Każdy ma swojego anioła

1.5K 147 4
                                    

Podczas całej podróży Dean przyglądał się uważnie Cas'owi, ale nie zauważył już żadnych oznak tego, jakoby jego przyjaciel miałby zaraz zacząć kaszleć krwią i mdleć. Poprawiło to humor łowcy i gdy dotarli na miejsce był już o wiele bardziej zadowolony.
-Cas, Dean - Odezwała się Charlie wpatrując się ze zmarszczonymi brwiami w przyjaciół - Co się stało?
-Co miałoby się stać? - Odparł pytaniem Dean, Charlie objęła go chłodnym spojrzeniem.
-Nie jestem głupia
-Uwierz mi, Charlie, komu jak komu, ale tobie nigdy bym nie zarzucił, że jesteś głupia - Powiedział Dean i poczuł lekki niepokój.
-Charlie, musimy iść - Odezwał się Castiel kierując się w stronę szpitala.
-Nigdzie nie idziemy - Powiedziała Charlie tak stanowczym głosem, że Castiel zamarł w miejscu - Dopóki mi nie powiecie co jest grane. Wiem, że chodzi o to cholerstwo, które ten demon wyrył na dłoni Cas'a !
Dean i Castiel wymienili spojrzenia, a Dean zaśmiał się w duchu po tym jak zrozumiał, że potrafią się porozumieć wzrokiem. Wzrok Cas'a mówił Powiedz to tylko, a cię uduszę, natomiast wzrok Dean'a To nasza przyjaciółka, powinna wiedzieć.
-A więc? - Charlie założyła ramiona i powoli przesuwała spojrzenia z łowcy na anioła i na odwrót.
-Ten znak...
-Dean !
-Och, Cas, daj spokój - Dean zmarszczył czoło - Powinna wiedzieć.
-Mianowicie CO powinnam wiedzieć?
Dean jeszcze raz objął spojrzeniem Cas'a, który westchnął.
-Ten znak - Odezwał się anioł - Może mnie zabić.
-Że co?! - Dean nawet nie zauważył momentu, w którym jego przyjaciółka znalazła się nagle przy Cas'ie - I co teraz?!
-Trzeba będzie znaleźć tego demona i zmusić go do zdjęcia tego zaklęcia z Cas'a - Odezwał się Dean.
-Och, ja już go znajdę - Wysyczała Charlie przez zęby - I tak go przetrzepię, że będzie błagał o możliwość popełnienia samobójstwa !
-Dobra, wojowniczko - Powiedział rozbawiony Dean - Musimy iść
-I to jest dobry pomysł - Rzekł Castiel wskazując na Dean'a.
Dean, rozeznany już w tym miejscu, gdyż kilka lat temu, kiedy jeszcze nosił Znamię Kaina i był demonem, to miejsce było dla niego czymś w rodzaju domu.
Charlie i Cas nigdy tu nie byli, dlatego niepewnie szli za nim rozglądając się na wszystkie strony.
-Jesteś pewien, że nie ma tu już żadnych demonów? - Zapytała cicho Charlie.
-Biorąc pod uwagę, że niecałe dwa miesiące temu pozabijaliśmy większość mieszkańców piekła, to tak - Odparł beztrosko Dean - Jestem pewien.
Charlie uśmiechnęła się delikatnie, ale wciąż rozglądała się za śladami demonów i zapachem siarki.
-Gdzie Crowley trzyma te skrypty? - Spytał Cas, który z kolei zaglądał do każdego pokoju jakikolwiek minęli.
-Koło swojego... tronu - Odpowiedział Dean, Castiel przewrócił oczami.
-No tak. Przecież był królem... Co z tego, że sam nadał sobie ten tytuł.
Dean zaśmiał się cicho i powoli otworzył drzwi.
-To tu? - Zapytała Charlie, choć oczywistością było, że trafili już do właściwego miejsca.
-Dean - Cas położył Winchesterowi dłoń na ramieniu, a Dean, ku swojej konsternacji, poczuł przyjemne mrowienie i niemiłą chęć pozbycia się z tego miejsca Charlie i zostania sam na sam z anielskim przyjacielem.
-Hej, Dean! - Castiel pstrykął palcami przed oczami łowcy, ten spojrzał na niego zaspanym wzrokiem.
-Co?
-Pytałem gdzie to jest - Castiel zmarszczył czoło
-No tak, to... - Zaczął Dean i nagle spojrzał gwałtownie za siebie
-Co jest? - Zapytała zaniepokojona Charlie.
-Ktoś tu jest - Powiedział cicho Dean i odbezpieczył swoją broń. Charlie i Castiel automatycznie wyciągnęli swoje noże, ona - zwykły, myśliwski, on - anielskie ostrze.
Nagle usłyszeli głośny trzask, i wszyscy zgodnie podskoczyli w miejscu, a w drzwiach pojawiła się najbardziej odrażająca postać jaką Dean w życiu widział.
Mężczyzna, z pewnością o wiele starszy niż na to wyglądał, a wyglądał naprawdę staro. Jego śniada twarz była wychudzona do granic możlwości, a ogromne oczy lśniły blaskiem czerwieni. Długie do pasa, czarne przetłuszczone włosy miał związane i opadały mu na plecy, a mimikę miał rozbawioną.
-Cóż robicie w moim domu? - Zapytał ochrypłym głosem, który sprawił, że Dean poczuł ciarki na plecach.
-Dean - Odezwała się cicho Charlie nie spuszczając wzroku z okropnej postaci - To ten...
-Zaczaiłem - Odparł od razu Dean również wpatrując się w przybysza - Demon nad demonami, mam rację? Powiedz mi... Sam sobie wymyśliłeś tą kiczowatą nazwę?

Demon zaśmiał się odsłaniając swoje żółte zęby

-A nawet jeśli? Jesteś odważny, skoro tak się do mnie odzywasz, Deanie Winchesterze...
-Skąd wiesz jak się nazywam?
-Czy ktoś nie wie? - Odparł pytaniem na pytanie demon - Ponawiam swoje pytanie. Co robicie w moim domu?
-To teraz twój dom? - Zapytał ironicznie Dean - Zjadasz resztki po królu piekła?
-Crowley nigdy nie był prawdziwym królem - Demon podszedł bliżej, a Dean automatycznie mocniej ścisnął swoją broń, choć wiedział, że nie zdołałaby go ona uratować przed demonami, a już na pewno nie przed tym - Ja nim jestem.
-Wiesz - Dean próbował powstrzymać swój trzęsący się głos - Była kiedyś taka laska, która też uważała, że to ona powinna być królową piekła. Wiesz co zrobiłem? Załatwiłem ją.
-Abbadon? - Demon znowu się zaśmiał - Proszę cię... To była żałosna imitacja demona. Podobnie jak Crowley. Ja jestem prawdziwym demonem, prawdziwym królem
-Gdzie się podziewałeś do tej pory?
-Obserwowałem - Odparł demon podchodząc coraz bliżej Winchestera - Nigdy nie było dobrego momentu bym się pojawił. Aż do teraz. Mogłem się wreszcie pokazać i przejąć władzę, która jest mi przeznaczona
-Bałeś się pojawić? - Zapytał Dean z ironicznym uśmiechem, ale serce biło mu coraz szybciej, gdy demon do niego podchodził, a on wiedział, że nie są w stanie się przed nim obronić.
-Niczego się nie boję - Odpowiedział nieporuszony demon - Tym bardziej nie ciebie.
Dean nawet nie zauważył momentu, kiedy zarówno on, Charlie i Castiel zostali rzuceni w ścianę i gdy każde z nich opuściło swoją broń. Demon podniósł dłoń i Dean poczuł jak krew napływa mu do gardła, a on sam zaczyna się nią krztusić.
-Przeżyłeś wiele, Dean - Powiedział demon nadal próbując dusić Dean'a - Ale gdy ja cię zabije, to już nigdy nie będziesz żywy.
Dean zobaczył ciemność przed oczami, powoli odpływał w nicość nie mogąc zabrać oddechu, a o oddechu teraz najbardziej marzył. Czuł metaliczny posmak krwi w swoich ustach i jedyne, z daleka usłyszał krzyk Castiela, ale miał wrażenie, że jest on naprawdę daleko...

-Dean ! - Po tym jak Winchester otworzył oczy zobaczył czerwone włosy wiszące nad nim. Przez chwilę próbował sobie przypomnieć do kogo one należą, ale w końcu zauważył swoją przyjaciółkę patrzącą na niego z niepokojem - Boże, żyjesz!
-Żyję - Potwierdził Dean wstając. Stwierdził, że jest w bunkrze, a w kącie stał Gabriel patrząc na niego z wyrzutem.
-Jak mogliście być tak głupi, żeby tam iść przez właściwie żadnej porządnej broni?!
-Nie wiedzieliśmy, że on tam sobie zamieszkał - Odparł chłodno Dean - Co ty tu robisz?
-Uratował nas stamtąd - Wyjaśniła Charlie - I uzdrowił cię. Bez niego pewnie byłbyś martwy.
Dean zerknął na Gabriela, który z kolei unosił wysoko brwi.
-Dzięki
-Spoko - Gabriel wzruszył ramionami.
Dean przypomniał sobie o czymś jeszcze.
-Cas! Gdzie on jest?
-Dean... - Odezwała się Charlie kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu.
-Gdzie on jest?! - Dean ponowił pytanie patrząc to na Gabriela to na Charlie.
-W swoim pokoju
-Nic mu nie jest?
-Wyzdrowieje - Powiedział Gabriel - Chwilowo jest nieprzytomny.
-Co mu się stało? - Dean poczuł ścisk w żołądku i pragnął jak najszybciej znaleźć się przy aniele.
-Nic mu nie było do czasu, aż was tu nie przyniosłem - Powiedział Gabriel marszcząc czoło - Wydaje mi się, że ta anielska choroba zaczyna działać.
-To znaczy...?
Dean był coraz bardziej zaniepokojony.
-Znaczy, że stracił przytomność - Powiedziała Charlie - Ale wydobrzeje.
-Nie wydobrzeje, dopóki nie zdejmiemy tego ścierwa z jego dłoni ! - Wrzasnął Dean wyskakując z łóżka.
-Och, widzę, że czujesz się lepiej - Rzekł ironicznie Gabriel, Dean jednak go zignorował i szybko pobiegł do pokoju Cas'a.
Serce mu się złamało na widok tego anioła, tak bezbronnie leżącego. Podszedł do niego i powoli przesunął dłonią po jego policzku.
-Będzie dobrze - Powiedział bardziej do siebie, niż do niego - Uratuję cię, mój aniołku.



Najlepsi ŻołnierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz