-Dzień dobry - Wymruczał Dean w półśnie słysząc ciche dźwięki. Otworzywszy oczy, zdał sobie sprawę, że leży wtulony w tors Castiela. Początkowo chciał automatycznie wstać, jednak zdał sobie sprawę, że są tu sami. Tylko oni dwaj. Wtulił się mocniej czując przyjemny zapach skóry Cas'a, który objął go i zaczął głaskać po plecach - Czemu nie śpisz?
-Dean... - Łagodnie zaczął Cas, lecz Dean zachichotał.
-No tak. Ty nie sypiasz.
-Choć czasem mi się zdarza - Powiedział Castiel.
-Co robisz? - Już przebudzony Dean podniósł głowę.
-Próbuję odebrać świniom ptasie jaja - Odparł beztrosko Castiel, Dean uśmiechnął się pod nosem.
-Grasz w Angry Birds?
-Tak, chyba tak - Odpowiedział Castiel, a po chwili odłożył telefon - Jak się spało? - Zapytał ściskając mocno dłonie Deana.
-Wspaniale - Tuż po tej odpowiedzi, anioł złożył na ustach Winchestera delikatny pocałunek.
Dean uśmiechnął się szeroko, a Castiel wstał i pozwolił Deanowi podziwiać swój pociągający tors. Sięgnął po szklankę z wodą, a Dean stwierdził w myślach, że jeszcze nigdy nie widział, żeby ktoś wyglądał tak seksownie pijąc wodę.
Jednak po chwili zmarszczył brwi i powoli podniósł się z łóżka.-Cas?
-Hm?
-Wszystko w porządku?
-Jak najbardziej - Uśmiechnął się Castiel, jednak to nie przekonało łowcy. Smutne oczy anioła wydawały się jeszcze bardziej smutne, a bladość na jego ciele z pewnością nie była naturalna.
-Jesteś głodny? - Zapytał nagle Cas.
Dean po chwili zawahania pokiwał głową.
-Zawsze - Mruknął - Zaraz wracam - Dodał zabierając swoje rzeczy do łazienki.
-Nie zamykaj się - Rzekł Castiel, a Dean odwrócił się zaskoczony.
-Zaraz do ciebie przyjdę - Dopowiedział Cas, wywołując ciepło w sercu Deana.
Dean nigdy z nikim nie brał prysznicu. Nigdy nie uważał tego za seksowne, wręcz przeciwnie. Uważał, że sprawa prysznica jest jedną z niewielu spraw, które powinny pozostać prywatną sprawą człowieka. Jednak gdy zobaczył nagiego Castela wchodzącego pod wodę, natychmiast zmienił zdanie i zrozumiał ludzi, którzy uwielbiają "prysznicowe zabawy". Woda spływająca po skórze Castiela wyglądała tak majestatycznie, jakoby był to obraz ujrzany w muzeum. Obraz, który zachwyciłby łowcę i sprawił,
że - ku zadowoleniu Sam'a - nagle pokochałby kulturę. Bo ten obraz nie byłby zwyczajnym obrazem. Byłby obrazem przemawiającym do duszy jednego człowieka, człowieka któremu ten obraz jest przeznaczony. Dean już wiedział, był wręcz cholernie pewny, że ten obraz jest jego przeznaczeniem. Wiedział, że należy do Castiela, a Castiel należy do niego. Wiedział, że tak musiało być. Nie było innej drogi, odkąd tylko Cas wyciągnął go z piekła. Musiało to się tak skończyć... Jedynym, co wywoływało ból serca u łowcy, był fakt, że nadeszło to tak późno. Dean nie mógł pozbyć się tej czarnej myśli z głowy, że mogli mieć całe lata, a mają może miesiąc.
Castiel pocałował Deana. Winchester poddał się aniołowi. Fala gorąca oblała jego ciało, choć lodowata woda dotykała jego skóry. Castiel całował Deana tak namiętnie jakby już nigdy miał tego nie zrobić. Jakby tym pocałunkiem chciał wypowiedzieć wszystkie te słowa, których nigdy nie zdąży wypowiedzieć. Był to pocałunek, który przeniósł Winchestera do innego świata. Świata, w którym on nie był łowcą, a Castiel nie był aniołem. Świata, gdzie nie było potworów. Świata pełnego miłości, tak pięknej miłości, jaka właśnie połączyła tę dwójkę.
Gdy Castiel wreszcie odsunął się od Deana, spojrzał mu głęboko w oczy. Winchester zagłębił się w błękicie anielskiego wzroku. Wiedział, że coś było nie tak. Castiel mógł udawać silnego, ale Dean za wiele razy też takowego udawał, by teraz się na to nabrać.
![](https://img.wattpad.com/cover/58147099-288-k181039.jpg)
CZYTASZ
Najlepsi Żołnierze
FanficPo śmierci młodszego brata, Dean Winchester tylko w jednej osobie może znaleźć oparcie. Jedna osoba, która przypomni mu czym jest szczęście. Jedna osoba, która pokaże mu czym jest miłość.