No hej! Hej! Z tej strony LenaLeeF! Zapraszam do rozdziału!
∞∞∞∞∞∞∞∞ Levi. ∞∞∞∞∞.......
Chłopaka mocno zdziwiło moje dziękuje. Siedział na łóżku i patrzył na mnie z szeroko otwartymi saledynowymi oczami.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem Mikasę i Armina. Coś mi mówi, że lepiej będzie jeżeli, stąd pójdę.
- K-Kapral mi dziękuje?- pyta chłopak.
-Tch- mówię i wychodzę, ze skrzydła szpitalnego.
Słyszę za sobą ten niechciany głos czterookiej. Nie ma się kogo uczepić, tylko zawsze mnie.
- Leviiiii!!! Leviś!- zatrzymuje się.
Kobieta do mnie podbiega, a ja jej butem w twarz.
- Jeszcze raz mnie nazwiesz Leviś to twój trup będzie leżał pod deską klozetową- posyłam kobiecie wściekłe spojrzenie.
- Levi...-marudzi- weź nie bądź taki oschły dla tego chłopaka...przecież on ci uratował twoje dupsko- łapie mnie za ramiona.
- To tylko bachor-idę w stronę swojego pokoju.
-Leviii- słyszę tylko swoje imię.
Wchodzę do swojej samotni i siadam na łóżko. Sięgam po książkę leżąca na biurku i zaczynam ja czytać. Po kilku minutach poczułem zmęczenie i poszedłem się umyć.
Miałem już wchodzić pod kołdrę, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. No kogo niesie o tej godzinie!
- Wejść- zakrywam się do połowy kołdrą.
W drzwiach stanął Erwin. No cudownie. Czemu akurat on? Już wolę tego bachora, od tych brwi zagłady.
-Wybacz, że o tej godzinie- wchodzi i siada w fotelu.
- Po co przyszrdłeś?- pytam od niechcenia i nie smakiem.
- Za dwa dni wyprawa za mury i tym razem ty będziesz pilnował Erena- mówi.
- No tak jak zawsze- odpowiadam.
- Tylko tym razem będziesz tylko ty i on reszta ma za zadanie odciągnąć od was tego opancerzowanego(?) tytana.
- Rozumiem...
Rozmawiałem jeszcze z Erwinem z pół godziny. Potem pożegnał mnie i wyszedł z mojego pokoju, a ja mogłem wreszcie pójść spać.
∞–∞ ~~~~~~ śniadanie ~~~~ ∞–∞
- Levi?- siada obok mnie Hanji- mogę dziś wziąć Erena i trochę poeksperymentować(?)?
Mój wzrok zatrzymuje się na chłopaka. Jeżeli to zrobię to nie będzie super szczęśliwy. Szkoda mi chłopaka.
- Wybacz, ale nie- mówię i zastanawiam się nad sensowną wymówką.
- Dlaczego!?- pyta niezadowolona.
Zastanawiam się chwilę. Patrzę na Erena, który popatrzył w tą stronę. Nasze oczy spotkały się i poczułem szybsze bicie serca. Szybko odwracam wzrok.
- Bo dziś trenuje, ze mną- wstaje od stołu i kieruje się w stronę Erena.
Staje obok niego. Oczywiście nie ma obywa się bez pogardliwego spojrzenia Mikasy i wystraszony twarzy jego towarzyszy.
- D-Dobry Kapralu...coś się stało?- pyta przerażony Eren.
- Dziś trenujesz, ze mną- chłopakowi opada szczęka- za 30 minut.
- Tak jest!- chłopak wstaje i przewraca swoją szklankę z woda.
Co za bachor. Wychodzę i czekam na Erena. Jeszcze dwie minuty. Spóźnienie.
- Wybacz Kapralu!- krzyczy chłopak i do mnie podbiega.
Chłopak ciężko oddycha i łapie dużo powietrza do płuc.
- Spóźnienie Jeager- już chciałem mu zrobić krzywdę- 20 kółek!
Chłopak bez marudzenia zaczął biegać. Po trzech godzinach intensywnego treningu usiadłem zmęczony na ziemię.
- Dlaczego Kapral...- nie dałem mu dokończyć, bo wiedziałem o co chodzi.
- Uratowałem cie przed torturami tytanko maniaczki- wyjaśniłem- i odwdzięczyłem się za uratowanie mojego dupska.
Wstałem i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
Przepraszam za błędy! Liczę na to, że nie popsułam, aż tak bardzo. Rozdział ma 506 słów.
![](https://img.wattpad.com/cover/61394893-288-k23339.jpg)
CZYTASZ
True Love (Ereri)
FantastikEren Jeager jest młodym zwiadowcą, a Levi Ackerman jest jego kapitanem. Podczas jednej z misji Eren ratuje życie swojemu Kapralowi. Czy niechęć Leviego do chłopaka zmieni się w coś więcej? Opowiadanie piszą dwie osoby: Levi- LenaLeeF Eren-NanaAMx Op...