Seth
Z rana miałem tylko jedno pytanie:Czemu śpię na blacie w kuchni?!
Rozejrzałem się w około i zobaczyłem Artura z twarzą całą w moich ulubionych ciasteczkach. Tak go wylizać. Mrrr ~~
-Artur...-potrząsnąłem za jego ramie,a on otworzył zaspane zielonkawe oczka. Wyciągnął się ,ziewając prze jadle i potarł twarz strzepując okruszki. Szkoda.-Jak my się tu znaleźliśmy?
-Hmm?-spojrzał na mnie,potem w dół,po czym spalił cegłę.-Eee...Seth...Poranny sztandar...
-Co?-nie zrozumiałem,ale kiedy wskazał palcem na moje kroczę ujrzałem namiocik.-...ZARAZ WRACAM!!!Wybiegłem z kuchni,a on tylko cicho przytaknął. Czemu teraz?! Czemu każdego ranka?!
Artur
Komu rano staje ten sraczki dostaje...he he... A tak na poważnie...Co ja sobie myślałem na tych schodach?!
Ja ciebie...chce...
Ja ciebie...chce...
Ja ciebie...chce...
Ja ciebie...chce...JAK JA MOGŁEM TAK POWIEDZIEĆ?! To chore!!! Ale...ja w jakiś nie wytłumaczalny,chory sposób go pożądam! Tych złotych włosów ,miękkich i pachnących jaśminem,oczu głębokich jak morze,ust gorących i smakujących słodzoną herbatą,ciała tak cudownego jak...AAAAAAAA!!!!! O CZY JA...ja...Artur weź się w garść!!!!
Siedziałem trzymając się za głowę,kiedy poczułem jego ręce na moich barkach. Powoli schodziły na moją klatką piersiową,a ciepły oddech opatulił moje ucho. Objął mnie w około szyi,a ja złapałem go za rękę.
-Wybacz mi...-szepnął uwodzicielsko.
-To normalne...-przełknąłem ślinę słysząc jego głos.
-Artur...Wczoraj na schodach...
Ojoj
oj
OJ!
-Tak?!
-Co się stało? Bo ja nie pamiętam jakoś...Byłem padnięty.-ziewnął,a ja niemal zawału nie dostałem.
-Serio?
-No...Wybacz. To co się działo?
-Eee...Nic. Nie mogłem spać...a ty dałeś mi ciastka.
-Aha...To okey.-puścił mnie i zajrzał do lodówki.-Czyli tylko mi się wydawało,że chciałeś mnie...
Jego głos był jak nóż. ON WIE!? Nie...Błagam nie...Chce się wycofać...
-Tak. Wy..Wydawało...-zaśmiałem się.-Właśnie. W końcu ciebie nie podniecają faceci...
-...No...-chciałem się schować.W co ja się wpakowałem...
Nagle rozmowę przerwał nam niespodziewany gość. Do kuchni wleciał wysoki chłopak o takim samym kolorze włosów co Seth,oczach szarych i ubrany w szary dres.
-Braciszku, zrobiłeś tos....Ooo!-spojrzał na mnie widocznie zdziwiony.
-Cześć?-odezwałem się go chłopaka.-...Seth?-spojrzał na moją byłą nianię pytająco.
-Marko,to Artur,mój bliski przyjaciel. Artur,to Marko. Mój młodszy braciszek,którego BARDZO kocham.
Głos Seth,był przepełniony sarkazmem,gdy mówił o bracie.-Zaraz...Ty mówiłeś,że Marko ma 13 lat?
-No bo mam.-odezwał się szarooki,a mnie zatkało. Wyglądał na góra tyle co ja! Po kim on ma geny?! Po wielkiej stopie?!-Oh,Seth. To jest ten twój uroczy kolega?-do kuchni weszła jakaś kobieta i wszystko było jasne. Matka blondynów była wysoka jak brzoza. Koszykarka,czy siatkarka ? Oto jest pytanie.
-Dzień dobry pani...-ukłoniłem się.
-Mam nadzieje,że mój syn dobrze się tobą zajął w ferie ^^ -jej słodki głos brzmiał tak dwuznacznie. Teraz wszystko będzie mi się kojarzyć?
-Emm...Tak. Nie miałem zastrzeżeń.
-Mój brat się tobą zajmował?-spytał widocznie zaskoczony Marko.Zaraz usiadł obok mnie i zaczął zalewać falą pytań.-Nic ci nie zrobił? Nie próbował zgwałcić czy...
-MARKO!!!-warknął Seth.
-No co? Nic nie poradzę,ze cię wychowano na zboczeńca.
-MARKO!!!!-tym razem wydarli się i Seth i jego mama.Rozmowa trwała w najlepsze,kiedy zbliżała się godzina mojego powrotu. Obaj bracia odprowadzali mnie na autobus,gdy przypominało mi się,że nie spytałem o coś.
-Ej,Marko.
-Tak?-spojrzał na mnie w uśmiechem.
-Znasz Nataniela Matrasa?-na te pytanie pobladł.-Sskąd wiesz?
-Bo mi mówił,że mu wlałeś.-zmierzyłem go wzrokiem,a on przełknął ślinę.-To prawda?
-Nie...Nie do końca...-podrapał się po głowie.
-To jak było?-wtrącił Seth.-Eee...No bo...To było tak...Wracałem z treningu,kiedy zobaczyłem jak mały rudzielec się krztusi pączkiem,to go zacząłem klepać po plecach,ale jak nie pomagało to zacząłem walić mu...tak z całej siły i wypluł wszystko! Był cały zaśliniony. Ale podziękował i spytał o imię. I wg... Ja mu krzywdy nie zrobiłem!!!! Chyba... Chciałem pomóc!!!
Seth
Myślałem,że padnę... Mój brat to przypał jakich mało...Wrodził się w ojca...Obaj debile...
-Boże...Zmiataj do domu. Ja poczekam z Arturem.
-No okey. Papa! -pomachał mu i ruszył poślady w kierunku domu.Staliśmy tak czekając,aż przyjedzie autobus,kiedy nie wytrzymałem i przywaliłem go do ściany przystanku.
-Nie bij!!!-jęknął i zasłonił se twarz.
-Nie wygłupiaj się...-złapałem go za nadgarstki i spojrzałem w oczy.-A teraz się spowiadaj...
-Z czego?-odwrócił wzrok,a ja złapałem go za podbródek i kazałem na siebie patrzeć.-Zostaw...
-Artur...
-...
-Artur...-przysunąłem twarz bliżej,a on przygryzł wargi usilnie patrząc w stronę rozpisu jazdy.-Co ty mi wtedy powiedziałeś? Co ty zrobiłeś? Powiedz mi...
-Proszę...Nie mogę...Ja...-zacisnął ręce na mojej bluzce i spojrzał mi jakby wściekle w oczy.Był zły.Wściekły.Przywalił mnie do drugiej ściany i postawił mi nogę między krokiem.-Art...O_O ?
-Nie naciskaj mnie! Nienawidzę tego!-warknął i pocałował mnie gryząc w wargę.Syknąłem z bólu i próbowałem go odepchnąć,kiedy przerwał gryzienie i zaczął mnie lizać po ustach.
-Art...ur? Co to znaczy? Czemu?-mówiłem oblizując bolące usta. Patrzył na mnie spokojnym i pełnym pasji wzrokiem. Pożerał mnie w całości... On mnie znienawidził?! Czemu to robi? Co się wtedy stało?Coś przegapiłem?!-Mam zamiar się odkochać.
Po tych słowach nadjechał autobus...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Oj ja zła... Tak łatwo być nie może.Wybacz Seth. </3 :'(
CZYTASZ
Moja niania to Gej[ ZAKOŃCZONE]
Historia CortaMłody Artur River mieszkał w mamą i ciotką w apartamencie nad morzem. Miał spokojne życie, dobrze się uczył, był bez zastrzeżeń. Jednak nie lubił, a raczej bał się być sam.Nie specjalnie to jakoś okazywał, ale niektóre jego ataki były niepokojące...