obok niego Castiela promiennym uśmiechem i obaj wyruszyli w kierunku Denver.

Najlepsi ŻołnierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz